Lekcja historii staropolskiej
I Rzeczpospolita cały czas jest jednym z najważniejszych punktów odniesienia dla polskiej świadomości. Husaria i sarmatyzm są swoistą odtrutką na marne i ponure czasy. „Pan Tadeusz” był lekturą kształtującą całe pokolenia Polaków, a „Potop” to „pierwszorzędna drugorzędna powieść”, która cały czas oddziałuje na kolejnych młodych ludzi.
Tym, co jest wspólne dla tej tradycji, jest odwoływanie do wątków militarnych. Nie ma w tym nic dziwnego, bowiem faktycznie „sarmata miłośnikiem marsowego czynu był”. Zapomina się jednak, że przede wszystkim sarmata był obywatelem, a jego miłość do ojczyzny nie ograniczała się tylko do walki za nią, a i umiłowaniem polityki. Pytanie, co to znaczy podążać tradycją staropolskiego ukochania polityki?
Rozpolitykowanie staropolskie nie cieszy się jednak zbyt dużą estymą. Za szkołą krakowską i późniejszą krytyką podkreśla się, że sejmiki to tylko burdy i warcholstwo, że rodziła się tam anarchia i bezprawie.
Faktycznie, szczególnie w schyłkowym okresie Rzeczpospolitej Obojga Narodów rozpolitykowanie szlachty było już karykaturą umiłowania Ojczyzny z czasów XVI i początku XVII wieku, czyli okresu który powinien być wyznacznikowym dla korzystania z tradycji I Rzeczpospolitej.
Po pierwsze, konsekwentny kontynuator tradycji staropolskiej powinien być na bieżąco zorientowany w polityce. Ideałem szlacheckim była arystelesowska vita activa, czyli umiłowanie życia politycznego. Nie tylko bierne, ale i czynne, w tym względzie przede wszystkim na poziomie lokalnym. Sejmik tworzył małą społeczność okolicznej szlachty, która znała się i która współdzieliła problemy. Był też wstępem do sejmu i zarazem wymagał dobrej znajomości zasad ustroju. Właśnie to jest aspekt staropolskiego myślenia o polityce, który dzisiaj jest zupełnie zapomniany.
Śledząc piśmiennictwo polityczne sarmatów – od czasu konstytucji Nihil novi po jej upadek, można wskazać na jeden wątek ciągle powracający: próby szukania remedium na kryzysy ustroju i jego bolączki. Orzechowski, Goślicki, Zaborowski, Skarga, Warszewicki, Konarski, Leszczyński, Górski, Frycz-Modrzewski i dziesiątki anonimowych autorów pisało teksty prezentujące kolejne, niekiedy niezwykle nowatorskie pomysły na modernizację państwa. Właściwie trudno wskazać staropolskiego myśliciela politycznego, który by nie pisał o konieczności jakiejś zmiany w strukturze porządku państwowego, albo w stosunku obywateli do jego mechanizmów. Późniejsi autorzy, którzy pisali o Rzeczpospolitej jako najlepiej urządzonym ze wszystkich krajów, głosili konieczność zmiany nastawienia szlachty do ciążących na niej obowiązków. Wcale nie byli rozkochani w krzyczących tłumach szlacheckich, a niektórzy z twórców, jak Andrzej Maksymilian Fredro, pisali o nich nawet z pogardą.
Oczywiście ktoś może powiedzieć: co z tego, że całe rzesze autorów pisało o naprawie Rzeczpospolitej skoro nic z tego nie wyszło? Otóż to nie do końca tak. W czasach największego intelektualnego ożywienia, czyli w wieku XVI, pojmowano jeszcze nie w kategoriach absolutystycznych i cały czas szukano jak najlepszej drogi wyrażenia polskiej formy. Część z pomysłów nie było czczą pisaniną, ale miało szansę na realną zmianę. Podobnie było w XVIII wieku, kiedy widziano kryzys i piśmiennictwo filozoficzne wpłynęło na umysły reformatorów.
A jak z tego nauka dla III Rzeczpospolitej? Otóż my żyjemy w epoce wielkich dogmatów. Od czasu źle interpretowanego Fukuyamy powtarza się teorie o końcu historii. Po upadku PRL-u polski ustrój i polska konstytucja zostały stworzone wedle zachodnich wzorców i od tamtej pory traktuje się je jako wartości absolutne. Nie przesądzając czy samo rozwiązanie jest dobre czy nie, przydałaby się głębsza refleksja nad jego istotą, trochę wątpliwości i poszukiwania najlepszej formy. I tego warto uczyć się od sarmatów.
Polecamy e-book Sebastiana Adamkiewicza „Zrozumieć Polskę szlachecką”
Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!
Redakcja: Paweł Czechowski