„Legiony” – reż. Dariusz Gajewski – recenzja i ocena filmu
„Legiony” – reż. Dariusz Gajewski – recenzja i ocena filmu
„Legiony” to osadzona w latach 1914-1916 opowieść o miłości, przyjaźni, marzeniach i dojrzewaniu. Zbiorowym bohaterem filmu są polscy żołnierze, którzy podczas I wojny światowej tworzyli formację będącą zalążkiem naszej przyszłej armii. Wątek miłosny został zgrabnie wpleciony w legionowy szlak bojowy: od wymarszu z krakowskich Oleandrów, aż po bitwę pod Kostiuchnówką. Przedstawiona na ekranie historia, m.in. dzięki umiejętnemu połączeniu prawdziwych wydarzeń i postaci z filmową fikcją, od pierwszych minut przykuwa uwagę widza. Wprawdzie scenariusz nie jest zawiły, ale stanowi spójną i logiczną całość, co w połączeniu ze świetnymi zdjęciami i efektami specjalnymi oraz niezłą ścieżką dźwiękową sprawia, że mamy do czynienia chyba z najlepszą polską produkcją historyczną od czasów „Wołynia” (2016 rok).
Zdjęcia do filmu „Legiony” kręcono od sierpnia 2017 roku do kwietnia 2019 roku m.in. w Bieszczadach (przemarsze wojsk) oraz na rynku w Cieszynie, gdzie na potrzeby filmowców wymieniono kilkadziesiąt witryn sklepowych, zamontowano dwieście stylizowanych szyldów, zlikwidowano kioski i ogródki piwne. Na planie zużyto prawie dziewięćdziesiąt litrów sztucznej krwi oraz czterysta kilogramów prochu i ponad dwa tysiące litrów płynu do wytwarzania dymu. Powstało sto replik austriackich plecaków, uszyto kilkadziesiąt kompletów mundurów i strojów cywilnych. Na potrzeby imponujących scen batalistycznych (Rokitna i Kostiuchnówka) wykopano pięćset pięćdziesiąt metrów okopów.
Na ekranie możemy zobaczyć aż stu dwudziestu trzech aktorów. Fabijańskiego, Gelnera i Wolańską wspierało pięćset pięćdziesiąt osób z grup rekonstrukcyjnych oraz ponad pięćdziesięciu kaskaderów i dwieście dwadzieścia koni. Pieniądze wydane na produkcję „Legionów” (dwadzieścia siedem milionów złotych!) zostały spożytkowane z dużo lepszym efektem niż w przypadku innych filmów dysponujących podobnym budżetem, takich jak „Bitwa warszawska” (2011 rok), „Miasto 44” (2014 rok) i „Hiszpanka” (2014 rok).
Józef Piłsudski, Kazimierz Sosnkowski i Tadeusz Kasprzycki pojawiają się na ekranie zaledwie w epizodycznych rolach. Film przede wszystkim oddaje hołd zbiorowemu wysiłkowi pokolenia, które w czasach niewoli chwyciło za broń i wywalczyło niepodległość. Wśród nich byli sportretowani przez Gajewskiego ułani II Brygady Legionów, którzy 13 czerwca 1915 roku przeprowadzili brawurową szarżę na przeważające siły rosyjskie pod Rokitną (obecnie w obwodzie czerniowieckim na Ukrainie). Wśród kilkudziesięciu walczących wówczas kawalerzystów było czterdziestu dziewięciu zabitych i rannych. W „drugiej Somosierze” polegli m.in. najwyżsi stopniem oficerowie: rotmistrz Zbigniew Dunin-Wąsowicz (grany przez Borysa Szyca), porucznik Jerzy Topór-Kisielnicki (ciekawa rola Antoniego Pawlickiego) oraz porucznik Roman Prawdzic-Włodek.
Przedstawiona fabuła bywa schematyczna, ale jednocześnie sprawia wrażenie, jakby opowiedziana historia mogła wydarzyć się naprawdę. Zresztą po części tak właśnie było, bowiem – poza rozgrywającym się na pierwszym planie romansem – uwagę widzów przyciąga postać podporucznika Stanisława „Króla” Kaszubskiego (Mirosław Baka w wysokiej formie). Przełożony młodych żołnierzy jest de facto jedyną „figurą serio” w filmie. Syn powstańca styczniowego. Usunięty ze szkoły za patriotyczną postawę. Podczas rewolucji 1905 roku prowadził działalność polityczną wśród młodzieży. Aresztowany i zesłany do Archangielska. Następnie wydalony z Rosji, znalazł się w Krakowie. Wstąpił do Związku Strzeleckiego, ukończył kurs oficerski. Po rozpoczęciu wojny dowodził plutonem w ramach I Brygady. Chociaż scenarzyści postarzyli „Króla” i zmodyfikowali jego biografię (dodając epizod w armii carskiej i udział w wojnie z Japonią), nie zmienia to jednak faktu, że jako charyzmatyczny dowódca zdecydowanie wybija się tle pozostałych pokazanych legionistów.
Czy zatem warto wybrać się do kina i zobaczyć „Legiony”, najdroższy polski film ostatnich lat? Zdecydowanie tak! Walka w okopach, szarża konna, przemarsze wojsk, pojedynek ze snajperem, dywersja, ucieczka z niewoli – czyli kino wojenne na wysokim poziomie, jakiego dawno w naszej kinematografii nie było. Pomimo iż produkcja nie odniosła sukcesu na 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, powinna spodobać się miłośnikom historii i wojskowości. Dodatkowo obraz może stanowić dobre uzupełnienie dla widzów „Piłsudskiego” Michała Rosy, w którym zabrakło scen przedstawiających Wielką Wojnę.
Jak zakończyła się wojenna epopeja „Króla”? W jaki sposób zginął „Topór”? Dlaczego polski żołnierz salutuje dwoma palcami? Którego legionistę wybrała agentka wywiadu Ola? Odpowiedzi znajdziecie w kinach.