Marcin Ciszewski - „Upał” – recenzja i ocena
O autorze słów kilka
Marcin Ciszewski to absolwent Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, specjalizujący się w historii najnowszej, ze szczególnym naciskiem na II wojnę światową i kampanię wrześniową. Jest autorem poczytnego cyklu powieści historyczno-militarnych z serii „www”, opowiadającego o działalności bojowej I Samodzielnego Batalionu Rozpoznawczego, a swe życiowe wydatki pokrywa z zarobków menedżera.
Rzut oka na fabułę
Wydany w kwietniu bieżącego roku „Upał” jest już drugą po „Mrozie” książką Marcina Ciszewskiego z Jakubem Tyszkiewiczem w roli głównej. Ma on ze sobą swojego nieodłącznego towarzysza – małomównego górala giganta, nadkomisarza Stanisława Krzeptowskiego. Akcja powieści rozpoczyna się w momencie, gdy Polacy świętują historyczne wyjście z grupy i wyczekują ćwierćfinału meczu Polska–Niemcy.
Blaski…
Pierwszą zaletą tej powieści jest postać głównego bohatera. Autor sprawnie i w sposób przekonywający odmalowuje rys psychologiczny postaci, opisując jej przemyślenia, działania i dylematy na wielu płaszczyznach. Po pierwsze więc widzimy Tyszkiewicza jako dowódcę, który musi sobie poradzić w momencie, gdy (co oczywiste i zrozumiałe) sytuacja pogarsza się z dnia na dzień. Drugi obraz to Tyszkiewicz – polityk, lawirujący w różnych układach i konfiguracjach, a jednak pozostający wierny własnym zasadom. Jest też wizerunek trzeci i ostatni, lecz przez to nie mniej ważny: Tyszkiewicz w roli męża – gdyż bardziej niż w poprzedniej książce możemy dostrzec, jak rozwój powieściowych wydarzeń wpływa na niego samego i jego relacje z małżonką. Podobnie jest w wypadku nadkomisarza Stanisława Krzeptowskiego, którego image także uległ zdecydowanemu pogłębieniu.
Kolejną niewątpliwą zaletą książki jest zauważalne już od pierwszych rozdziałów powieści znawstwo autora w zakresie technik bezpieczeństwa antyterrorystycznego. Widoczne jest to zarówno na szczeblu organizacji działalności całej struktury kierowanej przez podinspektora Tyszkiewicza, a więc odbywania narad czy formułowania hipotez i możliwych scenariuszy rozwoju wydarzeń, jak i na przykładzie układanej przez niego współpracy z agencjami wywiadowczymi, nie tylko tymi rodzimymi, ale też zagranicznymi, a nawet w szczegółowych opisach procedur postępowania przez służby saperskie na miejscu zdarzenia. Korzeni tej wiedzy szukać należy w konsultacjach autora z wymienionym w podziękowaniach Krzysztofem Liedlem, ekspertem ONZ w zakresie terroryzmu międzynarodowego i wykładowcy wielu uczelni, w tym Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. Współpraca ta nie szwankuje ani na moment aż do kulminacji powieści.
Na plus zapisać trzeba także język książki. Opisy są zróżnicowane i sugestywne. W sposób przekonywający została oddana atmosfera różnych „gierek” polityczno-wywiadowczych wśród służb, którym nominalnie przyświecają te same cele. Kiedy zachodzi taka potrzeba, język staje się zaś odpowiednio dynamiczny, jak wypadku popisów grup AT, by znów zwolnić nieco przy opisach działań pirotechników, a będąc w obydwu przypadkach równie emocjonującym.
Podobnie jest z językiem, jakim posługują się w swoich wypowiedziach bohaterowie – nie jest on w żadnym razie „drewniany”, ale dopasowany do ich indywidualnych cech, a także charakterystyczny dla środowiska, w którym żyją i działają.
Poziomem nie odstaje także język techniczny, jakiego używa autor. Szczegółowo wspomina o właściwościach danego typu uzbrojenia i o tym, jak zachowuje się ono pod wpływem czynników środowiskowych, czy będzie to używany przez najlepszych karabin snajperski Barretta M82 czy też popularny wśród wszelkiego rodzaju wrogów demokracji AK 47.
...I cienie
Jest jednak w tej powieści kilka kwestii, które kładą cień na wyżej wymienionych zaletach. Pierwszą z nich jest historia pewnej drugoplanowej postaci, rudowłosej pani kapitan Marii Potockiej z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która ze względu na swoje zdolności i umiejętności w zakresie przesłuchiwania podejrzanych zostaje przydzielona do pomocy Tyszkiewiczowi. Przedstawione elementy jej losów, sposobów działania, a także schematów myślowych w późniejszych rozdziałach, niebezpiecznie przypominają postać pani komisarz Zuzanny Cehak. Choć osoby, które nie czytały „Mrozu”, zupełnie nie zwrócą na to uwagi, dla znających poprzednie dokonania Ciszewskiego będzie to nieprzyjemny zgrzyt. Można bowiem oczekiwać od autora dbałości o swoje postacie i starań, by każda była w jakimś stopniu oryginalna.
Miejscami Ciszewski wykazuje też zaskakującą nierówność, albowiem potrafi on w sposób wciągający i niespodziewany opisać intrygę, której założenie jest – delikatnie mówiąc – sztampowe. Przypomina to trochę powieści Toma Clancy'ego, których ramy zazwyczaj są naiwne i naciągane, ale wykonanie przeważnie wysokiego lotu. Doskonałym przykładem będzie tu przede wszystkim końcowe rozwiązanie wątku fabularnego, którego to z oczywistych względów nie zdradzę.
Prócz tego brak jest informacji z reszty świata, jak choćby o przebiegu Mistrzostw w innym miejscu kraju czy na Ukrainie, co mimo całkiem prawdopodobnego, aczkolwiek ogranego, konceptu stolicy jako wyłącznego celu ataku powoduje pewne uczucie niekompletności.
Podsumowanie
Kończąc swój wywód, podeprę się opinią zawartą na tylnej okładce. Czytamy tam: Marcin Ciszewski stworzył w „Upale” na tyle wiarygodny scenariusz zamachu terrorystycznego, że najprawdopodobniej jest już pod stałą obserwacją polskich służb specjalnych. Fragment o obserwacji jest wprawdzie niejakim wyolbrzymieniem, ale cała reszta to szczera prawda.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska