Lech Wyszczelski – „Zaolzie 1919, 1938” – recenzja i ocena
Lech Wyszczelski – „Zaolzie 1919, 1938” – recenzja i ocena
Jako autor licznych opracowań dotyczących okresu II Rzeczpospolitej, w tym „Wojny 1920 roku” (oraz kilku tomów z serii Historycznych Bitew) Wyszczelski ten trudny temat musiał dopasować do wymagań HaBeków Bellony. Zadanie, nie ukrywam trudne, ale nie niemożliwe.
Już we wstępie Wyszczelski podkreśla, że jego książka nie ma ambicji całkowitego wyczerpania złożonego tematu. Dodaje, że opierał się na głównie na polskich dokumentach, wspomnieniach i opracowaniach. Innymi słowy jest to pozycja popularyzatorska i przyczynkarska – czyli jeden z warunków serii został spełniony.
Jednak – jak sama nazwa serii wskazuje – główną częścią pracy powinny być opisy militariów w szerokim tego słowa znaczeniu. W tym punkcie praca zawodzi. Abstrahując od faktu, że wyjąwszy rok 1919 w czasie konfliktu o Zaolzie nie wystąpiły większe starcia – w końcu rok 1938 to była w gruncie rzeczy „parada zwycięstwa” – to jednak autor mógł się tu pokusić o większe rozbudowanie wątków. Nie ukrywam, że istniała tu szansa zwiększenie objętości książki. Co należało rozszerzyć? Opis sytuacji formowania się jednostek Wojska Polskiego nie tylko na terenie tzw. Księstwa Cieszyńskiego, lecz także w zachodniej części dawnej Cesarsko-Królewskiej Galicji. Przedstawienie rozbrojenia austro-węgierskich oddziałów, przedstawienie możliwości sformowania jednostek, jak wyglądał proces, jakim uzbrojeniem dysponowano …
Większe pole do popisu w tej kwestii miał Wyszczelski w opisie potencjału militarnego w 1938 roku, nawet jeśli ograniczyłby się do terenu Zaolzia. Co prawda dysponujemy znakomitym opracowaniem na temat czeskiego potencjału militarnego autorstwa Piotra Majewskiego, jednak opis ten jest krótki, lakoniczny oraz ogranicza się do przedstawienia planów czy dyslokacji jednostek czechosłowackich. Nieco więcej autor poświęca polskiej Grupie Operacyjnej „Śląsk” gen. Władysława Bortnowskiego, są to jednak bardziej przyczynki do dalszych poszukiwań w zakresie organizacji i funkcjonowania Wojska Polskiego. Żałuję, że nie przedstawił bardziej wniosków, jakie wyciągnięto z formowania i działań grupy – a nie były one korzystne. Ale na plus należy zapisać opis koncepcji i działania polskich grup dywersyjnych na spornym obszarze. Takie akcje miały miejsce. Nie świadczy to może o niewinności polskiego rządu, ale pomysłów odmówić mu nie można.
„Zaolzie 1919, 1938” to przede wszystkim opis chłodnych stosunków między rządami w Warszawie i Pradze. Wyszczelski przedstawia sytuację w Księstwie Cieszyńskim u progu rozpadu Austro-Węgier, a także formowanie się rządów polskiego i czechosłowackiego. Nie ukrywa przy tym, że Czechosłowacja znajdowała się w lepszej sytuacji – niezniszczona wojną, mająca komfort spokoju na praktycznie wszystkich granicach.
Nie ukrywam, że w tej książce negatywnym bohaterem jest Edvard Beneš, wpierw minister spraw zagranicznych, a następnie prezydent Czechosłowacji. To on bezwzględnie wykorzystał sytuację odradzającej się Polski, aczkolwiek, jak ciekawie argumentuje Wyszczelski, nie byłoby to możliwe bez pomocy mocarstw Ententy, a w szczególności Francji. Następnie przez 20 lat odmawiał, bojkotował, czy zamrażał jakiekolwiek szanse na osiągnięcie porozumienia politycznego z Polską.
Jest to wniosek jak najbardziej słuszny, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę argumentację używaną przez Wyszczelskiego. Doprawdy, dwa duże państwa powstałe w wyniku Traktatu Wersalskiego miały wspólny interes, by osiągnąć porozumienie kosztem w sprawach w gruncie rzeczy drugorzędnych. Myliłby się jednak ten, kto uznałby władze w Warszawie za niewinne. Wyszczelski jasno wskazuje, że większej woli nie było również w Polsce, zwłaszcza od momentu objęcia władzy przez piłsudczyków. Można zauważyć, że Józef Beck miał podobny przerost ambicji co Beneš, stąd szanse na porozumienie malały.
Mimo zgodności w kwestii zacieśnienia relacji wojskowych ze strony kół wojskowych obu krajów, historia – z powodu, nie ukrywajmy, ważnego gospodarczo, ale mimo wszystko małego obszaru terytorialnego – potoczyła się tak, jak się potoczyła. Wyszczelski nie ukrywa, że „racja moralna” była po stronie polskiej w kwestii Zaolzia, jednak sposób odzyskania tego obszaru uznaje za niemal karygodny. Równoległe działania z III Rzeszą w pamiętnym 1938 roku przyniosło więcej szkód niż pożytku – a jak dodamy do tego „odzyskanie” Spiszu i Orawy – to zrobienie sobie wroga ze świeżo powstałego państwa słowackiego nie było dobrym pomysłem. W 1939 roku Słowacy wzięli udział w agresji i rozbiorze Polski. Wyszczelski jasno wskazuje, że winna jest tu „mocarstwowa polityka Polski” nie oparta na żadnych solidnych fundamentach. Co ciekawe, to Beneš niczego się nie nauczył – w 1945 roku wierzył, że może w dalszym ciągu starać się rozciągnąć czeskie terytorium o śląskie ziemie, w tym nasze „Ziemie Odzyskane”. Jednak twardy opór Wojska Polskiego oraz jasna decyzja Józefa Stalina pokazały, że to nie 1918 rok. Te czasy minęły.
Choć nie jest to standardowy HaBek, „Zaolzie 1919, 1938” jest pozycją wartą przeczytania. To opis relacji polsko-czechosłowackich w pigułce, gdzie autor przedstawia głównie suche fakty, pozostawiając wyciąganie wniosków czytelnikowi. A takie książki najlepiej się czyta.