Ludwik Stomma - „Historie niedocenione” – recenzja i ocena
Ludwik Stomma jest antropologiem i etnologiem, a także publicystą i wykładowcą uniwersyteckim. Wykładał na Uniwersytetach Warszawskim i Jagiellońskim oraz na Sorbonie, od 1981 roku mieszka na stałe we Francji, regularnie też publikuje w tygodniku „Polityka”. „Historie niedocenione” są kontynuacją jego „Historii przecenionych”, wydanych także w 2011 roku.
Ocena niedocenionego.
Na początku trzeba uczynić pewne zastrzeżenie: recenzowana książka w żadnym stopniu nie jest pozycją historyczną. Najbliższe prawdy będzie określenie jej zawartości jako zbioru refleksji i przemyśleń luźno opartych na historii.
Stomma sam pisze, że w książce znajdziemy: siedemnaście powszechnie znanych zdarzeń z historii świata, które traktujemy jako odległe i pozbawione znaczenia w codziennym życiu. Stwierdzenie to budzi pewne wątpliwości. Abstrahując od smutnego faktu, że świadomość historyczna wśród naszych współobywateli w większości leży, niektóre wydarzenia trudno mi uznać za powszechnie znane. Nawet wśród osób wiedzących o bitwach pod Poitiers i Jerez de la Frontera nie wszyscy słyszeli o bitwie pod Covadongą, historia wyprawy atamana Jermaka to zazwyczaj terra incognita (ba, dobrze, jeśli ktoś w ogóle jest świadom istnienia Jermaka Timofiejewicza), natomiast Valmy kojarzy się raczej z nazwiskiem jednego z bohaterów powieści „Dzień Szakala”, nie zaś z bitwą, która uratowała rewolucję francuską. Z drugiej strony nikt nie jest w stanie potraktować Holocaustu jako wydarzenia zapomnianego, pamięć o ruchu krucjatowym ma się wręcz coraz lepiej, o Joannie d’Arc wiedzą nawet osoby, którym wieki średnie kojarzą się tylko z serią „Assassin’s Creed”, zaś historia Adama i Ewy jest znana nawet zakamieniałym, antyklerykalnym ateuszom.
Po przytoczeniu każdego wydarzenia następuje dłuższa lub krótsza refleksja na jego temat. Niekiedy są one mocniej oparte o fakty historyczne, czasem słabiej. Gdyby nie fakt, że nie jest to książka historyczna, brak pewnych faktów i pominięcia należałoby wytknąć jako zauważalne błędy. Na przykład w rozdziale tyczącym rywalizacji między kulturą Anglii i Francji, kiedy jako przykład przewagi kultury francuskiej podane jest używanie języka francuskiego przez angielską arystokrację. W książce historycznej w tym miejscu powinna pojawić się informacja, że większość tej arystokracji przypłynęła z Francji z Normanem, Wilhelmem Zdobywcą.
Na przestrzeni kilku stron Stomma szkicuje wpływ danego wydarzenia na historię i dzisiejszy świat. To karkołomne zadanie, wymagające wielkiej erudycji. Dokonanie czegoś takiego przy tak ograniczonej ilości miejsca zasługuje na uznanie. Dzięki „Historiom niedocenionym” możemy zapoznać się z przekrojowym spojrzeniem. Pokazuje nam ono możliwość interpretacji danego wydarzenia i nakłania do własnych refleksji i oceny prawdziwości niektórych tez. Po pokazaniu nam zupełnie nowych sposobów interpretacji sami zaczynamy sie zastanawiać, czy faktycznie, jak chce Stomma, to Urban II jest odpowiedzialny za współczesny terroryzm islamski, na ile z powodu spożycia jabłka z Zakazanego Drzewa każdy chrześcijański samiec uważa w głębi ducha, że panować będzie nad samicą lub na ile potępienia zasługują arystokraci ancient regime’u, którzy uciekli przed śmiercią poza granice Francji i szukali pomocy na innych dworach dla swego władcy i porządku, którego byli elementem. Osobiście właśnie to nakłonienie do samodzielnego interpretowania wydarzeń historycznych uważam za największą zaletę tej pozycji.
Książka przypomina w pewien sposób „Krótką historię Anglii” Chestertona, są jednak i zdecydowane różnice. Stomma nie jest historykiem, lecz antropologiem i publicystą. Tam, gdzie Chesterton twardo trzyma się faktów, Stomma pozwala sobie na podejście zdecydowanie swobodniejsze, dzieląc się swoimi własnymi przemyśleniami, pokazując nam swój system wartości, inspiracje i ideały. Z o wiele większą swobodą operuje też interpretacją faktów, nie uciekając przed pokazywaniem swojego osobistego do nich podejścia. Nie krępuje się także przed okazywaniem, po której stronie danego konfliktu lokuje swoje emocje, dzięki czemu „Historie niedocenione” zyskują wymiar książki bardziej osobistej. Stomma nie waha się wyrażać własnych opinii i wartości, pisząc na przykład w rozdziale poświeconym Igrzyskom Olimpijskim 1896 roku: Dlatego nie ma u nas szans Edyta Górniak, która zaśpiewała hymn polski wprawdzie bardzo ładnie, ale nie tak, jak przywykli go interpretować prawdziwi kibice po wódce i salcesonie i dodając ironicznie Zresztą to jakaś Cyganka, a baron de Coubertin nie znosił Żydów.
Kolejne rozdziały pisane są piórem lekkim i pełnym erudycji, co znakomicie ułatwia lekturę i sprawia, że czyta się je łatwo i z zainteresowaniem. Jest to duży plus, pozwala bowiem żywić pewną nadzieję, że zainteresowane lekko podaną historią osoby zaciekawią się danymi tematami i sięgną głębiej, usiłując dowiedzieć się więcej.
Technikalia
Książka wydana została w wygodnym formacie, jej czcionka jest duża i z wyraźnymi odstępami, ułatwiającymi lekturę. Pozbawiona jest pomyłek drukarskich, wydana na lekko kremowym papierze. Miękka okładka jest dość wytrzymała i z godnością znosi transport. Lekko łamie się tylko w dwóch trzecich szerokości, w miejscu, gdzie kończą się skrzydełka.
Podsumowanie
Najnowsza książka Ludwika Stommy nacechowana jest podejściem osobistym, pełna własnych ocen faktów, własnych interpretacji i ukazująca system wartości Autora. Ten typ pisarstwa, w mojej ocenie, nie ma szans przyjąć się jako typ pisarstwa historycznego, ale świetnie pasuje do uprawianej przez Stommę felietonistyki. I jako taki właśnie zbiór felietonów, pisanych emocjonalnie i z temperamentem, oceniam go dość wysoko.
Redakcja: Michał Przeperski
Korekta: Mateusz Witkowski