Laura Ward i Will Steeds – „Demony: wizje zła w sztuce” – recenzja i ocena
To co zwróciło moją uwagę w pierwszej chwili to format. Widząc wcześniej okładkę publikacji na stronie internetowej wydawcy, spodziewałem się pokaźnego, ciężkiego albumu, podobnego do innych, zajmujących przestrzeń mojego mieszkania. Tymczasem „Demony” to nawet nie tyle książka, co książeczka. Wydana została w kompaktowym formacie, przypominającym zwykłe książki, ale na pewno nie albumy. Przyznam, że początkowo nie wiedziałem co o tym myśleć. Z jednej strony wydawca zniwelował charakterystyczny dla większości albumów problem ich nieporęczności. „Demony” można czytać w tramwaju, pociągu, czy choćby wygodnie siedząc w fotelu. I nie odczuwa się wyrzutów sumienia, bo książka kosztuje zaledwie 40 zł. Z drugiej jednak strony zawarte w „Demonach” reprodukcje są bardzo małe, a próba wypatrywania detali to istna mordęga.
Teraz ad rem: wspomniałem o wydaniu, tymczasem wpierw należałoby napisać cóż to w ogóle za książka. Autorzy publikacji, Laura Ward i Will Steeds, niestety nie wyjaśnili co ona zawiera i według jakiego klucza została dobrana treść, dlatego poratujmy się informacją od wydawcy. Na skrzydełku okładki donosi on: W książce tej przedstawiono ponad 250 reprodukcji obrazów, miniatur książkowych i rycin, a także fotografii rzeźb, tworząc wspaniałą galerię dzieł sztuki (...). „Demony” prezentują obfitość ilustracji ukazujących upostaciowanie złych mocy, tak jak je pojmowano w kolejnych stuleciach i w różnych kulturach.
Uderzająca szerokość tematu, a zarazem brak nawet nie tylko konkretnych, ale jakichkolwiek ram!
Diabelskie pomieszanie z poplątaniem
Książkę wpierw pobieżnie przekartkowałem – bogactwo ilustracji zachęciło mnie do zagłębienia się w nią, ale zarazem nie byłem w stanie zrozumieć kolejności, według której wspomniane 250 reprodukcji zostało ułożone. I nic dziwnego – żadnej kolejności nie ma. Wprawdzie książka podzielona została na kilka rozdziałów, ale nawet jeśli ich tytuły niekiedy wydają się konkretne, to już dobór grafik jest zaskakująco dowolny, a często ten sam obraz czy dwa obrazy przedstawiające ten sam temat, pojawiają się w kilku różnych miejscach książki. Pozytywnie wyróżniają się (pod względem systematyzacji treści) rozdziały „Pokonywanie zła”, „Wizje piekła” i „Ostatnie dni”, ale już np. różnicy między doborem ilustracji w rozdziałach „Szatan i jego piekielne kohorty” i „Potworne i groteskowe” nie udało mi się zrozumieć. W książce brakuje też jakiegokolwiek poszanowania dla chronologii. Przykładowo u góry strony 58 widnieje drzeworyt z XII wieku, zaraz pod nim rycina z XVII wieku, a na kolejnej stronie – malowidło z przełomu XV i XVI stulecia. Dwie strony dalej autorzy prezentują grafikę z pierwszej połowy XIX wieku, by już wraz z kolejną reprodukcją wrócić do średniowiecza. Podobnie przeplatają się ze sobą twórcy, tytuły czy motywy. Nie zawsze pomagają podpisy pod ilustracjami, bo ich poziom jest bardzo różny. Przy niektórych reprodukcjach możemy znaleźć ciekawe wnioski na temat symboliki i detali – przy innych autorzy nie podali nie tylko stulecia, ale nawet epoki, z której pochodzi dane dzieło. Osobiście bezużyteczna wydała mi się także gigantyczna część podpisów, w których autorzy odnieśli się wyłącznie do kontekstu (np. do fragmentu Biblii zobrazowanego danym dziełem), ale ani słowem nie wspomnieli o samej grafice. Ogółem książka stanowi merytorycznie jedno wielkie pomieszanie z poplątaniem. Sytuację dodatkowo pogarsza brak spisu ilustracji np. według tytułów dzieł, autorów lub epok. Na końcu publikacji znajdziemy wyłącznie indeks.
Uogólniając, książka jest pięknie wydana i zawiera wiele bardzo ciekawych grafik. Sam przestudiowałem ją od deski do deski i wyciągnąłem wiele przyjemności z przyglądania się kolejnym reprodukcjom. Niestety o tym, jak rozwijały się przedstawienia zła nie dowiedziałem się nic, a większości dzieł, których dotąd nie znałem dalej w zasadzie nie znam, bo autorzy nie zdradzili mi kto, gdzie i kiedy je namalował, ani w jakim muzeum obecnie się znajdują. Z książki nie dowiedziałbym się także, które z dzieł są najważniejsze, czy najbardziej nietypowe. Nie wiedziałbym też, opierając się na tej publikacji, jak przedstawiano zło w chrześcijaństwie, a jak w innych religiach. Autorzy niby tego tematu nie podejmują, ale jednak w swojej pracy umieścili pojedyncze reprodukcie dzieł asyryjskich, babilońskich czy południowoamerykańskich. Kompletnie nie pasują one do reszty publikacji, podobnie zresztą jak przedstawienia smoków, gargulców, bezgłowych ludzi czy ryb (!), które w odpowiednich kontekstach może i były identyfikowane ze złem, ale jednak nie można ich bezrefleksyjnie umieszczać obok zbioru sylwetek szatana!
Summa summarum, by nie pastwić się dalej nad książką, polecam ją dwóm grupom odbiorców. Jeśli temat Cię ciekawi i już się na nim znasz, to album będzie dla Ciebie estetycznym uzupełnieniem np. dla „Diabła” Alfonso Di Noli. Z drugiej strony, jeśli jesteś amatorem i nie wymagasz dzieła porządkującego wiedzę i zawierającego profesjonalny komentarz naukowy, to z czysto estetycznego punktu widzenia „Demony” mogą Cię zainteresować. O ile oczywiście odczuwasz pociąg do tego typu tematów... Ostateczna ocena: 6/10, w tym jeden punkt za dotąd rzadko podejmowany w polskojęzycznych publikacjach temat.