Lista niezgody, czyli o tym jak wykaz wydawnictw naukowych podzielił polskich naukowców
O co tyle hałasu, czyli czym w istocie jest wykaz wydawnictw?
Tak szeroko komentowana ostatnio tzw. "lista Gowina" to wykaz 536 wydawnictw publikujących recenzowane monografie naukowe. Został on podzielony na dwa poziomy. Pierwszy obejmuje 36 najważniejszych (głównie anglojęzycznych) wydawnictw zagranicznych, za publikację w których naukowcy otrzymają 200 punktów. Z kolei drugi poziom to wydawnictwa głównie polskie, którym przypisano 80 punktów.
Czemu służy taki wykaz? Dorobek naukowy każdego akademika przeliczany jest na punkty, które otrzymuje on m.in. za publikację książek oraz artykułów w czasopismach. Punkty te przekładają się na jego efektywność zawodową i uzyskanie konkretnej kategorii naukowej wydziału, od której uzależniona jest także dotacja przyznawana uczelniom. Jak czytamy na stronie Konstytucji dla Nauki:
Wprowadzenie wykazu wydawnictw monografii naukowych do polskiego systemu
ewaluacji nauki ma na celu usunięcie z przestrzeni komunikacji naukowej wydawnictw
nierzetelnych, które często deklarują możliwość opublikowania dowolnego dostarczonego
im materiału jako monografii naukowej. Wolą środowiska naukowego – wyraźnie
zaakcentowaną na konferencji z cyklu Narodowego Kongresu Nauki w Poznaniu
w lutym 2017 r. – jest, aby w przestrzeni komunikacji osiągnięć polskich naukowców
funkcjonowały jedynie takie wydawnictwa, które stosują podstawowe zasady etyki
publikacyjnej oraz posiadają ustaloną procedurę recenzowania proponowanych
im tekstów naukowych. To właśnie te dwa minimalne wymogi zostały wskazane
jako jedyne wytyczne dla wydawnictw, które chciałyby znaleźć się w wykazie MNiSW.
Minister Jarosław Gowin zapowiedział, że reforma ma na celu odejście od „punktozy” oraz promowania ilości kosztem jakości. Czy rzeczywiście uda się osiągnąć te rezultaty dzięki nowemu rozporządzeniu? Część środowiska naukowców jest rozczarowana opublikowanym wykazem. Powód? Na liście obok wydawnictw związanych z uczelniami i instytucjami naukowymi, znalazły się takie, które jak wskazują oponenci, w gruncie rzeczy zajmują się wydawaniem modlitewników oraz rozmaitych dewocjonaliów, bądź też pseudonauką. Dodatkowo, w spisie ujęto wydawnictwa wszystkich uczelni. Nie zastosowano zatem żadnej selekcji, mieszając te prestiżowe z kiepskimi.
Emanuel Kulczycki, przewodniczący 15-osobowego zespołu naukowców ustalającego listę wydawnictw, poproszony o udzielenie komentarza na temat tejże, odpowiedział, że podjął decyzję o nieudzielaniu komentarzy o wykazie wydawnictw. Jednakże na prowadzonym przez siebie blogu zaznaczył:
Ogłoszony wykaz jest, jak wspomniano, dopiero pierwszą formą
sklasyfikowania wydawnictw na potrzeby ewaluacji jakości działalności
naukowej. Wydawnictwa, które nie znalazły się w wykazie obecnie ogłoszonym,
będą mogły złożyć wnioski o uwzględnienie ich w wykazie.
Oceny wniosków dokona Komisja Ewaluacji Nauki, której pierwsza kadencja
rozpocznie się 1 marca 2019 r. Szczegółowe informacje dotyczące zakresu i formy
danych przedstawianych we wniosku oraz procedury aplikowania wydawnictw
o ocenę KEN w celu umieszczenia ich w wykazie, zostaną ogłoszone odrębnym
komunikatem, po ich opracowaniu przez Komisję. Sporządzenie wykazu wydawnictw
stosujących się do przyjętych na całym świecie zasad etyki publikacyjnej
jest ważnym krokiem w kierunku podnoszenia jakości polskiej nauki.
W wykazie zabrakło liczących się wydawnictw regionalnych
Zdaniem prof. Wojciecha Burszty z SWPS, antropologa kultury, kulturoznawcy, eseisty i krytyka kultury:
Przedstawiony przez MNiSW wykaz wydawnictw jest parodią solidnego podejścia
do - i tak dyskusyjnego samego w sobie - "rankingowania" wydawnictw. Po pierwsze,
taki wykaz każdy ze świata nauki mógłby zrobić sam w kilka dni, do tego lepiej,
gdyż pewnie uwzględniałby renomowane wydawnictwa francuskie, niemieckie, włoskie
czy hiszpańskie. Anglocentryczność widzenia jakości publikacji humanistycznych
jest ewidentna i w tym sensie Minister Gowin uprawia formę uznania postkolonialnego
statusu polskiej humanistyki. Ale w tym zakresie wykaz można zmienić i uzupełnić.
W wykazie ujęto wszystkie wydawnictwa wydawane przez uczelnie wyższe, zarówno te renomowane, prowadzące studia licencjackie, magisterskie i posiadające uprawnienia do nadawania stopni naukowych doktora oraz doktora habilitowanego, jak i te nieposiadające takich uprawnień, co też zauważa profesor Burszta, mówiąc, iż:
Część polska wykazu to wielce uznaniowe podejście do sprawy - z automatu
wszystkie wydawnictwa uczelniane (nawet jeśli nie istnieją, jak w wypadku mojego
macierzystego Uniwersytetu SWPS; na tej zasadzie 80 punktów ma mieć też wydawnictwo
Akademii im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie, która nie ma żadnych uprawnień doktorskich
i niemal żadnego dorobku naukowego), nie wiadomo dlaczego są witryny literackie (...),
a nie ma solidnych wydawnictw regionalnych.
Kolejnym argumentem budzącym wątpliwość jest fakt, że na liście znalazły się liczne wydawnictwa kościelne. Aspekt ten prof. Burszta komentuje następująco:
Do tego ukłon w stronę środowisk katolickich i sporo witryn z tego kręgu,
które nie są w pełni naukowe, ale nade wszystkie ideologiczne...
Po trzecie, środowisko humanistyczne nie miało możliwości wskazania wydawnictw,
w których de facto publikują naukowcy i naukowczynie. Na tej zasadzie nie ma
w wykazie prywatnego Wydawnictwa Naukowego Katedra w Gdańsku, które wydało
ponad 100 ważnych książek zakresu kulturoznawstwa, antropologii, pedagogiki, socjologii,
historii, literaturoznawstwa etc. (także materiały ze zjazdów kulturoznawczych i socjologicznych).
Brak jego uwzględnienia skutkuje wycofywaniem już przygotowanych do druku książek
i odejściem części naukowców do innych wydawnictw…
Kup e-booka: „Polacy na krańcach świata: XIX wiek”
Książka dostępna jako e-book w 3 częściach: Część 1, Część 2, Część 3
Ministerstwo zapowiedziało, że krytykowana przez środowisko lista wydawnictw jest zaledwie jej pierwszą wersją i sukcesywnie będzie ona modyfikowana oraz uzupełniana. Jednakże zapewnienie to nie przekonuje naukowców.
Zobaczymy, czy w marcu będą możliwe korekty listy i jak to będzie zorganizowane.
Ale już teraz zaczyna się "kombinowanie", jak się urządzić i co się opłaca w kontekście
nowych zasad. To jest korozyjne dla uprawiania humanistyki, dla której zasadą powinno
być to, że to autor/autorka decydują, gdzie chcą opublikować swoje prace, a recenzenci
i krytycy oceniają poziom ich pracy, a nie to, gdzie ją opublikowali. Tym bardziej, że niebawem
100 proc. będzie miała formę cyfrową, dostępną więc do oceny dla wszystkich, którzy będą
chcieli to zrobić. Jednym słowem - lista jest nieporozumieniem, przyczyni się do podziału środowiska
i uruchomi działania, których głównym celem będzie właśnie - rzekomo niedobrze widziana
przez Ministerstwo - punktoza. Polecam mądrą książkę Jerry'ego Z. Mullera „The Tyranny of Metrics”,
w której autor pokazuje konsekwencje zawierzenia podobnemu podejściu w nauce i innych dziedzinach
naszego obecnego życia - komentuje prof. Burszta.
Ocenie powinny podlegać publikacje, nie wydawnictwa
Negatywny stosunek nie tylko do tej konkretnej listy, ale i tworzenia rankingów ma profesor Antoni Dudek, politolog, członek Rady Instytutu Pamięci Narodowej (2010–2016), profesor zwyczajny Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, który poproszony o komentarz w sprawie opublikowanego wykazu wydawnictw konstatuje:
Listę wydawnictw naukowych uważam za bezsensowną w założeniu,
gdyż ocenie powinny podlegać konkretne publikacje, a nie firma które je drukuje.
To diametralnie inna sytuacja niż w przypadku czasopism naukowych i dziwię się,
że urzędnicy MNiSW tego nie rozumieją.
Wielu naukowców nowy wykaz wydawnictw nie przekonuje. W odpowiedzi na sygnały napływające z całej Polski, zaniepokojone rozwojem wypadków Polskie Towarzystwo Historyczne i Wydział Historyczny Uniwersytetu Warszawskiego i za aprobatą przewodniczących komitetów nauk humanistycznych przy wydziale pierwszym PAN, postanowiło zwołać w sobotę, 26 stycznia, Nadzwyczajny Kongres Humanistyki Polskiej.
Nadzwyczajny Kongres Humanistyki Polskiej
Efektem obrad było przyjęcie uchwały zakładającej konieczność wstrzymania się z wprowadzaniem w życie wydanych oraz przygotowywanych rozporządzeń do obowiązującej od początku tego roku akademickiego ustawy o szkolnictwie wyższym i nauce (Konstytucji dla Nauki). Co więcej, naukowcy podkreślają, że jeśli ministerstwo zignoruje ich oczekiwania, na uczelniach rozpoczną się protesty.
Uczestnicy Nadzwyczajnego Kongresu Nauk Humanistycznych podkreślają, że zdecydowanych zmian wymagają rozporządzenia dotyczące: wskaźników kosztochłonności badań naukowych, klasyfikacji dziedzin i dyscyplin naukowych oraz ewaluacji nauki w dziedzinie nauk humanistycznych.
W Uchwale Nadzwyczajnego Kongresu Nauk Humanistycznych z dnia 26 stycznia 2019 r. czytamy:
W związku z powyższym oczekujemy odstąpienia od tych praktyk poprzez umożliwienie
wyboru różnych strategii publikacyjnych. Sprzeciwiamy się odgórnej decyzji o przypisaniu
monografiom publikowanym w polskich wydawnictwach rażąco mniejszej
wartości punktowej. Domagamy się utrzymania statusu monografii i takiego samego
punktowania edycji źródłowych, katalogów źródeł oraz wydawnictw słownikowych i syntez.
Oczekujemy ustalenia wartości punktowej wybitnych monografii wydawanych w wydawnictwach
krajowych na poziomie minimum 75 % wartości punktowej monografii z poziomu drugiego
określonego w projekcie rozporządzenia MNiSW z 18 stycznia 2019 roku.
Oczekujemy wprowadzenia analogicznego systemu oceniania umożliwiającego
zachowanie wielości strategii publikacyjnych dla czasopism.
Uczestnicy Kongresu wzywają Ministerstwo do wycofania się z wydanych oraz wstrzymania
prac nad dalszymi rozporządzeniami. Niosą one bezpośrednią groźbę zmarnowania
znacznej części dorobku humanistyki polskiej, w dalszej zaś perspektywie zagrażają
przyszłości naszych nauk.
Czy obawy naukowców są zasadne?