Małgorzata Nowaczyk – „Poszukiwanie przodków. Genealogia dla każdego” – recenzja i ocena
Polska literatura genealogiczna rozwija się całkiem prężnie. Znakomitych opracowań doczekali się Piastowie, Jagiellonowie i „nasi” Wazowie. Od lat trwają też badania nad powiązaniami rodzinnymi rodzin możnowładczych i magnackich. Stosunkowo bogata jest literatura dotycząca szlachty, pojawiają się nawet zestawienia rodzin chłopskich… Brakuje jednak typowego podręcznika, który w miarę dokładnie objaśniłby na czym polegają badania genealogiczne.
Pięćdziesiąt lat temu ukazał się znakomity podręcznik akademicki, Genealogia Włodzimierza Dworzaczka. W praktyce jest dostępny jedynie w czytelniach większych bibliotek uniwersyteckich. Tymczasem genealogia staje się coraz bardziej popularnym hobby, a dla niektórych nawet źródłem dochodu. Stąd też pojawienie się na polskim rynku podręcznika genealogicznego było bardzo wskazane. Napisała go Małgorzata Nowaczyk, genetyk pediatra, docent w Katedrze Patologii i Medycyny Molekularnej Uniwersytetu McMastera w Hamiltonie.
Amator znaczy specjalista
Małgorzata Nowaczyk już w dzieciństwie interesowała się genealogią własnej rodziny, jednak zajęła się nią na poważnie dopiero w 2002 roku w czasie urlopu macierzyńskiego. W „Poszukiwaniach przodków. Genealogii dla każdego” przedstawia krok po kroku, jak powinny wyglądać poszukiwania genealogiczne. Omawia podstawowe pojęcia genealogiczne, źródła (rodzaje, jak należy z nich korzystać) czy różne metody sporządzania rodowodów w formie wykresów. Szczególnie cenny jest rozdział „Jak postawić diagnozę dwa wieki później, czyli na co umierali nasi przodkowie”. Wyjaśnia, co w rzeczywistości kryje się pod dawnymi określeniami chorób. Przykładowo „cholera” oznacza też żółtaczkę, a pod „febris” może kryć się nie tylko zimnica lub gorączka, ale i choroby nowotworowe układów limfatycznych. Interesujący jest też rozdział „Genetyka w służbie genealogii”, napisany z perspektywy przedstawiciela nauk medycznych, a nie historycznych.
W książce oprócz porad metodologicznych (jak ma wyglądać zapis bibliograficzny) znajdują się też typowo praktyczne – jak ma wyglądać wniosek do Urzędu Stanu Cywilnego o wydanie aktu urodzenia czy jaki rodzaj szczotki należy wziąć do oczyszczenia nagrobków (nie może być stalowa ani mosiężna). W aneksach znajdują się m.in. słowniczki genealogiczne (łacińsko-polski, niemiecko-polski, rosyjsko-polski).
Książka jest napisany dobrym stylem. „Genealogia jest odkrywaniem tajemnicy, pełnym magii zbliżeniem do tych, którzy choć odeszli, nadal w nas żyją” – pisze Małgorzata Nowaczyk. I ma się wrażenie, że genealog to nie tylko ktoś ślęczący godzinami w archiwach, ale prawdziwy odkrywca, niemal Indiana Jones, który wyrywa z niepamięci i ożywia postacie, które zmarły kilkadziesiąt czy nawet kilkaset lat temu.
Krytycznym okiem
Vademecum nie jest pozbawione wad. W porównaniu z Poradnikiem genealoga-amatora Rafała T. Prinke słabo została omówiona literatura przedmiotu. Małgorzata Nowaczyk wśród najbardziej wartościowych polskich herbarzy wymienia Koronę Polską Kaspra Niesieckiego, Poczet rodów w Wielkim Księstwie Litewskim w XV i XVI wieku Adama Bonieckiego i… Rodzinę Seweryna Uruskiego (s. 303). Tymczasem z Uruskiego należy korzystać, delikatnie mówiąc, bardzo ostrożnie. Dziwi za to pominięcie znakomitego Herbarza polskiego Adama Bonieckiego.
Autorka stwierdza, że „O chłopskich rodzinach być może nie ma mowy w publikacjach genealogicznych, biograficznych i heraldycznych” (s. 118). Tymczasem w ostatnich latach pojawiają się opracowania naukowe poświęcone genealogii rodzin chłopskich, chociaż należy przyznać, że ich liczba jest stosunkowo niewielka.
W życiu zdarza się, że umykają nam rzeczy najbardziej oczywiste. Kiedy autorka omawia systemy numerowania potomków, zapomniała o najprostszym. Przewiduje on, że protoplasta oznaczony jest numerem jeden, numer dwa otrzymuje jego najstarsze dziecko, numer trzy kolejne, następnie numeruje się potomstwo najstarszego dziecka, itd. Ten sposób numerowania potomków jest bardzo często stosowana w polskiej literaturze genealogicznej. Małgorzata Nowaczyk omawia za to jego zmodyfikowaną wersję zwaną systemem NGSQ (s. 220-221).
Nie podoba mi się sposób rozmieszczenia przykładów na końcu poszczególnych rozdziałów. Kiedy na stronie 72 wskazuje się na przykład numer 10, trzeba przeskakiwać od razu na stronę 89. Następnie wracamy do lektury i już na stronie 73 mamy odesłanie do przykładu numer 11 (s. 90). I tak dalej. Lepszym rozwiązaniem byłoby graficzne wyróżnienie przykładów i umieszczenie ich w środku rozdziału, a nie wyrzucenie ich na koniec.
Czy warto?
Jak widać, uwagi krytyczne dotyczą spraw drugorzędnych. Książkę polecam wszystkim, którzy zajmują się genealogią – zarówno hobbystom szukającym kolejnego prapradziadka, jak i naukowcom. Publikacja liczy sobie ponad 400 stron, jest wydana w twardej okładce. Cena 45 złotych nie wydaje się wygórowana. Warto dodać, że książka doczekała się już dwóch wydań (pierwsze w 2005, drugie w 2008).
Mając już w swojej domowej biblioteczce Genealogię Włodzimierza Dworzaczka i Poradnik genealoga-amatora Rafała T. Prinkego zdecydowałem się na kupno książki Małgorzaty Nowaczyk. Poszukiwanie przodków nie zastąpią wspomnianych pozycji, ale je uzupełniają, a pod pewnymi względami nawet przewyższają.
Zredagował: Kamil Janicki