Leszek Podhorodecki – „Dzieje Ukrainy” – recenzja i ocena
Leszek Podhorodecki – „Dzieje Ukrainy” – recenzja i ocena
Obywatele Ukrainy stanowią obecnie kilkanaście procent wszystkich osób zamieszkałych w Polsce. Zapewne część spośród tych rodzin ukraińskich, która musiała uciekać przed agresją rosyjską do naszego kraju – zdecyduje się na stałe zapuścić korzenie nad Wisłą. Dlatego warto poznać historię Ukrainy, która od kilkuset lat jest związana z polskimi losami.
Książka Leszka Podhorodeckiego jest jednym z najpowszechniejszych kompendiów opisujących dzieje Ukrainy. Mimo, iż lektura ukazała się w 1976 roku, to z małymi wyjątkami, nie straciła na aktualności. Choć jak dodaje wydawca publikacji, Naturalnie razi dziś żargon „klasowy” charakterystyczny dla PRL, niemniej z szacunku dla autentyzmu pozostawiamy go, by udostępnić obecnemu pokoleniu czytelników to zasługujące na przypomnienie dzieło. Należy nadmienić, że w tekście znajdziemy wyraźnie kojarzące się z komunistyczną nowomową wyrażenia typu „ideologia chrześcijańska” czy choćby charakterystyczne zdania, jak to: Zajazd Rad podkreślił jedność Ukrainy z Rosją Radziecką i wezwał naród do walki z okupantem, jednak przewaga wroga była zbyt wielka i mimo bohaterskiego oporu wojsk radzieckich, w ciągu marca Niemcy i Austriacy zajęli Kijów. Z tego też względu, rozdział poświęcony dziejom Ukrainy po 1914 roku całkowicie się zdezaktualizował i publikacja została uzupełniona przez prof. Michała Klimeckiego, który nakreślił okres Ukrainy od wybuchu I wojny światowej do marca 2022 roku. Dlatego też, godne polecenia jest sięgnięcie po wydany również przez Bellonę „Czas samotności” Klimeckiego, który poświęcona jest właśnie ostatniemu stuleciu historii Ukrainy i stanowi rozszerzoną wersją tego, co przeczytamy w ostatnim rozdziale „Dziejów Ukrainy”.
Historia Ukrainy – a precyzyjniej Rusi – sięga ponad tysiąca lat. Natomiast Leszek Podhorodecki zaskakująco cofa nas do czasów jeszcze wcześniejszych – aż do paleolitu. Zapoznamy się z warunkami geologicznymi oraz przyrodniczymi, które kształtowały się na terenie dzisiejszej Ukrainy w różnych okresach prehistorycznych. Dowiemy się, że autorem pierwszego w historii opisu ziem ukrainnych był Herodot, pisząc, że ziemia ta jest równiną obfitującą w trawę i dobrze nawodnioną. Przed erą nowożytną, tamtejsze ziemie były skolonizowane przez Greków. Osiedlali się także Scytowie jak i Antowie. Idąc tropem do czasów wczesnośredniowiecznej Słowiańszczyzny, Leszek Podhorodecki przypomina przy tym kapitalny cytat arabskiego historyka i podróżnika Masudiego: Gdyby Słowianie nie byli tak rozdrobnieni i gdyby pomiędzy poszczególnymi ich plemionami było mniej niezgody, to żadne z ludów na świecie nie byłby w stanie im się oprzeć. Powyższa myśl doskonale oddaje historycznego ducha narodów całej Europy Środkowo-Wschodniej.
Na dalszych stronach „Dziejów Ukrainy” przedstawione zostają początki Rusi Kijowskiej. W tym kontekście, autor przypomina o nieustannie toczonym sporze między naukowcami, kto przyczynił do powstania Rusi Kijowskiej? Oprócz tego, nie brakuje przytoczenia legendy o trzech braciach, która w Powieści lat minionych, stanowi podstawowe źródło historii państwa staroruskiego. Momentem, który datuje się na powstanie Ukrainy, a ściślej mówiąc zakończenia budowy państwa ruskiego – jest przyjęcie chrztu przez Włodzimierza Wielkiego w 988 roku. Śledząc dalsze wydarzenia na wschód od państwa polskiego, zobaczymy podobieństwa do naszej historii, jak rozbicie dzielnicowe czy najazdy Mongołów, które na wieki zaciążyły na dziejach Rusi. Precyzyjniej tłumacząc, spowodowało to ograniczenie kontaktów Rusi z Europą Zachodnią oraz wyraźny zastój w życiu gospodarczym i politycznym. Książęta ruscy dostali się pod zwierzchnictwo chanatu zachodniego zwanego Złotą Ordą i zamiast zjednoczyć się przeciw zaborcom, rywalizowali w zabiegach o godność wielkiego chana. Tym sposobem, ułatwiło to Mongołom sprawowanie władzy nad tak obszernym terytorium – Jeśli będziecie żyć w nienawiści, kłótniach i walkach, to poginiecie sami i zgubicie ojców swoich i dziadów swoich, którą oni zdobyli wielkim trudem – trafnie przestrzegał na łożu śmierci swoich synów Jarosław Mądry.
Kozacy – naród wolnych ludzi
Losy polsko-ruskie są w zasadzie nierozerwalne od czasów zawarcia unii lubelskiej w 1569 roku. Przyłączenie ziem ukrainnych w skład Rzeczypospolitej Obojga Narodów, wpłynęło niekorzystnie na przemiany wewnętrzne i politykę zagraniczną. Państwo polskie mimo zwiększenia stanu posiadania, toczyła nieustanne wojny z Moskwą, Tatrami czy Turcją, co w konsekwencji musiało odbić się na kondycji Rzeczypospolitej. W kontekście zawarcia unii lubelskiej Leszek Podhorodecki wprost pisze o „polskim kolonializmie”. Mówienie o tak zwanym „polskim kolonializmie” jest nie tyle kontrowersyjne, zwyczajnie nieuczciwe – zważywszy na to, że wielu chciałoby go utożsamiać z tym, co wyprawiali Brytyjczycy czy Hiszpanie w Ameryce Południowej oraz w innych zakątkach świata. Oczywiście recenzja nie jest miejscem na dywagacje o istocie kolonializmu, ale bez zrozumienia wielokulturowości Rzeczypospolitej Obojga Narodów, nie sposób zrozumieć naszej historii.
Z wielu ciekawostek zawartych w książce przeczytamy, że nazwa Ukrainy po raz pierwszy została wymieniona w 1590 roku w uchwale „Sejmu warszawskiego” – Porządek ze strony Niżowców i Ukrainy. Natomiast rzeczywista Ukraina zaczęła się od połowy XVI wieku, a więc od czasów Kozaczyzny. Termin kozak jest najprawdopodobniej pochodzenia turecko-tatarskiego i pierwotnie oznaczał człowieka wolnego, awanturnika lub rozbójnika stepowego. Ogólnie rzecz biorąc, Kozacy byli dzielnymi wojakami. Ludźmi, którzy bronili swojej wolności za wszelką cenę. W tym też aspekcie w „Dziejach Ukrainy” jest rozdział poświęcony „codziennemu życiu w kraju nad Dnieprem”. Znajduje się w nim mnóstwo interesujących informacji o egzystencji zamieszkujących tam społeczności między XVI i XVIII wiekiem. Na przykład cytowany w książce francuski inżynier w służbie polskiej, Wilhelm Beauplan pisał: Nie wydaje się, by znalazł się w świecie inny naród, jeśli idzie o folgowanie sobie w piciu. Nie są oni nigdy tak pijani, by nie mogli zacząć pić od nowa, tak się tu w każdym razie mówi, a przynajmniej tak się dzieje podczas odpoczynku. Albowiem w czasie wojny lub z chwilą podjęcia jakiejś innej imprezy zachowują daleko idącą trzeźwość. Ponadto wierzono, że choroby mogą być wywoływane przez stare baby używające podstępnych czarów. W celu zbicia gorączki – rozcieńczano proch strzelniczy z wódką.
Podhorodecki dodaje, że był to lud zręczny, zdolnym, dowcipny, muzykalny czy nieprzykładający zbytniej wagi do wartości materialnych. Zaś najistotniejszą ich zaletą, która idealnie prezentuje obecny stan ducha przeciwko Rosji, było przede wszystkim ogromnie zamiłowanie do wolności.
Zmierzch Kozaków i stracone szanse
Jedną z najistotniejszych dat nie tylko w historii Ukrainy, ale i całej Europy Środkowo-Wschodniej – jest tak zwana ugoda perejasławska z 1654 roku. Na jej mocy ziemie ukrainne zostały poddane pod zwierzchnictwo cara. Bohdan Chmielnicki liczył, że Rosja obroni ich przed Polakami, Tatarami i Turcją. Kozacy nie przewidzieli, że nie będą mieli takiej swobody jak w Rzeczypospolitej, co w konsekwencji zakończyło się całkowitym podporządkowaniem Ukrainy rodzącemu się carskiemu imperium. Po drodze była jeszcze tak zwana ugoda hadziacka, która mogła doprowadzić do stworzenia Rzeczypospolitej Trojga Narodów złożonej z Korony, Litwy, Rusi i zapewne byłaby kolejnym punktem zwrotnym w historii.
Gdy przyjrzymy się historii Ukrainy w ostatnich stu latach, to w zasadzie jest to pasmo smutku, rozczarowań i ogromnego cierpienia ludności zamieszkującej tereny dzisiejszej Ukrainy. Nawet uzyskanie niepodległości po upadku Związku Sowieckiego, nie przyniosło takiej wolności, jakiej pragnęliby sami Ukraińcy. Należy przypomnieć, że w 1991 roku nasz sąsiad był jedną z najbiedniejszych republik sowieckich. Do 2000 roku PKB Ukrainy stanowiło nieco ponad 40% z poziomu 1991 roku. A pierwszy wzrost PKB odnotowano dopiero we wspomnianym 2000 roku. W 2015 roku, Ukrainie udało się uzyskać nieco ponad 60% PKB z początku lat dziewięćdziesiątych. Jakby tego było mało, w 1990 roku na terenie Ukraińskiej SRR uprawiano 55% buraków, 24% zbóż czy 30% ziarna słonecznikowego z całej produkcji w Związku Sowieckim. A w 1999 roku sama musiała zakupić zboże za granicą. Mimo posiadanego potencjału surowcowego powinna być bogatym państwem – ale historia uczyniła ją biedną – powtarzając precyzyjnie za dr. Jackiem Bartosiakiem. Wynikiem tego stanu rzecz jest to, że przemysł dostał się w ręce „klanów”, a więc ludzi wywodzących się najczęściej z komunistycznej nomenklatury. Szerzej o najnowszej historii Ukrainy pisze Michał Klimecki w „Czasie Samotności”, która jest rozszerzoną wersją ostatniego rozdziału recenzowanej lektury.
„Dzieje Ukrainy” Leszka Podohorodeckiego to w zasadzie wstęp do szczegółowego zapoznania się z historią naszych wschodnich sąsiadów. Jak na pracę naukową, lekturę czyta się płynnie i w wielu momentach daje do zastanowienia – jak potoczyłaby się historia, gdyby ówcześni „władcy” podjęli odmienne decyzje? W końcu dzieje Ukrainy to również dzieje Polski.