Leopold Janikowski – „W dżunglach Afryki” – recenzja i ocena
W latach 30. XX wieku Leopold Janikowski włączył się w tworzenie polskiej polityki historycznej przez Ligę Morską i Kolonialną, która starała się udowodnić prawa odrodzonej Rzeczypospolitej do posiadania zamorskich kolonii. Swe pozaeuropejskie terytoria Polacy widzieli m.in. w Kamerunie, który został odebrany Niemcom po I wojnie światowej. Janikowski był honorowym gościem uroczystych obchodów 50. rocznicy wyruszenia wyprawy Rogozińskiego z Europy, odbywających się pod patronatem marszałka Józefa Piłsudskiego w warszawskim ratuszu w 1932 roku (w książce Janikowskiego możemy też przeczytać krótką relację z tego wydarzenia). Podczas uroczystości podróżnik otrzymał Złoty Krzyż Zasługi. Cztery lata później, nakładem Ligi Morskiej i Kolonialnej, ukazała się właśnie jego książka pt. „W dżunglach Afryki. Wspomnienia z polskiej wyprawy afrykańskiej w latach 1882-1890”.
Czy Polacy rzeczywiście chcieli w końcu XIX wieku znaleźć miejsce na polską kolonię? W żadnej z wcześniejszych relacji głównych uczestników wyprawy – czyli Stefana Szolc-Rogozińskiego, Klemensa Tomczeka i Leopolda Janikowskiego – nie znalazłem jednak jednoznacznych dowodów w które potwierdzałyby kolonialny cel ekspedycji. Argumentacja Janikowskiego w jego dziele nie jest przekonująca. Więcej na ten temat przeczytać można w moim artykule pt. "„Wyprawa Stefana Szolc-Rogozińskiego do Kamerunu a polskie marzenia o koloniach”": https://histmag.org/Wyprawa-Stefana-Szolc-Rogozinskiego-do-Kamerunu-a-polskie-marzenia-o-koloniach-7403 opublikowanym na Histmag.org w 2012 roku – dokąd pozwolę sobie odesłać zainteresowanych Czytelników.
Reedycja „W dżunglach Afryki” dokonana przez Wydawnictwo Cztery Strony wpisuje się w widoczny od co najmniej kilku lat trend wznawiania historycznych relacji polskich podróżników. Najlepsze tego typu serie ukazują się m.in. w wydawnictwach LTW, Bernardinum oraz Zysk i S-ka – dwa ostatnie przykładają szczególnie dużą wagę do wizualnej strony swych publikacji. Relacje samego Stefana Szolc-Rogozińskiego o wyprawie z lat 1882-1885 zostały wznowione przez Wydawnictwo Ciekawe Miejsca. Należą do nich: „Żegluga wzdłuż wybrzeży zachodniej Afryki” (Warszawa 2011) opowiadająca pierwszy etap wyprawy – podróży z Francji do Kamerunu (tytuł oryginalny brzmiał trochę inaczej; druga część nigdy nie powstała) i „Pod Równikiem” (Warszawa 2012), czyli zebrane odczyty lidera ekspedycji wygłoszone po powrocie do Europy.
Nowe wydanie książki Janikowskiego w rzeczywistości składa się z dwóch dzieł. „W dżunglach Afryki” poprzedzone jest kilkudziesięciostronicową publikacją Stanisława Zielińskiego pt. „Wyprawa Stefana S. Rogozińskiego do Afryki” po raz pierwszy wydrukowaną w 1933 roku, również przez Ligę Morską i Kolonialną. Pełni ona rolę wstępu do dzieła podróżnika: zawiera krótkie przedstawienie trzech głównych uczestników wyprawy, przygotowania do ekspedycji (tego elementu praktycznie nie ma w książce Janikowskiego, ponieważ dołączył on po etapie organizacji całego przedsięwzięcia) oraz jej przebieg.
Tekst Zielińskiego ma niestety pewne mankamenty. Autor „Małego słownika pionierów polskich kolonialnych i morskich” był współtwórcą polityki historycznej Ligi Morskiej i Kolonialnej. Dlatego też oczywiste jest, że także tutaj silnie eksponowana jest teza o tajnym kolonialnym celu Polaków (powtórzona dość bezrefleksyjnie w słowie wstępnym przez redakcję). Praca zawiera kilka błędów odnośnie dat, m.in. rok urodzin Rogozińskiego (1860 zamiast 1861), błędny miesiąc publikacji propozycji wzięcia udziału w wyprawie zamieszczonej w „Wędrowcu” (listopad zamiast wrzesień 1881) i niewłaściwie podliczenie lat pobytu Polaków w Afryce (zarówno podróżnicy w Kamerunie, jak i Janikowski w Gwinei Równikowej przebywali 2 lata, a nie 3). Powyższe nieścisłości nie zostały sprostowane przez redakcję. Ponadto niektóre informacje zamieszczone w tekście zdążyły się zdezaktualizować od lat 30. XX wieku, m.in. stan zbiorów Janikowskiego przywiezionych z obydwu wypraw afrykańskich. W tekście Zielińskiego przeczytać możemy, że znajdują się one „do dzisiaj” w Muzeum Przemysłu i Handlu (autor miał na myśli Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie), redakcja przytoczyła nawet informację w przypisie, że obecnie są one w wydzielonym z tej placówki Muzeum Etnograficznym. Faktycznie pokaźne zbiory znajdowały się we wskazanym miejscu, uległy jednak zniszczeniu podczas drugiej wojny światowej (w czasie walk o Warszawę w 1939 i 1944 roku). Niewątpliwie znacznie lepiej sprawdziłoby się w roli omówienia życiorysów i podróży Polaków nowe opracowanie napisane przez historyka.
Za redakcję i przypisy w reedycji odpowiedzialni byli Marta i Grzegorz Korczyńscy. Tekst został zmodernizowany, co jest typowe dla tego typu wydań, niestety nie podano zasad przeprowadzonego procesu (z tego co sam zauważyłem, uwspółcześniono stosowanie liter i, j oraz y, odmianę wyrazów, a także stylistykę zdań – choć ostatnie wydaje się nie zawsze potrzebne).
Byłem natomiast zaskoczony innymi zmianami w tekście, np. poprawieniem nazwiska Stefana Szolc-Rogozińskiego na formę „Scholtz”. Jest to oczywiście poprawna pisownia jego rodowego nazwiska (w przypisie znajdujemy nawet informację, że w źródłach występują obydwie wersje), jednak sam podróżnik spolonizował je dodając także panieńskie nazwisko matki, by nie było wątpliwości, jakiej jest narodowości (od strony ojca Rogoziński był pochodzenia niemieckiego). Ta regermanizacja została posunięta do tego stopnia, że poprawiono nawet nazwisko podróżnika w przytoczonym przez Zielińskiego ogłoszeniu o wyprawie z 1881 roku – w gazecie obecny był podpis samego podróżnika „Stefan Szolc-Rogoziński” (a nie „Stefan Scholtz-Rogoziński), który słusznie powtórzył Zieliński w opracowaniu z 1933 roku. Zdziwienie budzą również drobne zmiany nazw dwóch rozdziałów w książce Janikowskiego: w jednym przypadku z „Wojna czarnych z białymi” na „Wojna Mpangue z białymi”, w drugim natomiast z „Sulla, czarny przyjaciel z plemienia Mpangue” na „Sulla, przyjaciel z plemienia Mpangue”.
Jednocześnie jednak, brakuje w książce komentarza redakcji odnośnie różnych opinii i stereotypów dotyczących Afryki i jej mieszkańców (często negatywnych) przedstawianych przez Janikowskiego. Przypisów dolnych w całej książce jest zresztą łącznie kilkanaście (niestety nie są w nich podawane źródła informacji). Ale nawet biorąc pod uwagę nienaukowy charakter reedycji, dla historycznego dzieła podróżniczego liczącego prawie 300 stron jest to zdecydowanie za mało. W tekście występuje co prawda jeszcze kilka wtrąceń w nawiasach kwadratowych, podawane są w nich m.in. współczesne nazwy geograficzne, wysokość gór, a także objaśnienia do użytych przez autora terminów, mam jednak wrażenie, że zostały one dodane losowo. Brakuje objaśnień albo sprostowań do wielu nazw osobowych i geograficznych, wydarzeń, dat itp. (w niektórych przypadkach wystarczyłoby skonfrontować je z relacjami Rogozińskiego, wcześniejszymi tekstami Janikowskiego, albo z atlasem geograficznym). Moim zdaniem w objaśnienia te wkradł się co najmniej jeden błąd: redaktorzy utrzymują, że rzeka Mungo w Kamerunie obecnie nazywa się Niger, podczas gdy nie zmieniała ona swej nazwy.
Nowe wydanie ozdobione jest łącznie 9 zdjęciami, które pochodzą z pierwszej edycji książki Janikowskiego, a także jedną ilustracją z publikacji Zielińskiego. Dzieło wzbogacono także o kilka współczesnych czarnobiałych rysunków Tomasza Bohajedyna. Moim zdaniem nie wszystkie pasują do tego dzieła. Najbardziej adekwatne są te wykonane na podstawie zdjęć i ilustracji związanych bezpośrednio z wyprawami Rogozińskiego i Janikowskiego, dlatego też dziwi mnie, że nie wykorzystano po prostu w tym wydaniu wszystkich materiałów graficznych z książek Janikowskiego i Zielińskiego (w oryginalnym wydaniu „W dżunglach Afryki” było ich 12, natomiast w „Wyprawie Stefana S. Rogozińskiego do Afryki” - 3, z czego najbardziej żal zdjęcia sędziwego Janikowskiego zamieszczonego na początku jego własnej książki). Istnieje ponadto szereg zdjęć i rysunków, obecnie łatwo dostępnych, zamieszczanych w gazetach w latach 1882-1885, zwłaszcza dotyczących ekspedycji Rogozińskiego. Szkoda, że wydawnictwo nie zdecydował się z nich skorzystać.
Podsumowując, muszę przyznać, że mam mieszane uczucia odnośnie tego wydania. Z jednej strony cieszę się, że tego typu książki są obecnie wznawiane. Jednak tej edycji daleko jest do ideału, nawet biorąc pod uwagę, że nie jest to wznowienie o charakterze naukowym. Cena detaliczna za taką książkę wydaje mi się dość wysoka - wynosi ona 39 zł (na szczęście oryginalne wydanie, moim zdaniem lepsze, dostępne jest w bibliotekach cyfrowych i każdy może się z nim zapoznać). Książkę tę polecam przede wszystkim osobom zainteresowanym losem polskich podróżników w Afryce w XIX wieku. Najpierw jednak polecam przeczytanie wyżej wymienionych relacji Rogozińskiego (oryginalne wydania są równie łatwo dostępne w wersji zdigitalizowanej). Dzieło Janikowskiego, mniej wiarygodne i solidne, można potraktować jako uzupełnienie i spojrzenie na te wydarzenia z trochę innej perspektywy.