Marcin Wroński - „Officium Secretum. Pies Pański” – recenzja i ocena
Głównym bohaterem książki jest Marek Gliński, dominikanin. Po dwudziestu latach z woli swych zwierzchników wraca do Lublina, gdzie ma prowadzić cykl wykładów na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, chociaż od początku wiadomo, że to tylko przykrywka. Zaraz po swoim przybyciu i pierwszym wykładzie jest świadkiem napadu, w czasie którego sam radzi sobie z trzema rzezimieszkami. Istny rycerz bez skazy – tylko, że w koloratce.
Jednak już wkrótce okazuje się, że jak każdy w dzisiejszych czasach, on też ma swoją skazę. Przed stanem wojennym i w jego trakcie był w SB i wydał kilku konspiratorów. Co prawda tłumaczy sobie w chwilach wyrzutów sumienia, że zawsze wybierał mniejsze zło, ale tak tłumaczy się większość tych, co ma coś na sumieniu.
Jeżeli dodamy do tego, że akcja powieści dzieje się w Lublinie rozemocjonowanym aferą współpracy z bezpieką arcybiskupa Wielgusa, a w pobliskim Kazimierzu znajduje właśnie swój finał afera sióstr betanek, można dojść do wniosku, że to jeszcze jedna książka atakująca Kościół. Wkrótce okazuje się jednak, że nie tylko.
Bowiem obok działań Kościoła zostają tu także obnażone niektóre działania mediów oraz lokalnych polityków. To właśnie na ich tle, Kościół wypada dość niewinnie.
Czytając tę książkę, trudno ustrzec się porównań z „Imieniem róży”, którą autor zresztą sam wymienia w tekście. Mamy tutaj jak u Umberta Eco labirynt pełen dokumentów, które lepiej aby nie ujrzały światła dziennego. Samo zaś zakończenie powieści…, nie, to już Czytelniku sam ocenisz, nie będę Ci psuł zabawy.
Po jakimś początkującym autorze można by się spodziewać, że afera arcybiskupa Wielgusa oraz sióstr betanek wystarczą na książkę, ale Wroński nie jest autorem początkującym i dla niego to było za mało. Chyba dobrze się stało, bo zamiast kolejnej książki o niegodziwościach Kościoła, mamy tu przedstawione metody działania sług Kościoła, prasy i polityków. Są one zadziwiająco do siebie podobne, podobno cel uświęca środki.
Marcin Wroński, autor „Komisarza Maciejewskiego” nie rozczarowuje nas swoją następną powieścią. Snuje w niej pasjonującą intrygę, a wkrótce okazuje się, że obok tej głównej są i poboczne, cały czas wszystko w swojej powieści kontroluje, a czytając jej zakończenie, nie mamy wrażenia, że jest ono naciągane i można je było przewidzieć gdzieś od połowy książki
Wśród jakich grup Czytelników książka ta może liczyć na popularność? Przede wszystkim wśród miłośników sensacji i zagadek kryminalnych, tyle tu atrakcji, że na pewno się nie rozczarują. Ponieważ zaś książka obnaża kulisy działań Kościoła, mediów oraz polityków, chętnie przeczyta ją każdy, kto chce wiedzieć nie tylko o oficjalnych wersjach zdarzeń, ale i o działaniach zakulisowych..Chociaż intryga powieści rozgrywa się współcześnie, jeden z jej wątków odwołuje się do wydarzeń historycznych, tak więc osoby zainteresowane historią, także znajdą tu coś dla siebie. Ponieważ akcja jej rozgrywa się niemal współcześnie i opisuje sprawy znane nam z prasy i telewizji, a my przecież lubimy posłuchać o sprawach znanych, które jednak pokazują nam drugie dno. Podsumowując, chyba każdy z nas może być zainteresowany przeczytaniem tej książki, tym bardziej że nie należy ona do tych, które zapominamy niedługo po przeczytaniu.