Lech Kaczyński: Nie róbmy z siebie ofiar. Więcej historii w szkołach
Przemówienie Lecha Kaczyńskiego wzbudziło niemałe zainteresowanie. Widać było to choćby po obecności ogólnopolskich mediów – nasi dziennikarze dzielili sekcję dla mediów m.in. z przedstawicielami Polsatu, TVN24 i Radia Zet. Na imprezach historycznych to rzadkość. Zresztą, prawie wszystkie te media znikły zaraz po przemówieniu prezydenta, w krótkiej przerwie przed kolejnymi punktami programu inauguracji.
Przemówienie prezydenta nie zaskoczyło – pytając obecnych na nim uczestników zjazdu o opinię szybko doszliśmy do wniosku, że spodziewano się podobnych akcentów i co najwyżej ich rozłożenie nie było pewne. Pojawiła się kwestia polityki historycznej, roli IPN-u, tożsamości Polaków w zjednoczonej Europie i – to chyba temat dla historyków najważniejszy – reformy edukacji.
Prezydent rozpoczął od nawiązania do rocznicy odzyskania przez Polskę suwerenności w 1989 roku. Potrzeby transformacji i spojrzenia w przyszłość sprawiły, że niektórzy stwierdzili, że myślenie o historii i polityka historyczna są niepotrzebne, a nawet zgubne (…). Te powody to także szczególny sposób, w jaki narodziła się III RP – stwierdził Lech Kaczyński. Zaprezentował on swój znany i charakterystyczny dla jego obozu politycznego pogląd w kwestii polskiego postrzegania historii. Stąd swoiste pragmatyczne nastawienie, specyficzne negowanie tego, co jest elementem tożsamości każdego narodu – uzupełnił.
Nie mogło zabraknąć dygresji na marginesie niedawnych obchodów rocznicy wybuchu II wojny światowej. Nie mogło jej zabraknąć tym bardziej, że inauguracja odbyła się 17 września – w rocznicę inwazji ZSRR na Polskę. Prezydent odniósł się do oficjalnych i nieoficjalnych wypowiedzi strony rosyjskiej, w tym do opublikowanego na łamach „Gazety Wyborczej” tekstu Władymira Putina (nazwisko rosyjskiego premiera jednak w przemówieniu nie padło). Lech Kaczyński stwierdził, że trzeba się wsłuchiwać w te głosy. One mogą, choć mam nadzieję, że nie będą, wpływać na europejską architekturę, w której polski budynek zostanie ustawiony bardzo ciasno. Prezydent odniósł się też, w dość enigmatyczny sposób i bez jasnej pointy, do obecności na uroczystościach 1 września przedstawicieli Niemiec. Obchodziliśmy tę rocznicę w szczególnej atmosferze. Oto na Westerplatte padły słowa, które historycy słyszeli nie raz (…). To jest spór o warunki przynależności do Unii Europejskiej. Do Unii należy przecież agresor z 1 września.
Ważną rolę w przemówieniu odgrywał temat polityki historycznej, do którego prezydent powracał wielokrotnie. Jestem przekonany, że element pamięci i tożsamości jest niezwykle istotny – podkreślał, dodając, że formą realizacji wskazanej potrzeby jest właśnie polityka historyczna. Z kolei jej realizatorem, doskonale wywiązującym się ze swojej roli, w opinii prezydenta jest Instytut Pamięci Narodowej. O IPN-ie Lech Kaczyński mówił dwa razy, podkreślając znaczenie jego działalności ostatnich lat. Warto wspomnieć, że przemówienia słuchał obecny na sali prezes IPN-u Janusz Kurtyka. Wyraźnym nawiązaniem do propozycji wysuwanych przez przedstawicieli partii rządzącej i wielu historyków była pointa tego tematu: ta niezwykle cenna inicjatywa powinna być kontynuowana.
Lech Kaczyński wspomniał także o innej inicjatywie kojarzonej z jego obozem politycznym – Muzeum Powstania Warszawskiego.
Za interesującą można uznać refleksję prezydenta na temat tego, czym konkretnie jest polityka historyczna.
Polityka historyczna nie oznacza takich samych poglądów wszystkich, którzy zajmują się historią (…). Jeśli jest dzisiaj groźba dla wolności to bierze się ona ze swoistej potrzeby poprawności. To nie polityka historyczna jest tu zagrożeniem (…) – wyjaśniał. Nie należy natomiast omijać tego, co było słabością, ale też – i tu wyraźnie głośniej – nie warto zawsze robić z siebie ofiary. Prezydent wspomniał, że wielu jego partnerów w Unii Europejskiej postrzega Polskę jako państwo zawsze będące ofiarą. To zaś ma być między innymi winą polskiego podejścia do historii i polityki historycznej. Lech Kaczyński dodał, że rozumie napięcie między polityką a nauką. Jego zdaniem reakcja taka wywodzi się jeszcze z PRL-u i wówczas była jak najbardziej naturalną i zrozumiałą.
Część słuchaczy zaskoczyło, że w przemówieniu kilka razy wskazywano na znaczenie podkreślania nie tylko sukcesów, ale i porażek dziejowych. W polskiej historii był też złe strony. Na przykład duży naród nie powinien tracić niepodległości – nadmienił prezydent.
Największe zainteresowanie i gromkie oklaski wzbudził fragment przemówienia poświęcony reformie edukacji. Lech Kaczyński odniósł się do zmian w podstawie programowej historii, o których pisaliśmy kilka miesięcy temu. Mam nadzieję, że informacje o ograniczeniu nauczania historii okażą się nie do końca prawdziwe (…) Ja bym raczej, od szkoły podstawowej po liceum, zwracał większą wagę na nauczanie historii, a nie na odwrót. Taka jest potrzeba w Unii Europejskiej i w NATO.
Na te zarzuty odpowiedziała krótko, w nieprzewidzianym pierwotnie w programie przemówieniu, minister edukacji Katarzyna Hall. Piszemy o nim w osobnym materiale.