Maciej Warchoł – „Dawne konstrukcje ciesielskie łacińskiej archikatedry pw. Wniebowzięcia NMP we Lwowie” – recenzja i ocena
Maciej Warchoł – „Dawne konstrukcje ciesielskie łacińskiej archikatedry pw. Wniebowzięcia NMP we Lwowie” – recenzja i ocena
Na tle wszystkich obiektów sakralnych położnych na Kresach Południowo-Wschodnich katedra Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, potocznie zwana katedrą łacińską, zajmuje miejsce szczególne. To bowiem jeden z najważniejszych, a przy tym najstarszych kościołów dawnej Rzeczpospolitej. Choć historycy nie są tu jednomyślni, jego początki mogą sięgać już końca lat pięćdziesiątych XIV wieku, a więc czasów panowania króla Kazimierz III Wielkiego. Na kartach polskiej historii zapisał się jednak dzięki innemu władcy – królowi Janowi Kazimierzowi, który w tej właśnie katedrze złożył słynne śluby lwowskie, oddając pogrążoną w walkach potopu szwedzkiego Rzeczpospolitą pod opiekę Matki Bożej i wzywając naród do stawieniu oporu najeźdźcy.
Przez lata losy katedry układały się różnie. Poddawana była licznym pracom naprawczym i modernizacyjnym – w XVIII wieku przykładowo przekształcono ją na wzór gotycki, tylko po to, by pod koniec następnego stulecia dokonać jej restauracji i regotyzacji. Burzliwy początek XX wieku spowodował wstrzymanie większych prac remontowych. Wrócono do nich dopiero po zakończeniu II wojny światowej, celem naprawy zniszczeń i usunięcia śladów ostrzału. Po tym za gruntowną restaurację świątyni zabrano się dopiero w latach 1999–2000, w związku z planowaną na 2001 rok wizytą Jana Pawła II na Ukrainie.
Ze względu na swoją rangę i ważną rolę w polskiej historii, lwowska katedra od dawna budziła zainteresowanie historyków i badaczy zajmujących się architekturą, szczególnie tą kresową. Przez długi czas prowadzenie jakichkolwiek badań było jednak mocno utrudnione, głównie ze względu na brak dostępu do obiektu i zamknięcie archiwów przed polskimi historykami. To się zmieniło po upadku Związku Sowieckiego i powstaniu niepodległej Ukrainy. Zyskanie dostępu do materiałów źródłowych zaowocowało kilkoma wartościowymi publikacjami – by wspomnieć chociażby o monumentalnej monografii „Katedra łacińska we Lwowie” pióra Jakuba Adamskiego, Marcina Biernata, Jana K. Ostrowskiego i Jerzego T. Pertusa z 2013. Po upływie kilku lat do tematu katedry powrócił Maciej Warchoł – i zrobił to w prawdziwie nowatorski sposób.
Książka „Dawne konstrukcje ciesielskie łacińskiej archikatedry pw. Wniebowzięcia NMP we Lwowie” wydana nakładem Instytutu Polonika poświęcona jest dotąd niezbadanemu zagadnieniu – konstrukcjom ciesielskim zachowanym w katedrze lwowskiej. Dokładniej zaś mowa o więźbach dachowych – elementach niewidzialnych dla turystów i mocno niedocenianych, a odgrywających nieocenioną rolę, bo dźwigających pokrycie dachu i zabezpieczających budynek przed oddziaływaniem czynników atmosferycznych. Publikacja Warchoła jest wyjątkowa z kilku względów.
Już po jej pobieżnym przejrzeniu nie pozostaje nic innego, jak pochylić czoła przed ogromną wiedzą i skrupulatnością autora. Książka naszpikowana jest ogromem fachowej wiedzy – od informacji technicznych i terminologii ciesielskiej, po dołączone doń rysunki inwentarzowe i fotografie, jasno obrazujące opisywane zagadnienia. Nie trzeba jednak obawiać się tematyki. Choć autor porusza wiele specjalistycznych kwestii, robi to w przystępny sposób i posiłkuje się wieloma zdjęciami i ilustracjami, co znacznie ułatwia odbiór.
Wyjątkowość tej książki wynika jednak również z jej szerszego znaczenia. Jak dotąd żadna polska katedra nie doczekała się podobnej monografii – wiele ważnych, wielowiekowych kościołów polskich zostało zniszczonych przez Niemców czy Sowietów w czasie drugiej wojny światowej. Szansa na ich zbadanie pod tym kątem bezpowrotnie minęła. Katedra we Lwowie jest tym samym pierwszym obiektem sakralnym, w przypadku którego udało się przebadać i dokładnie opisać konstrukcje dachowe, co – miejmy nadzieję – posłuży jako impuls do przeprowadzenia podobnych prac także innych obiektów i być może badań porównawczych.
Wreszcie ostatni – być może najważniejszy – powód, za który należy się autorowi ogromne uznanie, to odwaga w przecieraniu szlaków i próba szerzenia dość hermetycznej wiedzy, nie tylko wśród polskich, ale i ukraińskich czytelników – publikacja została bowiem przetłumaczona również na ten język. Nie sztuką jest napisać książkę pogłębiającą dość popularny temat czy odtwarzającą istniejące już schematy badawcze. Sztuką jest popularyzować nieoczywiste zagadnienia i próbować poszerzać wąskie grono ich odbiorców. I nawet jeśli nie jest to tak pasjonująca lektura, jak opowieść o tragicznym pożarze, który w XVI wieku zniszczył katedrę, rozterki późniejszego króla Polski Stanisława Leszczyńskiego, który przyjął w niej chrzest czy walka o ocalenie jej przed niszczycielskim żniwem totalitaryzmów – to zdecydowanie warto po nią sięgnąć. Choćby dla poznania nowej i – jak się okazuje – całkiem ciekawej perspektywy.