„Ludzie z listy Schindlera - Józef Bau”
Wystawa w Muzuem Historycznym Miasta Krakowa, Oddział Fabryka Schindlera
Wystawę otwiera kilka grafik przedstawiających czasy wojny % Kolejna wystawa poświęcona ocalonym z "Listy Schindlera" - tym razem bohaterem jest grafik, Józef Bau. % Gdyby zapytał Pan na ulicy powojennego Krakowa czy Warszawy, kto to jest Józef Bau, to przeciętny inteligent w tym czasie powiedziałby: znam go, to jest przecież autor rysunków satyrycznych "Przekroju"! Tak na pytanie o to, kim był Józef Bau i dlaczego warto organizować wystawę jemu poświęconą opowiada Wojciech Górny, pracownik muzeum. Co pół roku krakowskie muzeum historyczne organizuje krótką wystawę poświęconą jednej z osób ocalonych z Zagłady i znajdujących się na tzw. „Liście Schindlera”. Celem ekspozycji, oprócz pokazania cennej dokumentacji historycznej dotyczącej Krakowa w okresie wojny, jest pokazanie losów ocalonych: ile dobrego wynikło z tego, że dana osoba przeżyła wojnę, czym mogła się w związku z tym zająć, co osiągnąć. Jak przyznaje Górny, jej celem jest także złożenie hołdu tym osobom i podtrzymywanie pamięci o ich losach. W przypadku Józefa Baua materiał jest szczególnie wdzięczny i cenny. Bohater wystawy był bowiem nie tylko świadkiem wydarzeń z czasów wojennej zawieruchy, ale również artystą-grafikiem, obdarzonym zarówno zdolnościami manualnymi, jak i dużym dystansem oraz poczuciem humoru.
Wystawa jest skromna, zajmuje tylko jedną salę. Ekspozycja ma przede wszystkim charakter historyczny, a jej układ jest chronologiczny. Prezentuje pamiątki od czasów przedwojennych aż po późne rysunki Baua, powstałe już w Izraelu. Osobiste pamiątki stanowią jednak mały procent wystawy, większość zajmują dzieła artystyczne. Począwszy od wierszy i szkiców z czasu pobytu w obozie w Płaszowie, przez rysunki satyryczne z powojennego „Przekroju”, aż po późne, samodzielne obrazy. Ekspozycję wieńczy prezentacja filmowa. W latach pięćdziesiątych Bau wyemigrował bowiem z Krakowa do państwa żydowskiego. Oprócz znakomitych grafik, od zera tworzył tam izraelskie kino animowane: był autorem filmów krótkometrażowych (głównie edukacyjnych) jak i reklam, nazywano go izraelskim Waltem Disney'em. Jego filmy przesiąknięte są życzliwym dowcipem, często skierowanym na wykpiwanie ludzkich wad, takich jak skąpstwo czy złośliwość. Szczególnie urzekający jest film propagujący podróże do Izraela i jednocześnie przestrzegający turystów przed nieuczciwymi taksówkarzami.
Co jest charakterystyczną cechą zgromadzonych na wystawie dzieł? Oprócz starannej kreski jest nią zdystansowane i bezpretensjonalne podejście do opisywanej rzeczywistości. Rysunki satyryczne wpisują się w tradycję celnej, ale życzliwej krytyki ludzkich przywar i słabości. Pojawiają się także pojedyncze satyry odnoszące się do sytuacji międzynarodowej. Trudno wręcz się oprzeć wrażeniu, że niektóre jej przykłady w ciągu pięćdziesięciu lat nie straciły wiele na swej aktualności. Na mnie osobiście największe wrażenie zrobiły wiersze pisane w czasie wojny. Zdradzają one z jednej strony ogromne emocjonalne zaangażowanie i wzburzenie otaczającym złem wojny, a z drugiej starannie uciekają od uogólnień i moralizowania. Dowcip i zdystansowane, ale jednocześnie pełne zrozumienia i wyrozumiałości podejście to właśnie najważniejsze cechy jego twórczości.
My muzealnicy wiemy, że historia historią, ale wystawa musi być atrakcyjna wizualnie - zapewniają organizatorzy. Owszem, postarali się oni o to, by zgromadzić różnego rodzaju dzieła, łącznie z filmami. Niestety momentami tworzy to wrażenie pewnej przypadkowości i chaosu, który dodatkowo potęgowany jest muzyką stanowiącą ilustrację filmów. Dobrze uzupełnia ona same animacje i można ją dobrze usłyszeć w całej sali. To drugie jednak, w połączeniu z faktem iż jest ona powtarzana co kilka minut przy kolejnym wykonaniu, potrafi skutecznie zmęczyć zwiedzającego.
Ekspozycja ułożona jest chronologicznie i ma być reprezentacją całej twórczości. Zamierzenie to powiodło się, ale widocznie kosztem kontekstu. Autorzy wystawy podkreślają mocno więzy łączące bohatera z Polską przy zachowaniu żydowskiej tożsamości. Jak wspomina Górny, opowiadając o krakowskiej społeczności żydowskiej jako najlepiej zasymilowanej w Polsce, był to zarówno izraelski patriota jak i znany wszystkim Józio Bau. Dowodem tego ma być także fakt, że - w przeciwieństwie do większości obywateli nowego państwa izraelskiego - Bau wychowywał swoje dzieci tak, by dobrze znały także język polski. O większości tych faktów dowiedziałem się jednak od pracownika muzeum. Niestety, nie widać ich ani w opisach, ani w doborze eksponatów. Polecam więc lekturę dość obszernych materiałów dostępnych przy kasie muzeum, gdzie można się dowiedzieć szczegółów. Każdemu zwiedzającego mogą one dostarczyć interesującej perspektywy.
Warto też wspomnieć, że córki artysty prowadzą dziś muzeum jego dorobku w Izraelu. Obecna wystawa w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa jest więc unikalną okazją, aby obejrzeć większą liczbę jego dzieł w jednym miejscu. Jedyną na świecie dużą kolekcją jest właśnie wspomniane muzeum w Izraelu, skąd wypożyczone zostało większość eksponatów obecnych na ekspozycji.
Czy wystawa w MHK godna jest uwagi? Zdecydowanie warto przyjrzeć się twórczości Józefa Baua, szczególnie, że tak dobrze znana przed kilkudziesięciu laty, dziś jest niemal zupełnie zapomniana. Tymczasem, dzięki dowcipowi i dystansowi oraz niewątpliwym zdolnościom artystycznym, jest ona ogromnie cenna. Niestety, organizatorzy wystawy nie uniknęli wrażenia chaosu, wybierając chronologiczny, a nie tematyczny układ ekspozycji. Pewien niedosyt może także budzić jej skala - liczba eksponatów jest mimo wszystko ograniczona, wystawę można starannie obejrzeć w niespełna pół godziny. Czy warto ją polecić czytelnikom? Bez wątpienia tak, ale jedynie dociekliwi, którzy rzucą okiem na dodatkowe materiały, będą mieli realne szanse na pełne zrozumienie zamysłu organizatorów.
Redakcja: Michał Przeperski
Zdjęcia: Bartłomiej Czajka. Za zgodę na ich wykonanie dziękujemy Muzeum Historycznemu Miasta Krakowa