Lechosław Herz – „Podróże po Mazowszu” – recenzja i ocena
Ostatnimi czasy w księgarniach jest ogromny wybór książek podróżniczych. Autorami nierzadko są ludzie znani, jak dziennikarze czy aktorzy, choć nie zawsze. Tak czy inaczej, książki te każdorazowo opisują przygody i przeżycia dotyczące mniej lub bardziej odległych zakątków Europy czy świata. Czytelnicy poznają uroki Toskanii, tajemnice Indii czy egzotykę Ameryki Południowej. W ten sposób Polacy zapominają, że i bliżej - czy wręcz: tuż za progiem - mogą znajdować się ciekawe, nieodkryte i nieznane im miejsca.
W taką nie do końca oczywistą podróż zabiera nas Lechosław Herz. Zamiast biletu na samolot, wystarczą tylko dobre buty i można ruszyć w drogę po… Mazowszu. To opowieść o krainie, z której pochodziło wielu pisarzy, poetów, malarzy. O krajobrazach, które opisywali, malowali, o ziemi, która leży nie tylko w sercu Polski, ale i w samym sercu polskiej kultury i świadomości. Mazowieckie drogi, obsadzone wierzbami to taki sam archetyp polskiego krajobrazu jak pełne cyprysów wzgórza Toskanii.
Autor opisuje krajobrazy, przyrodę, miasteczka i wsie. Regionalista i krajoznawca z zamiłowania - jak sam o sobie pisze - opowiada o tradycjach, obyczajach ludowych, nierzadko łączących w sobie elementy chrześcijańskie i pogańskie. To opowieść o ziemi, przez którą przetaczały się liczne wojny i wojska, o puszczach, w których polowali lub odpoczywali królowie. Nawet dla wielu osób interesujących się historią ta książka będzie odkryciem. Bo chociaż opowiada o rzeczach – wydawałoby się tak oczywistych- jednak wciąż mało znanych. Ciekawostki sąsiadują z opisem poważnych wydarzeń, które rozgrywały się na tych ziemiach.
Oto dwa przykłady. Pierwszym jest opowieść o Władysławie Reymoncie, który w okresie młodości był raczej krnąbrnym i leniwym młodzieńcem, imał się różnych zajęć, pracował miedzy innymi na kolei i nic na początku nie zapowiadało przyszłego noblisty. Drugim przykładem jest z kolei opowieść o puszczy kozienickiej, w której to w roku 1410 wybudowano most łyżwowy, spławiony następnie Wisłą do Czerwińska. Po tym to właśnie moście przeprawiły się wojska Jagiełły, idące na wojnę z Krzyżakami.
Autor z dużą wprawą porusza się po rozmaitych tematach, widać tu jego ogromną wiedzę, staranne przygotowanie materiału, którego szukał nie tylko w kronikach czy muzeach, ale i wędrując przez te ziemie, na własne oczy podziwiając opisywany krajobraz, przyrodę. Właśnie mazowieckiej przyrodzie poświęca sporo miejsca. Plastycznie prezentuje czytelnikom wygląd puszcz, łąk, gatunki drzew, zwierząt, które występują tylko tutaj.
W tekst wplecione zostały fragmenty wierszy, cytaty z zapisków poetów, malarzy, którzy przez te ziemie wędrowali, ale też podania ludowe i legendy. Te ostatnie tworzą bardzo zgrabną całość razem z faktami historycznymi. Autor wykonał niezwykle staranną pracę, pieczołowicie zbierając to wszystko i tworząc z tego jedną opowieść, opisując wiele mniejszych i większych miejscowości nie tylko poprzez ich historie, zabytki, ale i ludzi. Tych odwołań do pisarzy, kompozytorów, malarzy, ale i generałów, biskupów czy podróżników jest zresztą w książce bardzo wiele. Pokazuje to zresztą wyraźnie jak bardzo Mazowsze tkwi w naszej kulturze.
Autor poświęca kolejne rozdziały konkretnym tematom. Raz są to wsie, innym razem przydrożne kapliczki, puszcze, kościoły, rzeźby, wreszcie miasta czy miasteczka. Jednym z tematów, który powraca, jest historia dworów i dworków, ich rola i wkład w kształtowanie polskiej kultury, tradycji szlacheckiej. To te mazowieckie, modrzewiowe dworki stanowiły bowiem miejsce urodzenia wielu znanych i wybitnych postaci, tu mieszkały rody szlacheckie, mniej lub bardziej zasłużonych w historii, to w nich bywali i tworzyli artyści. Pojawia się także wiele nazwisk, od tych najbardziej znanych jak Norwid, Chopin czy Chełmoński po tych zupełnie dziś zapomnianych jak pejzażysta Julian Cegliński czy Jan Feliks Piwarski. Tym bardziej przygnębiające wrażenie robią te fragmenty, które mówią jak bardzo te polskie dworki zostały zniszczone przez wojny i lata powojenne, i jak niewiele z nich już pozostało.
Jest to pozycja nie tylko pięknie wydana, ale również napisana piękną polszczyzną, miejscami stylizowaną na staropolszczyznę. Nie tylko w niczym to nie przeszkadza, ale wręcz dodaje uroku. Jej lektura jest prawdziwą historyczno-artystyczną podróżą, rodzajem reporterskich zapisków z wędrówek i błyskotliwym opisem miejsc, ludzi, zabytków, przyrody.
Z kart tej książki przebija nostalgia za wspaniałą przeszłością, prawdziwy podziw dla polskiej, mazowieckiej przyrody, drzew, ptaków, kwiatów. To jednocześnie podróż w czasie, gdzie autor z żalem opisuje zmiany jakie zachodzą we współczesnej Polsce, zarówno jeżeli chodzi o obyczaje, jak i architekturę, stosunek do krajobrazu czy tradycji.
To pozycja zarówno dla tych, którzy zwiedzali już Mazowsze i chcą sobie tylko odświeżyć wspomnienia, albo też dla tych wszystkich, którzy szukają dopiero nowych miejsc do odkrycia. Wreszcie dla tych, którzy zwiedzili już obce kraje, ale zupełnie nie znają swojego. Można czytać jej rozdziały po kolei, albo na wyrywki, wybierając sobie co bardziej interesujące czytelnika tematy. Bo to książka, do której na pewno będzie się wracać, zwłaszcza gdy odwiedzi się już któreś z opisanych miejsc, chociażby po to by porównać własne wrażenia z odczuciami autora.