Leszek Jodliński – „Puste krzesła. Historie Żydów ze Śląska” – recenzja i ocena
Leszek Jodliński – „Puste krzesła. Historie Żydów ze Śląska” – recenzja i ocena
Leszek Jodliński jest historykiem sztuki, wykładowcą Uniwersytetu Śląskiego i menedżerem kultury. Pełnił m.in. funkcje dyrektora Muzeum Śląskiego w Katowicach i dyrektora Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. Zajmuje się działalnością pisarską i wydawniczą.
Niedawno na naszym rynku wydawniczym ukazała się jego książka zatytułowana „Puste krzesła. Historie Żydów ze Śląska”. Zacznijmy od strony wizualnej. Trzeba przyznać, że sama koncepcja wydania może się podobać. **„Puste krzesła” to estetycznie wydana, bogato ilustrowana praca. **Uwagę zwracają ciekawe, właściwie i subtelnie wkomponowane w treść fotografie oraz ilustracje. Ukazują one zarówno świat, który bezpowrotnie odszedł, jak i ślady po tym świecie. Materiał ikonograficzny to odrębna opowieść. Widać, że autor jest muzealnikiem, ponieważ doskonale wie, jak ubarwić narrację, a jednocześnie jej nie zgubić przy wykorzystaniu materiału zdjęciowego. Wie też, jak sprawić, by w oczach odbiorcy jedno zdjęcie lub jeden artefakt stały się przyczynkiem do pogłębionej refleksji i same w sobie opowiadały oddzielną historię. Nieliczne, rozproszone fotografie urastają tu bardziej do rangi symbolu ulotności ludzkiego losu oraz tragedii Żydów ze Śląska, a te współczesne – pokazujące lata zaniedbań kolejnych decydentów politycznych. Do nich jeszcze wrócimy.
Historie przedstawione przez Jodlińskiego są bez wątpienia warte uwagi. Autor ze strzępów opowieści, artefaktów i wyblakłych fotografii (vide: jarmułka Samuela Hirscha podarowana Muzeum Górnośląskiemu, którą dawny właściciel nosił na głowie, gdy śpiewał w bytomskiej synagodze) wydobywa najzupełniej indywidualne doświadczenia, które pozostaną już na zawsze zaklęte w nielicznych zabytkach kultury materialnej. Ta nostalgiczna opowieść kryje też w sobie pretensje, które brzmią niestety gorzko. Powinniśmy jednak pamiętać, że opisywana przez Jodlińskiego społeczność żydowska na Śląsku przed II wojną światową znajdowała się w strefie kultury niemieckiej. A więc łączy niemieckie „wczoraj” z polskim „dzisiaj”. Gdzie więc leży odpowiedzialność?
W celu przedstawienia historii śląskich Żydów autor przyjął formę reportażu. Stąd też język przez niego używany jest mniej zobowiązujący. Momentami staje się wręcz chaotyczny, a nawet rwany, jak gdyby autor chciał przekazać zbyt wiele myśli za jednym zamachem. Gdy oskarża o zaniedbania, trudno powiedzieć, czy wini za nie konkretnych polityków, konkretne ekipy, lokalne społeczności, czy może wszystkich razem? Gdy natomiast formułuje postulaty, również kieruje je do bliżej niesprecyzowanego odbiorcy. Takie przynajmniej można odnieść wrażenie. Jak inaczej rozumieć ostatni (zamykający!) książkę tekst zatytułowany „Hollywood nie dla Śląska”, w którym autor polemizuje z i tak życzeniowym artykułem jednego z publicystów dziennika „Rzeczpospolita”. Ten ostatni poszukiwał wyrazistych bohaterów z naszej historii, którzy mieliby szansę stać się również bohaterami światowej popkultury. Dlaczego ten tekst trafił do recenzowanego zbioru? Jeśli powstał w kontrze do typowo prasowego pomysłu, to z jakiego powodu snując wizję uniwersalnej opowieści powinniśmy wyciągać Śląsk przed historyczny nawias? Lub dlaczego, zdaniem autora, do spójnej opowieści nie pasuje?
Na „Puste krzesła. Historie Żydów ze Śląska” powinniśmy spojrzeć przede wszystkim jako na nostalgiczną, ale i przygnębiającą opowieść o kruchości ludzkiego losu oraz o wielkiej niesprawiedliwości dziejowej. Przyglądając się wyraźnym twarzom Żydów ze zdjęć zamieszczonych w książce widzimy jedynie moment, zaledwie mgnienie z ich życia. Jednak trudno uświadomić sobie, że osoby uwiecznione na tych fotografiach były częścią historii Śląska, czasami przez wiele pokoleń tworząc opowieść o wielokulturowości regionu. To chyba spora zaleta recenzowanej książki.