Mamuty na Jurze
Doktor Mikołaj Urbanowski z Uniwersytetu Szczecińskiego już zeszłego lata prowadził w podmirowskiej jaskini badania sondażowe. Wyniki były tak obiecujące, że zdobył grant i wraz z sześciorgiem swoich studentów z Zakładu Archeologii zjechał do Łutowca. Towarzyszy im również stażystka z Finlandii, Frida Ehrsten. Osiągnięte do tej pory wyniki z pewnością spowodują powiększenie grupy do 12 osób.
— Wyniki są rewelacyjne — mówi młody naukowiec. — W Komarowej, gdzie kopaliśmy kilka lat temu, nie uzyskaliśmy takich przez wiele miesięcy. A wskazanie Stajni zawdzięczamy Dariuszowi Lorkowi z fundacji Elementarz prowadzącej szkołę w Łutowcu.
Jacek Koj, archeolog z częstochowskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków, wspomina, że dwa lata temu Mikołaj Urbanowski, zakończywszy ostatecznie badanie Komarowej (natrafił tam na unikalną w tym rejonie kość niedźwiedzia jaskiniowego), szukał nowego stanowiska badawczego. Wraz z Lorkiem zjeździli okoliczne jaskinie, zaglądając też do Łutowca. Tam Lorek opowiedział o pobliskiej Stajni, gdzie ledwie pogrzebał w kupie piachu, a już natrafił na imponujący ząb zwierzęcy („Chyba że Drakuli” — żartuje Lorek). Kiedy Urbanowski zdecydował się na podjęcie badań w Mirowie, fundacja Elementarz udzieliła archeologom gościny w Łutowcu.
— Podjęcie badań było konieczne, bo mają one charakter ratunkowy — komentuje Koj. — Jaskinia była konsekwentnie penetrowana przez jakichś amatorów: może dzieci lub speleologów. Ale raczej przez poszukiwaczy skarbów, bo pryzma ziemi, która pozostała po ich wkopach, nie zawierała większych przedmiotów czy kości.
Szczegółowe przebadanie hałdy dało bardzo obiecujące wyniki. Znalazły się w niej krzemienne narzędzia i groty strzał. Penetracja hałdy wymagała od studentów żmudnej pracy przy sitach. A pierwsze prace odkrywkowe (jeszcze w rabunkowych wykopach) odsłoniły kości dużego zwierzęcia — większego niż niedźwiedź jaskiniowy.
— Odesłaliśmy je do badania paleontologom — mówi Urbanowski. — Mogą to być szczątki nosorożca włochatego lub mamuta. Jeśli to się potwierdzi, będziemy mieć sensację: pierwsze tego typu odkrycia na tym terenie. Jednak my spodziewamy się czegoś jeszcze bardziej znaczącego — kości człowieka neandertalskiego.
— A może nawet homo erectus — entuzjastycznie dodaje Lorek, archeolog amator.
Urbanowski uśmiecha się z ostrożnością naukowca, ale nie zaprzecza. Jego zdaniem znalezione wyroby krzemienne są na pewno dziełem neandertalczyków. Ilość wypłukanych przedmiotów świadczy o tym, że pobyty w tym rejonie ludzi pierwotnych nie były incydentalne. Jaskini używali na sezonowe siedziby myśliwskie. Tu ściągali upolowaną zwierzynę, oprawiali ją i jedli. Tu leczyli rany odniesione na polowaniach, a być może też umierali. Wszystko to działo się w okresie zlodowacenia Wisły, między 115 a 70 tysiącleciem p.n.e. Takich przebadanych osad neandertalskich jest w Polsce niewiele.
— Działania rabusiów w jaskiniach niosą nieobliczalne szkody — żali się Urbanowski i dodaje: — Przez ich dzikie wkopy zatraca się to, co najważniejsze dla naukowców – kontekst. Możliwość stwierdzenia: tu siedział neandertalczyk i łamał krzemienne noże, wyprawiając twardą skórę... Bałagan wprowadza też działalność speleologów szukających rozgałęzień jaskiń. Słyszę np. że kopią w Brzozowej, gdzie już znaleziono czaszkę niedźwiedzia jaskiniowego.
Archeolodzy od dawna apelują o stworzenie programu ochrony jaskiń jurajskich, jak do tej pory bezskutecznie.
źródło: gazeta.pl