M. Zawadzki – „Przewodnik zakochanych, czyli jak zdobyć szczęście w miłości i powodzenie u kobiet” – recenzja i ocena
Z pomocą przybywa ci M. A. Zawadzki, autor wydanej w 1903 roku przez drukarnię N. Cytryna publikacji „Przewodnik zakochanych, czyli jak zdobyć szczęście w miłości i powodzenie u kobiet z dołączeniem rozmówek salonowych i towarzyskich i zbioru listów miłosnych”. Twój, jakże elokwentny instruktor przeprowadzi cię przez wszystkie trudy młodzieńczej miłości – od poznania wybranki serca, aż po ślubny kobierzec.
Najpierw należy ustalić kilka zasad wstępnych, przyjąć pewne założenia a priori. Autor przypomina czytelnikowi, o sprawach podstawowych: mężczyzna w stosunku do kobiety nie powinien nigdy zapominać o swojej przewadze umysłowej i fizycznej (s. 8). Zarazem człowiek pojmujący życie i jego obowiązki poważnie nie powinien nigdy lokować swoich uczuć u kobiet, których zawód nie daje rękojmi, że będą dobremi żonami i matkami (s. 12). Kogo autor ma na myśli? Przede wszystkim: aktorki i artystki! Ale zarazem musimy pamiętać o rzeczy najważniejszej: serce ludzkie jest stworzone do miłości (s. 15). Z tym tylko, że miłości pod pewnymi warunkami i z jasno określonymi ograniczeniami.
Mężczyzna musi znać swoje miejsce i miejsce kobiety. I musi wiedzieć, czego może od wybranki serca wymagać. Po pierwsze powinien wymagać od niej całkowicie czystej przeszłości – tak zwane błędy młodości czy błędy miłości (s. 16) są niedopuszczalne, przynajmniej u płci pięknej. Mężczyzna powinien też wymagać (i to rzecz ciekawa!) by kobieta była piękną, ale przede wszystkim by miała pewien zasób wrodzonej inteligencyi i pewien zasób zdobytej wiedzy (s. 17). Autor rezolutnie stwierdza, że inaczej małżonka męża nie zrozumie, ani się z nim nie porozumie. Do tego dochodzą różne pożądane zalety praktyczne kobiet i fundamentalna zasada: kobieta nie może być artystką! Zawadzki stawia sprawę jasno: niech twoja żona czyta – lecz niech sama, broń Boże, nie pisze! Niech lubi i zna się na muzyce i teatrze – lecz poza amatorskiem domowem graniem na fortepianie niech nie marzy o laurach wirtuozerstwa (s. 18)! Zgoła oczywistą jest inna zasada, że partnerki należy poszukiwać tylko i wyłącznie w obrębie swojej sfery towarzyskiej, narodowości, wyznania i statusu majątkowego – „mieszane” małżeństwa są przecież z samego założenia nieudane (s. 19)!
Autor przedstawia te podstawowe sprawy, a następnie przechodzi do samego podrywu. Tutaj, bez niepotrzebnych opóźnień, omawia od razu sprawę tego, jak należy dogadać się z rodzicami dziewczyny i tym samym rozpocząć okres narzeczeństwa z wybraną damą. A okres ten niech trwa jak najdłużej: niech nikomu bardzo się nie spieszy do ślubnego kobierca, niech nie skraca pięknych umyślnie pięknych przedgodowych dni miłości – bo po ślubie... rozmaicie to bywa (s. 25)!
Podczas pierwszych wizyt u rodziców damy należy pamiętać o szeregu zasad, z których wiele budzi wątpliwości tak w odniesieniu do początków XX wieku, jak i XXI. Przykładowo: przed panią domu należy skłonić oczywiście nieco głowę, wstrzymać się jednak bezwarunkowo od całowania ręki. Jest to brzydka mieszczańska naleciałość, dawno z eleganckich salonów wyrugowana, a obserwowana tylko pilnie przez starych kawalerów (s. 30). Gdy już przekonamy do siebie rodziców (a wybranka serca potwierdzi ich decyzję – choć to tylko formalność), możemy zacząć się z naszą ukochaną spotykać. Ponownie Zawadzki serwuje garść dobrych rad – od sposobu rozmowy, siadania w wagonach i dorożkach po kwestię jakże ważną i dzisiaj: płacenia za wspólne wydatki. Nasz instruktor objaśnia: wstępując ze sprawunkami do sklepów, może [kawaler] rachunki chwilowo za nią regulować. Za powrotem do domu powinna jednak panna natychmiast wyłożone przez narzeczonego pieniądze mu zwrócić, ten zaś powinien bez żadnych zastrzeżeń i wstawań zwrot przyjąć (...). Powinien i to mieć na uwadze, że przyjemność płacenia będzie po ślubie – „cała po jego stronie” (s. 35).O tym, że o seksie z panną rozmawiać nie wolno, bo może ją to zaambarasować (s. 36) napominać nawet nie będę. Przytoczę zaś uwagę o bywaniu w teatrach: bieganie w każdym antrakcie do bufetu, a zwłaszcza zakrapianie się temi spirytualjami, od których potem z ust konkurenta „jedzie” na pannę odór nieprzyjemny – winno być z programu zabawy stanowczo skreślone (s. 37). Sama prawda! Nie pierwsza i nie ostatnia w tej książce. Przytoczmy jednak na koniec jeszcze tylko jedną.
Jak z dziewczyną zerwać? Ano, jest jeden dobry sposób. Jak pisze Zawadzki, zerwanie najlepiej listownie przeprowadzić (s. 45). Prosto i przyjemnie! A co potem? Najlepiej powinien [kawaler] jej imię, nazwisko i osobę wykreślić zupełnie ze swej pamięci i przeszłości (...). Zerwanie ostatecznie zwalnia zupełnie z obowiązku kłaniania się na ulicy, ukłon w tym przypadku byłby wyrazem drwin czy lekceważenia (...). Powinien nawet młody człowiek opuścić zupełnie miasto, w którem była narzeczona przebywa (...) (s. 46-47). Ach, wspaniałe czasy jasnych zasad etykiety!
Reprint
Dawno nie miałem tyle przyjemności z lektury źródła historycznego, co chyba da się poznać z powyższego opisu. Właśnie tak, relacjonując w istocie treść książki, postanowiłem przedstawić ją potencjalnym Czytelnikom. To oczywiście opis jedynie części publikacji – dalej mamy jeszcze wyśmienite rozmówki towarzyskie (P: Powrócę... K: Powrócisz... P: Będziesz mi wiernym? K: Będę! Pamiętaj o mnie i podlewaj kwiatki...!) i listy miłosne, brzmiące tak sztucznie czy wręcz bufaniasto, że aż trudno nie śmiać sie przy ich lekturze.
Książkę polecam serdecznie – zabawa na 2-3 godziny gwarantowana. Zarazem zabawa pouczająca, bo to przecież doskonałe źródło, ukazujące realia życia towarzyskiego (i nie tylko) 100 lat temu. Jak wiele się od tego czasu zmieniło, a zarazem jak wiele dylematów pozostało takich samych... Gratulacje należą się wydawcy, Iskrom, który zdecydował się „odkurzyć” tę kompletnie zapomnianą publikację. I tylko szkoda że cena jest tak wysoka – nawet pięknie wydana książeczka licząca zaledwie 100 stron mogłaby kosztować nieco mniej niż 25 zł.