Marcin Majewski: Podczas obrony Warszawy we wrześniu 1939 r. zniszczeniu uległo nawet 20 proc. zabudowy stolicy
Magdalena Mikrut-Majeranek: W albumie zaprezentowano unikalne fotografie autorstwa Antoniego Snawadzkiego dotyczące zniszczeń Warszawy w 1939 roku roku. Kim był autor wspomnianych zdjęć?
Marcin Majewski: Antoni Snawadzki, czy też Bończa-Snawadzki, ponieważ takie nazwisko przyjął tuż przed wojną, pochodził z Kalisza, ale dość szybko jego rodzina przeniosła się do Częstochowy. Tam podjął naukę w miejscowym gimnazjum. Wiosną 1915 r., nie ukończywszy szkoły, uciekł jak wielu innych nieletnich Polaków do Legionów Polskich. Początkowo służył w 1 pułku artylerii, a następnie w słynnym 5 pułku piechoty „Zuchowatych”. Przypomnę, że z tego pułku wywodzili się późniejszy szef OZN Adam Koc i jego brat Leon, szef bezpieki MSW Stanisław Kucharski i trzej bracia Starzyńscy, w tym najbardziej znany Stefan.
W 1917 r. znalazł się w POW, gdzie zajmował się dywersją i sabotażem, ale i ochroną fizyczną oraz kontrwywiadowczą członków organizacji. W marcu 1917 r., osłaniając demonstrację patriotyczną w Częstochowie, brał udział w wymianie ognia z niemieckimi dragonami usiłującymi rozpędzić zgromadzonych. Poszukiwany przez niemiecką policję wyjechał do Zawiercia, gdzie włączył się w działalność dywersyjną – dokonał wysadzenia mostu kolejowego, zlikwidował dwóch konfidentów i komisarza niemieckiej policji. Poszukiwany, zbiegł w lubelskie, a następnie przedostał się do obozu internowanych w Szczypiornie, gdzie ukrywał się wśród osadzonych tam legionistów. Pod koniec 1918 r. znalazł się w szeregach Żandarmerii Polowej. W pierwszej połowie sierpnia otrzymał przydział do plutonu żandarmerii WP przy Ochotniczej Sprzymierzonej Armii gen. Stanisława Bułaka-Bałachowicza, która wsławiła się m.in. oswobodzeniem Pińska.
Jesienią 1920 r., po zawarciu rozejmu przez władze polskie z bolszewikami, wraz z bałachowcami brał udział w zajęciu Mozyrza i ofensywie ku Rzeczycy, gdzie uchwycono most kolejowy na Dnieprze. Osamotniony Bułak-Bałachowicz usiłował początkowo podjąć próbę przedarcia się w głąb Rosji, uderzając na Smoleńsk, ale poprzestał na próbie wzniecenia antybolszewickiego powstania na Białorusi i jej zajęcia, co jednak się nie udało – armia została rozbita przez bolszewików. W Rzeczycy Snawadzki trafił do niewoli, z której następnie zbiegł. W okresie międzywojennym do 1927 r. służył w wojsku, a następnie Straży Granicznej. Wziął udział w przewrocie majowym 1926 r. po stronie Piłsudskiego – został poważnie ranny w walkach z wojskami rządowymi. Po 1935 r. utrzymywał się z renty, usiłując dorabiać fotografowaniem, aby utrzymać czteroosobową rodzinę.
M.M.-M.: Co najczęściej fotografował?
M.M.: Zapewne swoich bliskich, ale dla celów zarobkowych różne wydarzenia związane z wojskiem, np. ćwiczenia Związku Rezerwistów, ale i obiekty w stolicy. Tyle wiemy z zachowanych fotografii, które przetrwały wojnę. We wrześniu 1939 r. fotografował obrzeża Warszawy towarzysząc grupie specjalnej gen. Bułak-Bałachowicza. Z kolei po upadku Warszawy dokumentował zniszczenia w substancji miejskiej: kościoły, szpitale, szkoły, domy mieszkalne, słowem obiekty cywilne, zniszczone w wyniku nalotów lotniczych i ostrzału niemieckiej artylerii.
M.M.-M.: Antoni Snawadzki uczestniczył w I i II wojnie światowej, w wojnie polsko-bolszewickiej, a także w III powstaniu śląskim. Jak to się stało, że kaliszanin dołączył po powstańców śląskich?
M.M.: Myślę, że zadecydowała jego dawna przynależność do POW, znajomość problematyki działań dywersyjnych i sabotażowych, ale i służba w żandarmerii. Jak się wydaje brano pod uwagę jego oddanie i doświadczenie jako egzekutora. Przypomnę również, że niektórzy z bałachowców, którzy przetrwali ofensywę na Rzeczycę i Homel, a zostali internowani w Polsce w listopadzie 1920 r., zgłosili swój akces do III powstania śląskiego. Trafili do podgrupy „Butryma” z grupy „Północ”, podobnie jak Snawadzki. Wydaje się, że autor zdjęć Warszawy towarzyszył im, może nawet wcześniej namówił do udziału w powstaniu.
M.M.-M.: Pracował też dla wywiadu politycznego. Czy wiadomo czym się wówczas zajmował?
M.M.: Niestety, takiej wiedzy nie posiadamy. Trzeba pamiętać, że dowodząc kompanią w powstaniu podlegał kpt. Feliksowi Ankersteinowi (podgrupa „Butrym” Grupy „Północ”), późniejszemu szefowi Ekspozytury nr 2 Oddziału II Sztabu Generalnego (wywiadu wojskowego), która opiekowała się m.in. oficerami armii Ukraińskiej Republiki Ludowej, była zaangażowana w kwestie prometejskie, ale także zajmowała się dywersją i sabotażem. Być może Snawadzki obserwował środowisko bałachowców i ewentualne próby jego penetracji przez Sowietów. Są to jednak przypuszczenia.
M.M.-M.: W czasie II wojny światowej Snawadzki wykonał około 400 zdjęć w Warszawie. Czy to była jego fotograficzna pasja czy może odpowiedź na apel szefa propagandy Dowództwa Obrony Warszawy ppłk. Wacława Lipińskiego?
M.M.: Zdecydowanie fotografia pasjonowała Snawadzkiego, ale wydaje się, że zdjęcia zniszczonej Warszawy wykonał na prośbę Wacława Lipińskiego lub Stefana Starzyńskiego, lub jako odpowiedź na ich wcześniejszy apel. W każdym razie wiele wskazuje na to, że Snawadzki był jednym z kilku osób dokumentujących zniszczenia. Te materiały były następnie przerzucane przez „zieloną granicę” i przekazywane do dyspozycji rządu RP na uchodźstwie.
M.M.-M.: W 1940 roku Snawadzkim zainteresowała się Policja Bezpieczeństwa (Sipo). Nagle były legionista, żołnierz dywersji POW, podkomendny gen. S. Bułaka-Bałachowicza zniknął. Czy wiadomo co się z nim stało?
M.M.: Wieczorem 19 stycznia 1940 r. Snawadzki został aresztowany przez niemiecką policję bezpieczeństwa, przewieziony na ul. Szucha i tam przesłuchiwany. Według relacji syna, bazującej na pewnym liście do niego, chociaż tych informacji nie udało się potwierdzić, Snawadzki miał być rzekomo wykorzystywany przez Gestapo do działań operacyjnych – obwożono go po warszawskich kawiarniach i restauracjach w towarzystwie tajnych współpracowników oraz nieumundurowanych funkcjonariuszy Gestapo, gdzie był zmuszany do wskazywania osób związanych z konspiracją. Czy rzeczywiście tak było? Trudno na to pytanie odpowiedzieć.
Trzeba pamiętać, że Snawadzki mógł być poszukiwany przez Niemców już w 1918 r. za dokonanie zamachu na dyrektora prezydium policji w Zawierciu – to jeszcze bardziej mogło pogorszyć jego sytuację w 1940 r. Poza tym fotografowanie obiektów wojskowych podczas wojny - a takie zdjęcie wojskowego eszelonu z polskimi jeńcami wojennymi Snawadzki wykonał na Dworcu Gdańskim - podlegało surowym karom. Do tego brane pod uwagę jest możliwe zaangażowanie się w konspirację typu peowiackiego. Jeśli chodzi o hipotezy dotyczące śmierci, to myślę, że najbardziej prawdopodobna jest ta, że po krótkim śledztwie został zamordowany przez gestapowców w jednym z podwarszawskich lasów. Z drugiej jednak strony, jego losy mogą w jakiś sposób wiązać się z generałem Bułakiem-Bałachowiczem i konspiracją jego podwładnych, z którymi kontakt miał m.in. dowódca SZP gen. Tokarzewski-Karaszewicz. Czy funkcjonariusze Gestapo dostrzegli szansę w Snawadzkim, jako potencjalnym kurierze na wschód do Białoruskiej SRS w celu odnalezienia dawnych bałachowców? Trudno na to pytanie odpowiedzieć, chociaż jego przerzutu przez granicę z ZSRS nie można całkowicie wykluczyć, a co za tym idzie również śmierci podczas przekraczania granicy.
M.M.-M.: Jego mieszkanie było wielokrotnie przeszukiwane przez Gestapo, ale jego zdjęcia bombardowanej Warszawy przetrwały do naszych czasów. Jak to się stało, że udało się je zachować?
M.M.: Gestapo dokonało kilku bardzo drobiazgowych i dokładnych rewizji w jego mieszkaniu na Żoliborzu. Z relacji nieżyjącego syna wiemy, że doszło do skonfiskowania sprzętu fotograficznego, a same czynności prowadzone przez gestapowców trwały długo. Myślę, że większość uratowanych fotografii, czy też filmów była przechowywana poza domem u jednego ze znajomych, który następnie ukrył je na terenie gazowni miejskiej. Potem trafiły do kolejnych osób i w ten sposób przetrwały wojnę, a dzięki temu zachowały się do naszych czasów.
M.M.-M.: Niemcy uczynili Warszawę swoim celem numer jeden. Które obiekty zostały zniszczone na samym początku bombardowania?
M.M.: Naloty na Warszawę zaczęły się już 1 września 1939 r. w godzinach porannych. Początkowo stolica miała stać się celem terrorystycznego ataku z powietrza zmierzającego do zdezorganizowania ośrodka kierowania państwem i załamania morale ludności. Takie naloty Niemcy z sukcesem przeprowadzili później, t.j. w 1940 r. – celem był Rotterdam i w 1941 r., kiedy celem był Belgrad. Ale ostatecznie rankiem odwołano operację „Wasserkante”, a przystąpiono do operacji „Ostmarkflug”, czyli uderzenia na przemysł zbrojeniowy i linie komunikacyjne. Wydaje się, że dowództwo Luftwaffe uznało, że istotniejsze w tym momencie było wsparcie związków operacyjnych sił lądowych podczas bitwy granicznej, niż zgromadzenie gigantycznej floty do ataku na Warszawę. W pierwszych godzinach nalotów, tak, jak i przez cały dzień najbardziej ucierpiały obiekty polskiego przemysłu zbrojeniowego usytuowane na Okęciu, port lotniczy, ale także lotnisko Gocław, a nawet niefunkcjonujące już właściwie lotnisko na Polu Mokotowskim. Ponadto Niemcy bombardowali wojskowe zakłady amunicyjne.
M.M.-M.: 10 września określany bywa jako „krwawa niedziela”. W ciągu dnia wykonano aż 17 nalotów. Które rejony stolicy najbardziej wtedy ucierpiały?
M.M.: Przede wszystkim Praga. W wyniku bombardowań z powietrza dzielnica została pozbawiona elektryczności, gazu i bieżącej wody. Zerwano połączenia telefoniczne. Spłonęły zakłady spirytusowe, zabudowania portu rzecznego, rzeźnia, czy składy żywnościowe i materiałowe należące do wojska przy ul. Jagiellońskiej. Poważnie ucierpiał Dworzec Wschodni. Niemieckie samoloty atakowały również warszawskie mosty.
M.M.-M.: Z kolei 25 września 1939 roku przeszedł do historii jako „lany poniedziałek”, bądź też „czarny poniedziałek”. Co się wówczas wydarzyło w stolicy?
M.M.: Doszło do największego w toku oblężenia Warszawy nalotu lotniczego w ramach wznowionej operacji „Wasserkante” – zmasowanego, nieustannego bombardowania niemalże całego obszaru miasta. Celem działań było przede wszystkim załamanie morale obrońców - pozbawienie ducha walki, poprzez dezorganizację obrony i unicestwienie miejskiej infrastruktury, a tym samym pozbawienie mieszkańców podstawowych potrzeb takich jak dostęp do wody i prądu elektrycznego. Niemieckim bombowcom wtórowała artyleria dwóch armii ogólnowojskowych, która prowadziła bardzo intensywny ogień na obiekty stolicy.
M.M.-M.: Kiedy zakończyło się bombardowanie i ostrzał artyleryjski Warszawy?
M.M.: W momencie rozpoczęcia obowiązywania rozejmu, tj. popołudniu 27 września.
M.M.-M.: Jaki jest bilans strat poniesionych przez Polskę podczas obrony stolicy?
M.M.: Według danych szacunkowych przytaczanych przez różnych badaczy zabudowa Warszawy został zniszczona w 10, a nawet 20 procent. Wybitny architekt, prorektor Politechniki Warszawskiej i prezes Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości, a podczas obrony Warszawy komendant Pogotowia Technicznego prof. Marian Lalewicz (zamordowany przez Niemców podczas Powstania Warszawskiego w 1944 r.) oszacował straty Warszawy na 3 miliardy przedwojennych złotych. Według jego wyliczeń 10,6 procent budynków uległo zniszczeniu. Według różnych obliczeń szacunkowych przytaczanych przez rozmaitych autorów podczas oblężenia zginęło od 10 do 25 tys. ludności cywilnej, w znacznej części mieszkańców miasta, ale musimy pamiętać, że we wrześniu 1939 r. w Warszawie znalazło się wielu uciekinierów z zachodniej Polski. Szacunki jeśli chodzi o rannych cywilów wahają się od 20 do 60 tys. Do tego oczywiście należy dodać poległych i rannych żołnierzy broniących Warszawy.
M.M.-M.: Na koniec muszę zapytać ile tej przedwojennej Warszawy jest w dzisiejszej Warszawie Jak wielkie były zniszczenia poczynione przez niemiecką armię w tkance miejskiej podczas II wojny światowej?
M.M.: W okresie 1943-1944 Warszawa doznała kolejnych olbrzymich zniszczeń zarówno podczas i po powstaniu w getcie (1943 r.), jak i podczas i po powstaniu warszawskim (1944 r.). Wiele obiektów, które nieznacznie ucierpiało we wrześniu 1939 r. całkowicie zburzono w czasie powstania warszawskiego. Trzeba także pamiętać, że po wojnie, podczas budowy Pałacu Kultury i Nauki, wyburzono dość duży kwartał miasta z budynkami wciąż nadającymi się do remontu np. przy ul. Chmielnej. Jak widać w albumie opracowanym przeze mnie, część obiektów zniszczonych w 1939 r. nie została odbudowana po wojnie, szczególnie dotyczyło to budynków mieszkalnych, ale były przypadki odbudowy, szczególnie jeśli konstrukcja budynku nie była naruszona.
Takie obiekty, które wyremontowane lub odbudowane funkcjonują w przestrzeni miasta to m.in. dawny szpital Św. Ducha, szpital praski, praska bazylika katedralna św. Michała Archanioła i św. Floriana, kościół Wszystkich Świętych, kościół Najświętszego Zbawiciela, kościół Św. Stanisław Kostki, dawny GISZ (obecnie kancelaria PRM), czy też kompletnie odbudowany Zamek Królewski i Zamek Ujazdowski. „Prudential” przetrwał wrzesień 1939 r., jak i powstanie warszawskie 1944 r., pomimo pożarów i bezpośrednich trafień. Archikatedra św. Jana po wojnie całkowicie zmieniła swój wygląd.
Nie zachował się natomiast nowoczesny Dworzec Główny, którego budowę praktycznie ukończono w 1942 r., chociaż w użyciu pozostawał od 1939 r. Dzięki powojennej odbudowie części obiektów paradoksalnie trochę tej przedwojennej Warszawy – tego „Paryża północy” – pozostało, szczególnie, że takie dzielnice jak Żoliborz czy Bielany ucierpiały w niewielkim stopniu. Większość kamienic, domów mieszkalnych jednak zostało rozebranych, a układ miasta znacznie zmieniony w stosunku do tego przedwojennego. Zniszczenia obiektów dokonane na terenie getta po upadku powstania w 1943 r. były znacznie większych rozmiarów - dzielnica przestała istnieć, podobnie w czasie powstania 1944 r. skala tych zniszczeń była ogromna. Według szacunków podczas II wojny światowej lewobrzeżna Warszawa utraciła nawet 84 procent zabudowy, natomiast całe miasto 65 procent.
Dziękuję serdecznie za rozmowę!