Legiony Polskie, czyli żołnierska demokracja
Bez Legionów dzieje naszego kraju wyglądałby zupełnie inaczej. Nie byłoby Józefa Piłsudskiego – Naczelnika Państwa i Marszałka II Rzeczpospolitej. Ich powołanie – mimo różnych intencji – obudziło w polskim narodzie świadomość obywatelską, zwiększyło aktywność społeczną i przyspieszyło budowanie struktur Rzeczpospolitej. Legiony Polskie stały się dwukrotnie w naszej historii podstawą jej mitu założycielskiego: po raz pierwszy w 1918 roku, po raz drugi w 1926 roku po zamachu majowym, jako źródło władzy obozu sanacyjnego.
A początki Legionów nie należały do najłatwiejszych i rację miał Michał Sokolnicki, polityk i dyplomata, który po latach pisał, że ich dzieje to przykład na to, „jak z małych początków dochodzi się do rzeczy wielkich, jak z ogniw tworzyć łańcuchy”. Gdy 6 sierpnia utworzona z oddziałów strzeleckich Pierwsza Kompania Kadrowa wymaszerowała w kierunku Kielc, Piłsudski liczył na to, że przyłączą się do niej liczni ochotnicy i wkrótce wybuchnie antyrosyjskie powstanie. Tymczasem do legendy przeszedł trzask zamykanych okiennic na widok strzelców. Wkrótce zawiązuje się konserwatywny Naczelny Komitet Narodowy, który zwraca się do Austro-Węgier z inicjatywą utworzenia Legionów Polskich – niejako wbrew Piłsudskiemu. Ten z kolei, chcąc nie chcąc, podporządkowuje się decyzji NKN. Wkrótce na terenach Galicji rozpoczęto szeroko zakrojoną akcję propagandową i agitacyjną.
Legiony Polskie: Werbunek
Z założenia do Legionów Polskich byli przyjmowani ochotnicy, ale rekrutacja przebiegała z różnym skutkiem. Zdarzało się, że na terenie Królestwa Polskiego emisariusze często prowadzili werbunek przymusowy, łamiąc w ten sposób konwencję haską, narażając się na krytykę C.K. dowództwa i niechęć miejscowej ludności. Dochodziło wręcz do sytuacji dramatycznych, jak 2 lutego 1915 roku w Bolesławiu, kiedy legioniści urządzili łapankę na potencjalnych poborowych, co wywołało wzburzenie ludu. Doszło do starcia z żołnierzami, którzy w końcu użyli broni palnej, w wyniku czego zginęło dwóch miejscowych górników. Zwerbowanych natychmiast wcielano do oddziału, a sztuki wojennej uczyli się w marszu i boju od starszych, bardziej doświadczonych kolegów.
Na problemy z rekrutowaniem żołnierzy wśród mieszkańców Królestwa Polskiego miało wpływ słabe „wyrobienie obywatelskie” tamtejszego społeczeństwa: brakowało odpowiednich instytucji, istniała obawa przed włączeniem się do działań na rzecz okupantów. Z kolei niechęć na wsiach była wynikiem słabego rozwoju idei narodowej wśród chłopów, którzy nie identyfikowali się ze słowami „Polska” i „Polacy”. Roman Starzyński pisał gorzko, że Kongresówka to „Rosja zaludniona szczepem mówiącym po polsku, ale czującym po rosyjsku”.
Propaganda przeciwników politycznych Piłsudskiego – endecji i Kościoła – kazała widzieć w legionistach „niebezpieczną sektę współpracującą z okupantami”, czym jedynie wzmacniała nieufność ludzi. Jedynie na Lubelszczyźnie i Podlasiu, gdzie pamięć o represjach carskich była wyjątkowo silna i traktowano Rosję jako państwo wrogie, nie brakowało ciepłych i przyjaznych opinii na temat działalności Legionów, co owocowało większą liczbą ochotników.
W kolejnych latach zmniejszało się zainteresowanie służbą w tej formacji, na co miała wpływ coraz trudniejsza sytuacja materialna tysięcy ludzi mieszkających na terenach objętych działaniami zbrojnymi. Mieszkańców dodatkowo paraliżował strach przed represjami ze strony Rosjan i dopiero po zajęciu całego Królestwa Polskiego przez wojska centralne, a także po pierwszych sukcesach militarnych legionistów, pękła pewna granica psychologiczna i ochotnicy chętniej wstępowali w szeregi Legionów.
Przekrój społeczny
Społeczny przekrój zwerbowanych żołnierzy był szeroki i zmieniał się na przestrzeni całej I wojny światowej. Wśród rekrutów znajdowała się zarówno młodzież gimnazjalna i studenci, jak i inteligencja, a w późniejszym czasie rzemieślnicy i robotnicy, a także ludność wiejska, szczególnie górale z Podhala i Huculi walczący w II Brygadzie.
O zaciągu decydowały przede wszystkim względy ideologiczne, a to odróżniało od innych rekrutów w armiach europejskich. Hasło legionowe „Dla Ciebie Polsko i dla Twojej chwały” nie było pustym sloganem. Oczywiście, jak w każdej armii, znalazł się margines w postaci pospolitych oszustów, którzy widzieli w zaciągnięciu się szansę na zarobek.
Departament Wojskowy NKN wydał instrukcję, by przyjmować rekrutów powyżej 17 roku życia, ale zdarzało się, że przyjmowano nad wiek wyrośniętych 13- i 14-latków (np. Zdzisława Baczyńskiego). Najmłodszy ochotnik miał 11 lat, a do 1918 roku zwerbowano ponad 400 14-latków. Był to jednak niewielki procent ogółu. Z reguły rekrutowano ochotników między 17 a 23 rokiem życia.
Mimo oficjalnego zakazu było wśród legionistów wiele „Grażyn”, kobiet, które w męskim przebraniu trafiały do oddziałów frontowych, m.in. Zofia Plewińska, Kazimiera Niklewska, Maria Wołoszynowska, Maria Sobolewska czy Wanda Getz. Istniał również Żeński Oddział Wywiadowczy I Brygady, w którym kobiety pełniły rolę kurierek, wywiadowczyń i agentów. Do tego oddziału należała choćby Aleksandra Szczerbińska, późniejsza żona Józefa Piłsudskiego, czy działaczka komunistyczna Wanda Wasilewska.
W Legionach było 648 Żydów, z czego 190 po zakończeniu wojny doczekało się odznaczeń. Najczęściej pochodzili ze środowisk zasymilowanych, uważających się za Polaków pochodzenia żydowskiego czy też wyznania mojżeszowego. Byli wśród nich głównie przedstawiciele inteligencji: lekarz Marek Arnsztajn, malarz Leopold Gottlieb, matematyk Hugo Steinhaus.
W sumie przez Legiony Polskie przewinęło się 40-45 tysięcy żołnierzy, ale w jednym czasie ich liczebność nie przekroczyła 25 tysięcy. W porównaniu z armiami sojuszniczymi to niewiele, jednak należy podkreślić, że np. na zwiększenie liczebności legionistów nie było zgody ze strony władz austriackich.
Żołnierska demokracja
Legiony były z ducha wojskiem obywatelskim. Ów duch przywędrował z przedwojennych organizacji strzeleckich – lwowskiego Związku Strzeleckiego i krakowskiego Strzelca – oraz drużyn sokolich i skautowskich z terenów Kongresówki. Na wzór tych organizacji legioniści przyjmowali pseudonimy, co miało wzmacniać nie tylko solidarność, ale miało przede wszystkim wymiar praktyczny: utrudniały infiltrację nie tylko agentom wrogich sił, ale i sojuszniczej Austrii.
Od samego początku było to wojsko wyjątkowe, skupiające ludzi wolnych i świadomych tego, o co się biją. To poczucie wyjątkowości ułatwiało budowanie silnych więzi wewnątrz brygad i pułków. O tym, że organizacja ta była swoistą „żołnierską demokracją” świadczą wspomnienia legionistów, w których relacje między oficerami a żołnierzami były bardzo bliskie, pełne wzajemnego zaufania i zrozumienia, a szacunek dla przełożonego – autentyczny i niewymuszony.
Niestety miało to również swoje ciemne strony. Z definicji „wojskowa demokracja” i „wojskowa dyscyplina” wzajemnie się wykluczają, toteż Legiony były postrzegane jako oddziały cokolwiek bałaganiarskie, a legioniści – jako mało karni. Dla austriackich dowódców Legiony, a zwłaszcza I Brygada, były postrzegane wręcz jako „cywilbanda”, politycy w mundurach, z których nie będzie żadnego pożytku. Problem z dyscypliną ujawnił się już podczas marszu 1 Pułku jesienią 1914 r., który w drodze na Wolbrom odnotował spore opóźnienia, usprawiedliwiane nieprzyzwyczajeniem żołnierzy do… wczesnego wstawania. Świadome problemów dowództwo Legionów organizowało szkolenia i wdrażało dyscyplinę, co było szczególnie widoczne po kryzysie przysięgowym w 1917 r., kiedy kierownictwo przejęli oficerowie ukształtowani przez C.K. armię, w której porządek i dyscyplina były najważniejsze. „Teraz jest wojsko, a w przedtem była banda” – miał skomentować generał Zygmunt Zieliński, którego słowa przytoczył Andrzej Chwalba w swojej najnowszej książce „Legiony Polskie 1914-1918”.
Pomimo braku dyscypliny Legiony dały się poznać jako wojsko bitne i odważne. Poziom dezercji był bardzo niski: wynikało to z wysokiego morale żołnierzy, ale również z faktu, że Rosjanie nie uznawali praw kombatanckich legionistów, a pojmanych jeńców często od razu wieszali. Wpływ na zachowanie wojaków miała również postawa oficerów legionowych, którzy – w przeciwieństwie do dowódców austriackich – pierwsi wyskakiwali z okopów, krzycząc „za mną!”, a nie „naprzód”. Nie bez znaczenia pozostaje także kult – przede wszystkim w I Brygadzie – Józefa Piłsudskiego, zwanego przez legionistów „Dziadkiem” i „Kochanym Naczelnikiem”. Przekonanie, że należą do elitarnej jednostki dowodzonej przez wyjątkowego wodza, niewątpliwie wpływało na odwagę i pewność siebie żołnierzy.
Kryzys przysięgowy i zmiany układów sił na froncie I wojny światowej spowodowały, że Legiony Polskie nie doczekały 11 listopada 1918 roku. Trudno jednak nie zgodzić się ze słowami Kazimierza Przerwy-Tetmajera, którymi zwrócił się do legionistów w broszurze „O żołnierzach polskich 1795-1915”: „Nowe są nazwy bitew Waszych i nowe Wasze nazwiska, ale historia Wasza jest ta sama (…). Wasze czyny są czynami ułanów Poniatowskiego, czwartaków warszawskich, powstańców styczniowych”. To właśnie Legiony Polskie jako ostatnie pokolenie walczyło o niepodległość i jako pierwsze – zwyciężyło.
Przeczytaj więcej na temat Legionów w najnowszej książce Andrzeja Chwalby „Legiony Polskie 1914-1918”:
Bibliografia:
- Chwalba A., Legiony Polskie 1914-1918, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018.
- Gałęzowski M., Na wzór Berka Joselewicza. Żołnierze i oficerowie pochodzenia żydowskiego w Legionach Polskich, Wydawnictwo Instytutu Pamięci Narodowej, Warszawa 2010.
- Jankowski S.M., Dziewczęta w maciejówkach, Wydawnictwo Trio, Warszawa 2012.
- Klimczak W., Klimecki M., Legiony Polskie, Wydawnictwo Bellona, Warszawa 1992.
- Makowiecki A. Z., Literatura wobec niepodległości [w:] Salon niepodległości, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2008.