Mała i wielka historia: wystawy w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa
„Przez lipiec i prawie cały sierpień Kraków ucieka na wieś: jedni kryją się w poblizkich dworach i chatach; drudzy pędzą w góry pod stopy skalistych Tatrów; inni rozpierzchają się po zakładach balneologicznych, jak: Rabka, Szczawnica, Krynica, Żegiestów, Iwonicz, lub bliższe Szląski Wody […]. Można sobie zatem wyobrazić jakie pustki na ulicach Krakowa…” – czytamy w czasopiśmie ilustrowanym „Kłosy” z sierpnia 1875 roku. W „Ilustrowanym Kurierze Codziennym” w przededniu Wielkiej Wojny pobrzmiewają nieco odmienne tony: „Kraków, który w spokoju ducha przygotowywał się na sezon młodych ogórków i niedojrzałych śliwek, i jeżeli jakich zaburzeń mógł się spodziewać to co najwyżej gastrycznych – znalazł się nagle w przededniu zaburzeń zgoła innej natury: politycznej (…). Równocześnie budzi się w Krakowie gwałtowny apetyt na owe ostre rybki zwane – moskalami”. Wielka historia przeplata się z tą małą, wpisaną w życie codzienne społeczeństwa. W doskonały sposób odzwierciedlają to dwie krakowskie wystawy: Jedziemy do wód (z cyklu Od frontu i od kuchni) oraz Kraków – stąd do niepodległości.
„Mała historia” czyli jak krakowscy mieszczanie wypoczywali
Gdy skwar dopieka
Biednego człeka,
Pot po nim ścieka,
Topnieje już,
Gdzież Esik będzie,
Godniej zasiędzie,
Jak nie w Ostendzie,
Królowej mórz…
(Tadeusz Boy-Żeleński, Dzień p. Esika w Ostendzie)
Polskie wakacje (których źródłosłów stanowi łacińskie vacatio – oswobodzenie, uwolnienie), angielskie holidays (łopatologicznie „święte dni”), rosyjskie каникулы (wywodzące się od kanikuły, letniej pory roku rodem ze starożytnego Rzymu, podczas której Słońce znajduje się gwiazdozbiorze Psa) – to właśnie im poświęcona jest wystawa w krakowskiej kamienicy Hipolitów, a konkretniej – sposobom spędzenia wolnego czasu przez naszych przodków na przełomie XIX i XX wieku. Wbrew tytułowi odnajdziemy na niej informacje dotyczące nie tylko wyjazdów ówczesnych mieszkańców Krakowa w celach zdrowotnych „do wód”, czyli do popularnych miejscowości uzdrowiskowych, ale i w góry lub nad morze – w celach typowo rekreacyjnych. Oba typy wyjazdów niewątpliwie łączył jeden mianownik: wypoczynek.
Na wystawie zaprezentowano wiele aspektów wypoczynku naszych przodków. Począwszy od pakowania: w co i jak się pakowali XIX- i XX-wieczni Krakowianie, co ze sobą zabierali, jakimi środkami lokomocji się przemieszczali, wreszcie – jakie były najpopularniejsze cele podróży. I tak możemy podziwiać zabytkowe kufry, walizy i sakwojaże, pełne przegródek, szuflad czy wieszaków, często noszące ślady podróży ich właścicieli – naznaczone zębem czasu i zdobione naklejkami z nazwami krajów i miejscowości, w których bywał dawny, (dodajmy: bogaty) mieszczanin. Nie oznacza to, że mniej zamożni mieszkańcy miasta nie opuszczali go. – Również biedniejsze rodziny wyjeżdżały. Wiemy, że rząd fundował, trochę jak nasz dzisiejszy NFZ, takie wyjazdy biedniejszej warstwie – mówi kurator wystawy Katarzyna Bury.
Przeczytaj także:
Jeśli mieszczan nie było stać na dalsze podróże, lub czas na to nie pozwalał, wybierali się oni na bliższe wycieczki do podmiejskich ogródków spacerowych, o czym przypominają zgromadzone na wystawie zdjęcia ze zbiorów prywatnych i muzealnych. Na Zwierzyńcu – który dopiero w 1909 roku stał się jedną z dzielnic rozbudowującego się Krakowa – lub Prądniku Czerwonym mieszczanie krakowscy zażywali czystego powietrza, spożywali zdrowe posiłki oraz tak zwane „nowalije wiejskie”: śmietanę, chleb z masłem, kurczęta, mleko prosto od krowy, a także korzystali z „karuzel do zabawy”. Chętnie wybierano się na całodzienne wycieczki na Bielany, do Ojcowa na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, Tenczynka, czy Krzeszowic, które przez cały wiek XIX i w I połowie XX wieku były popularnym uzdrowiskiem.
W okolicach Krakowa – jak możemy dowiedzieć się w części wystawy poświęconej polskim uzdrowiskom – znajdowały się trzy takie miejscowości zdrojowe; wody mineralne, bogate w siarczany, posiadały nie tylko wspomniane wcześniej Krzeszowice, ale i najstarsze polskie uzdrowisko – Swoszowice – które mianem tym cieszą się po dziś dzień. Również w pobliskim Podgórzu – o czym mało kto wie i pamięta – od 1905 roku funkcjonował zakład wodoleczniczy, utworzony z inicjatywy pewnego architekta, niejakiego Antoniego Matecznego, który dziś kojarzy się krakowianom głównie z rondem w okolicach ulicy Kalwaryjskiej i Wadowickiej. Zdrojowisko „Mateczny” swoje powstanie zawdzięcza przypadkowi: zasłużony architekt i radny miasta Krakowa, przy okazji budowy domu, zamiast do wody pitnej dowiercił się do źródeł wody mineralnej.
Początkowo podróżowano głównie powozami, co nie było najwygodniejszym sposobem przemieszczania się, o czym przekonujemy się, odsłuchując umieszczone na wystawie nagranie z fragmentem listu Zygmunta Krasińskiego do Delfiny Potockiej. Przełomowy okazał się 1847 rok: Kraków zyskał wtedy pierwsze połączenie kolejowe. Jak twierdzi Katarzyna Bury, pociąg miał kluczowe znaczenie dla rozwoju uzdrowisk. Chętnie wyjeżdżano więc na południe: do Krynicy, Szczawnicy i Rabki oraz na wschód Galicji: do Rymanowa, Iwonicza oraz Truskawca nieopodal Drohobycza, który później, w dwudziestoleciu międzywojennym, był jednym z najpopularniejszych uzdrowisk w Polsce. Kuratorki wystawy Jedziemy do wód przypominają również o tym, że wiedzę o właściwościach zdrowotnych wód mineralnych ówcześni ludzie zawdzięczali Józefowi Dietlowi, który był ojcem polskiej balneologii, lekarzem, profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiemu, a także prezydentem miasta Krakowa w latach 1866-1874.
Na wystawie o wypoczynkowych wyjazdach naszych przodków nie mogło zabraknąć części poświęconej najstarszemu polskiemu biuru podróży. Orbis, bo o nim mowa, został założony w 1920 roku we Lwowie przez Ernesta Adama, Maksymiliana Liptay’ego, Józefa Radoszewskiego, Władysława Kesłowicza, Aleksandra Skarbka oraz Ozjasza Wassera, których zamysłem było stworzenie „okna na świat” dla obywateli odrodzonego państwa polskiego oraz ułatwienie im wyjazdów zagranicznych. Jak przekonujemy się na wystawie, przedsiębiorstwo to bardzo prężnie się rozwijało, zakładano nowe oddziały w kraju i za granicą, szybko rozbudowywała się sieć hoteli.
Polecamy również:
Kolejna część wystawy, która tak jak pozostałe gromadzi zdjęcia oraz przedmioty związane z XIX- i XX-wieczną podróżą i wakacjami, poświęcona jest turystyce górskiej i nadmorskiej. Ta druga rozwinęła się na dobre dopiero w okresie II Rzeczpospolitej; znano oczywiście wcześniej uzdrowiska, takie jak Kolberg (Kołobrzeg) czy Zoppot (Sopot), ale wyjazdy nad morze, szczególnie dla krakowian, stanowiły pewne utrudnienie; problemem była nie tylko odległość, ale i granice oraz trudności paszportowe ze strony zaborców. W latach 20. I 30. XX wieku chętnie zaczęto podróżowano do nadmorskich kąpielisk: Hallerowa, Helu, Jastarni czy Orłowa. Na wystawie prezentowane są niezbędne do wypoczynku nad morzem rekwizyty: stroje kąpielowe oraz kosz wiklinowy – wynalazek Wilhelma Bartelmana.
Natomiast wyprawy w „dzikie”, górskie krainy zyskały popularność już w II połowie XIX wieku, wraz z rozwojem turystyki tatrzańskiej. Kuratorki wystawy w Kamienicy Hipolitów przypominają o tym, że góry cieszyły się powodzeniem nie tylko w miesiące letnie, ale również zimą, kiedy to z przyjemnością oddawano się narciarstwu. Na wystawie odnajdziemy pocztówki oraz pamiątki: bibeloty z widokami, szkatułki z motywami góralskimi czy zasuszone szarotki, które stanowiły miłe wspomnienie z pobytu w górskim kurorcie.
Wielka historia: rok 1914 i legiony Piłsudskiego
Raduje się serce,
Raduje się dusza,
Gdy pierwsza kadrowa
Na wojenkę rusza!
(Tadeusz Ostrowski, Wacław Łęcki, Pieśń pierwszej kompanii kadrowej)
Latem 1914 roku krakowianie jak co roku tłumnie i chętnie opuszczali miasto; podróżowali do uzdrowisk i górskich kurortów, urządzali mniejsze lub większe wycieczki krajoznawcze, jednak wszystko to odbywało się w cieniu wielkiej historii. W „Ilustrowanym Kurierze Codziennym”, obok informacji o spektaklach grup teatralnych w tym czy w tamtym uzdrowisku, znaleźć można przede wszystkim politykę. Łatwo możemy sobie wyobrazić czym żyli zarówno pozostający w Krakowie, jak i wypoczywający poza nim. W numerze z 31 lipca 1914 roku czytamy o tym, „kto jest zobowiązany do służby pospolitego ruszenia” – wszak lada chwila może zostać ogłoszona powszechna mobilizacja. Jednak począwszy od 3 sierpnia Kraków żył już tylko wojną.
6 sierpnia nad ranem, z krakowskich Oleandrów wyruszała Pierwsza Kompania Kadrowa. W ten oto sposób rozpoczął się czyn zbrojny Polaków w Wielkiej Wojnie. Wydarzenie to, jak również 100-lecie czynu legionowego, upamiętnia skromna jak na tę okazję wystawa w Wieży Ratuszowej: Kraków – stąd do niepodległości. Wieża Ratuszowa, obok Błoń i Oleandrów, to jedno z wielu krakowskich miejsc związanych z Wielką Wojną. Kuratorzy wystawy przypominają, że to właśnie Kraków sprzed wybuchu I wojny światowej był „polskim Piemontem”, duchową stolicą narodu, w której Polacy mieli „swobodę narodowego rozwoju” (jak pisano w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym” z 7 sierpnia 1914 r.), gdzie działały partie polityczne czy jednostki paramilitarne. Wystawa przybliża również okoliczności powstania Naczelnego Komitetu Narodowego, nad którym przywództwo objął prezydent Krakowa Juliusz Leo; przypomina o wsparciu krakowian oraz wszystkich mieszkańców Galicji, który organizowali w tamtym okresie zbiórki dla polskich oddziałów czy wdów oraz sierot po poległych legionistach. Na wystawie możemy zobaczyć zwieńczenie Kolumny Legionów z 1915 roku, której funkcją było gromadzenie funduszy dla legionów polskich.
Wystawa przybliża również trudną sytuację mieszkańców miasta, będącego wówczas strategiczną dla Austro-Węgier twierdzą; począwszy od 14 września 1914, kiedy to Twierdza Kraków znalazła się w stanie wojny, jej mieszkańcy zaczęli przygotowywać się na możliwą w każdej chwili ewakuację, gromadzili zapasy żywności; w trakcie wojny zmagali się z postępującą drożyzną oraz brakiem towarów.
Zobacz też:
- Droga do niepodległości – kalendarium
- Spór o mit założycielski Drugiej Rzeczypospolitej, czyli dlaczego świętujemy 11 listopada?
Klamrą wieńczącą wystawę jest rok 1918, a konkretniej dwie daty: 28 października, kiedy to została utworzona Komisja Likwidacyjna dla ziem zaboru austriackiego, oraz 31 października upamiętniający przejęcie odwachu przy Ratuszu, rozbrojenie oddziałów zaborcy i ostateczne wyzwolenie Krakowa spod władzy austriackiej.
Spadły z murów orły znienawidzone, a dziś nam obojętne – znikły ze ścian gabinetów portrety niepotrzebne – dokonywała się bezkrwawa rewolucja wojskowa błyskawiczna i śmiała, biorąca w swój rząd obcych generałów i obce wojska – dokonywała się rewolucja, która przekształcała całe związki wojskowe w polskie kadry zbrojne, jak z mitycznych kamieni Kadmosa wyrastały tysięczne zastępy polskich oficerów i polskich wiarusów – na wszystkich czapkach i piersiach pojawiły się polskie orły i narodowe kokardki – wyszła Polska ze stuletniego więzienia na ulice miasta i na pola polskie, i brał w ramiona stęsknioną swoją młodzież, swoich żołnierzy, swoich robotników, swoich chłopów, swój naród cały („Ilustrowany Kurier Codzienny”, 2 listopada 1919, nr 209, s.1.).
Wystawy:
- Jedziemy do wód, Kamienica Hipolitów (plac Mariacki 3), 15 maja – 10 sierpnia 2014 roku.
- Kraków – stąd do niepodległości, Wieża Ratuszowa (Rynek Główny 1), 16 maja – 30 listopada 2014 roku.
Źródła: K. Bury, K. Moskal, Jedziemy do wód, folder Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, Kraków 2014; Kraków w sierpniu, „Kłosy: czasopismo ilustrowane, tygodniowe, poświęcone literaturze, nauce i sztuce”, 21 sierpnia 1875 (9 września), t.21, nr 531; Obrazki wojenne z Krakowa, „Ilustrowany Kurier Codzienny”, 31 lipca 1914, nr 177; „Ilustrowany Kurier Codzienny”, 31 lipca 1914, nr 177; „Ilustrowany Kurier Codzienny”, 7 sierpnia 1914, nr 185; „Ilustrowany Kurier Codzienny”, 2 listopada 1919, nr 209.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz