Lynne Taylor - „Polskie sieroty z Tengeru” – recenzja i ocena

opublikowano: 2010-06-23, 16:26
wolna licencja
Na podkreślenie zasługuje – tradycyjnie już chyba w serii historycznej wydawnictwa „Rebis” – zadbana szata graficzna: zamieszczone na okładce zdjęcie uśmiechniętej grupy dzieci w różnym wieku pozwala nam co nieco wczuć się atmosferę tej grupy sierot, która znalazła się w drugiej części świata. „Dobrą robotę” wykonać też musiał tłumacz, Maciej Szymański, gdyż język książki umożliwia jej „bezbolesne” czytanie.
reklama
Lynne Taylor
Polskie Sieroty z Tengeru
cena:
34,49 zł
Wydawca:
Rebis
Tłumaczenie:
Maciej Szymański
Rok wydania:
2010
Okładka:
twarda
Liczba stron:
320
ISBN:
978-83-7510-349-6

W lutym minęła 70. rocznica pierwszej masowej deportacji polskich obywateli z Kresów Wschodnich na Syberię. Bydlęcymi wagonami – w tej i następnych deportacjach – wywożone były całe rodziny, w tym dzieci. Zesłańczy los pełen był trudów, upokorzeń i codziennej walki o zdobycie kawałka chleba. Dopiero w roku 1941, po podpisaniu układu Sikorski-Majski, pojawiła się na horyzoncie nadzieja – armia gen. Andersa. Zesłańcy rozpoczęli wędrówkę na południe – do miejsc koncentracji Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR. Gdy armia gen. Andersa ruszyła na Bliski Wschód, dzieci, których rodzice albo poszli z generałem na front, albo zdążyli już umrzeć z głodu, chorób i wycieńczenia jeszcze na terenie Związku Radzieckiego – zostały ewakuowane do Indii. Sieroty te niedługo potem zostały wzięte pod opiekę różnych państw, m.in. Nowej Zelandii, a także – Tanganiki, w którym to afrykańskim kraju mieścił się obóz dla dzieci w Tengeru.

Tak rozpoczyna się dramatyczna historia, którą opisuje książka „Polskie sieroty z Tengeru” – jest to historia dzieci, których burzliwe epizody czasów II wojny światowej i okresu powojennego przerzucały przez pół świata. Wędrówkę rozpoczęły w Polsce, by potem trafić „od Syberii przez Afrykę do Kanady”, jak brzmi podtytuł recenzowanej pozycji.

Autorką książki jest Lynne Taylor, profesor Wydziału Historii Uniwersytetu Waterloo w Kanadzie. Jej zainteresowania badawcze oscylują wokół problematyki wojennej i powojennej, zwłaszcza związanej z dipisami, czyli osobami, które wywiezione na przymusowe roboty przez hitlerowskie Niemcy nie wróciła do kraju po zakończeniu II wojny światowej; dipis jest skrótem od angielskiego wyrażenia d(ispleaced) p(erson)s. Książka ta jest owocem jej badań.

Gdy bierzemy do ręki wydawnictwo, które dotyczy historii Polski, a jest napisane przez obcokrajowca i co więcej – stworzone dla obcokrajowców – zawsze rodzi się pytanie, na ile taka pozycja jest adekwatna dla polskiego czytelnika. Przecież cudzoziemcom trzeba więcej pewnych faktów wyjaśniać, a z kolei takie objaśnianie oczywistości mogłoby być rażące dla nas. W tym wypadku, autorka poradziła sobie znakomicie – czytając tę książkę nie czuje się tak bardzo, że jest ona napisana przez kanadyjską historyczkę: zwraca uwagę „wczucie” się w dramat deportacji i powojennych dylematów pozostania na emigracji lub powrotu do „komunistycznej Polski”.

Warto zwrócić uwagę na całą konstrukcję tej pracy. Składa się ona z ośmiu rozdziałów. Narracja jest bardzo płynna i dynamiczna (takie zresztą były losy dzieci-bohaterów książki), może z wyjątkiem środkowej części, opisującej spory między rządami i organizacjami o dalszy los sierot. W tej partii książki dzieci zostały trochę pozostawione na uboczu, a zbyt kronikarsko opisuje się posunięcia rządu brytyjskiego czy urzędników UNRRy. To jednak nie wpływa negatywnie na całokształt książki.

Zamieszczona na końcu publikacji bibliografia pozwala się zorientować, jaka była baza źródłowa tej książki oraz jakie opracowania wykorzystano. Jednym z najważniejszych walorów tej pracy jest to, że w dużej mierze opiera się ona na relacjach, zgromadzonych przez autorkę. W bibliografii podano listę 15 wywiadów przeprowadzonych na przełomie 2006 i 2007 r. z osobami, które przeszły szlak „od Syberii przez Afrykę do Kanady”. Tym bardziej są one cenne, gdyż wymienione osoby, to jedni z ostatnich żyjących przedstawicieli społeczności sierot z Tengeru.

reklama

Taki wybór bazy źródłowej umożliwił autorce „wykorzystanie” osób, z którymi przeprowadziła wywiady, jako bohaterów tej książki, z którymi spotykamy się w różnych etapach ich tułaczki. Czytając opis życia w obozie w Tengeru nie mamy do czynienia z oderwanymi postaciami – one pojawiły się na kartach książki wcześniej, przy relacjonowaniu deportacji, a także są obecne później, gdy dowiadujemy się np. w kim podkochiwały się niektóre dziewczęta w obozie w Bremerhaven. Ponadto, narracja książki nie kończy się w momencie pojawienia się dzieci w „nowej Ojczyźnie”. Autorka skrótowo przedstawia nam również, jak potoczyły się losy dzieci w Kanadzie: jak zakładały rodziny, zaczynały kariery zawodowe. Dzięki temu postaci, które prof. Tylor opisuje, są dla nas bardzo żywe, a poprzez to cała książka nabiera kolorytu.

Autorka także bardzo rzetelnie przedstawia próby rządu warszawskiego, dokonywane pod koniec lat 40., w celu przejęcia kontroli nad grupą dzieci i repatriowania ich do Polski Ludowej. (A gdy to się nie udało – rozpoczęto oszczerczą kampanię przeciwko USA i Kanadzie.) Opis jest nie tylko dobrze skonstruowany literacko, ale również wyważony. Obrazu dopełniają cytowane tytuły artykułów w polskiej prasie, która włączyła się w kampanię walki o dzieci „porwane” przez Międzynarodową Organizację Uchodźców (IRO) i przetransportowane do Kanady rzekomo „wbrew ich woli”.

Jako swego rodzaju wadę książki mógłbym wymienić wybranie systemu przypisów końcowych, a nie dolnych, mam jednak świadomość, że przy takiej publikacji to raczej kwestia smaku. Jeśli zaś mowa o estetyce, na podkreślenie zasługuje – tradycyjnie już chyba w serii historycznej wydawnictwa „Rebis” – zadbana szata graficzna: zamieszczone na okładce zdjęcie uśmiechniętej grupy dzieci w różnym wieku pozwala nam co nieco wczuć się atmosferę tej grupy sierot, która znalazła się w drugiej części świata. „Dobrą robotę” wykonać też musiał tłumacz, Maciej Szymański, gdyż język książki umożliwia jej „bezbolesne” czytanie. Na pierwszych stronach może razić obfitość przypisów redaktora merytorycznego, dra hab. Jakuba Wojtkowiaka z UAM w Poznaniu, ale szybko one znikają – w całej książce jest ich ledwie kilka, nie ma więc uczucia, że redakcja „na siłę” chce poprawiać autorkę: raczej są to właściwe uzupełnienia.

Podsumowując, można spytać, dla kogo to miała być książka i w jakim stopniu jest ona dla tych, dla których była przewidziana. Na pewno jest to publikacja naukowa – nie można jej odmówić tego waloru. W tym aspekcie spełnia ona stawiane przed nią wymogi. Posiada bogatą bazę źródłową (autorka oparła się na materiałach archiwalnych – z pięciu archiwów), temat jest rzetelnie i dokładnie opracowany. Takie stwierdzenia nie wyczerpałyby jednak oceny „Polskich sierot z Tengeru”. Jest to także ciekawa książka dla osób z mniejszym zacięciem naukowym lub tych, którzy mniej się tą tematyką czy epoką interesują. Nie wiem, czy to zasługa anglosaskiego podejścia do narracji, czy po prostu talent literacki autorki; wiem jedno – tę książkę warto przeczytać.

reklama
Komentarze
o autorze
Robert Skarżycki
Studiuje historię na Uniwersytecie Warszawskim; członek Studenckiego Koła Naukowego Historyków UW i Korporacji Akademickiej „Respublica”.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone