Kwartalnik „Karta” – numer 90 – recenzja i ocena
Jeśli się zastanawiasz drogi Czytelniku o czym mówię, już spieszę z wyjaśnieniami – chodzi mi o tzw. „dąbrowszczaków” – żołnierzy (tak, to właściwa nazwa) XIII Batalionu im. Jarosława Dąbrowskiego, przeformowanego później w XIII Brygadę Międzynarodową im. Jarosława Dąbrowskiego. Nawet nie tyle zapomnianych, co skazanych w polskiej historii na swoiste damnatio memoriae – czyli wymazanie z pamięci.
Dlaczego opublikowane relacje są takie ważne? Przede wszystkim pozwalają one poznać motywacje, jakimi kierowali się ochotnicy. Sam dobór bohaterów sprawia, że mamy w czym wybierać: niedoszły lekarz, student, wiecznie represjonowany działacz komunistyczny, działacz związkowy będący równocześnie emigrantem zarobkowym. Mają jeden wspólny mianownik – ideał, ideał za którą jadą walczyć. A jaki on jest? Jeśli się w czytać w ich wspomnienia – mocno utopijny.
Walczą za klasyczne ideały republikańskie, mające blisko 140 lat – osławione Liberte, Egalite, Fraternite (Wolność, Równość, Braterstwo). Chcą aby każdy naród miał prawo wyboru swojej władzy, ustroju, sprzeciwiają się utrzymywaniu przywilejów klasowych, będących swoistym przeżytkiem feudalizmu (wbrew pozorom wciąż silnemu w dwudziestowiecznej Hiszpanii). Jeśli zagłębić się w ich słowa, to możemy solidnie się zdumieć. Nie szli oni wcale bić się o komunizm (cokolwiek to oznacza), a tym bardziej za „Stalina i ojczyznę”. Nie szukali trockistów, rewizjonistów czy partyjnych odchyleńców. Nie było ich winą, że w ówczesnym świecie najbliżej im było do socjalistów, których w XX wieku koncertowo skompromitował radziecki totalitaryzm.
Dąbrowszczacy nie mieli szczęścia w historii. Za sam fakt służby w brygadach międzynarodowych zgodnie z ustawą o polskim obywatelstwie z 1920 r. pozbawiono ich obywatelstwa. Stali się bezpaństwowcami (na ironię losu zakrawa fakt, że na tej samej zasadzie obywatelstwa pozbawiano żołnierzy wstępujących w 1947 r. do Polskiego Korpusu Rozmieszczenia i Przysposobienia w Wielkiej Brytanii). Ich prośby o wstąpienie do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie odrzucano. Jeśli wydostawali się z obozów internowania to albo walczyli we francuskiej partyzantce (19. i 29. Zgrupowanie Polskie) albo przedostawali się do Polski, gdzie walczyli w szeregach Gwardii Ludowej i Armii Ludowej.
Po wojnie patrzono na nich podejrzliwie, inwigilowano, represjonowano jako trockistów, międzynarodowych agentów wpływu. Rehabilitacja i uhonorowane przyszło dopiero po 1956 r. Ale 50 lat później Sejm i Rząd niezawisłej Rzeczpospolitej Polskiej odebrał pozostałym przy życiu dąbrowszczakom (wszystkim dziewiętnastu!) prawa kombatanckie. Symboliczny akt represji ze strony ideologicznych przeciwników, którzy zanim ich ocenili jako sługusów komunistycznego totalitaryzmu – powinni wpierw przeczytać ich relacje.
Oczywiście nie samymi dąbrowszczakami recenzowany numer „Karty” żyje. Mówiąc szczerze zaskoczył mnie wybór pamiętnikarskiej historii o „Pretty Women” guberni wileńskiej pierwszych lat XX wieku. Okazuje się, że konwenanse konwenansami, ale jeśli w grę wchodzą uczucia i kobieca determinacja, to nawet bariery klasowe nie mają szans.
Wstrząsające wrażenie robią wspomnienia pielęgniarki ze powstańczego szpitala w Warszawie w 1944 r. Tę lekturę – ukazującą brutalną, sadystyczną, zwierzęcą stronę uczestnictwa w tej jednej z największych (a na pewno najtragiczniejszej) klęsce narodu polskiego – polecam wszystkim wesołym „malowanym chłopcom” i „morowym pannom” z grup rekonstrukcyjnych. Entuzjazm w propagowaniu powstańczych idei warto w tym kontekście poddać pewnej weryfikacji.
Dość ciekawy jest również artykuł – ukazujący życie obywateli w typowym wielonarodowym miasteczku II RP, mieszkających razem, ale osobno w swoich zamkniętych społecznościach. Ale w gruncie rzeczy, jak zawsze w „Karcie”, każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie.