Kto oprócz Marszałka? – „Ojcowie Niepodległości”
Zobacz też: Dlaczego Piłsudski? Na marginesie obchodów Narodowego Święta Niepodległości
Tomasz Leszkowicz, redaktor: Oprócz „Ojców Niepodległości” bardzo ważni są również jej „przyjaciele”. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Polska odzyskała niepodległość nie tylko dzięki swojemu wysiłkowi zbrojnemu i politycznemu, ale także (być może przede wszystkim) dzięki dobrej koniunkturze międzynarodowej i posiadaniu wpływowych sojuszników w stolicach świata. Takim właśnie „przyjacielem” Polski był dwudziesty ósmy prezydent USA Thomas Woodrow Wilson, który w swoim programie pokojowym ogłoszonym na początku 1918 roku jeden z punktów (dokładnie – trzynasty) poświęcił odbudowie niepodległego państwa polskiego.
Wilson najprawdopodobniej nie zainteresowałby się Polską, gdyby nie jego bliski współpracownik i doradca Edward Mandell House, który był autentycznym przyjacielem sprawy polskiej. To on, dzięki kontaktom z Ignacym Janem Paderewskim, przekonywał Wilsona do wsparcia niepodległości naszej Ojczyzny. W latach 30. Paderewski wystawił House'owi pomnik w Parku Skaryszewskim w Warszawie, dzisiaj jednak mało kto wie, jak bardzo zasłużoną dla Polski postacią był ten Amerykanin – coś ruszyło się dopiero przy okazji organizowanej przez Ośrodek KARTA wystawy „From Poland with Love”. O takich przyjaciołach Polski i jej niepodległości musimy pamiętać, bo sami nie bylibyśmy w stanie zdziałać zbyt wiele...
Paweł Rzewuski, publicysta: Być może wyda się to dziwne, ale Polacy mieli stosunkowy mały wkład w sam fakt odzyskania niepodległości. Nie bez kozery już przed wojną mówiono „Ni to z tego ni z owego mamy Polskę na pierwszego” Czesi, Bałtowie i inni nie walczyli za bardzo o swoją niepodległość, a ją otrzymali. Prawda jest taka, że bardziej przyczynili się do jej uzyskania (pośrednio) zamachowiec z Sarajewa Gavrilo Princip, ministrowie wojny Rosji, Niemiec, Anglii oraz Francji, a także paradoksalnie i Włodzimierz Lenin. Gdyby nie rewolucja, która ostatecznie doprowadziła do wycofania się z konfliktu Rosji, nie wiadomo jak potoczyłby się losy I wojny światowej. Polska wyrosła na trupie dawnych potęg i trzeba mieć tego świadomość.
Polacy mieli wkład w inną rzecz. Odzyskać niepodległość to jedno, ale to jaki będzie miała ona kształt, jak będzie postrzeganym na arenie międzynarodowej, oraz jak będzie się urządzać odzyskane państwo to drugie. Dmowski, Piłsudski, Paderewski itd. mieli wizje państwa Polskiego i jej roli w świecie.
Przemysław Mrówka, publicysta: Może uderzę trochę banałem, ale wskazałbym na Człowieka Roku 2006 magazynu „Time”. Jakkolwiek ludzie tacy, jak Piłsudski, Dmowski, czy Lubomirski odegrali pewną szczególną rolę, to nie zapominajmy o reszcie. Odnoszę wrażenie, że wskazując na zadania i osiągnięcia jednostek wybitnych, spychamy nieco na margines wysiłek rzeszy zwykłych Polaków. Mniej zwykłych zresztą też. Asnyk, Prus, Konopnicka, Mickiewicz czy Słowacki swoją cegiełkę przecież też dołożyli do zwalczania skutków wynaradawiania i utrzymywania woli w narodzie. Bloch, Cegielski, Łukasiewicz i inni przemysłowcy wykładali pieniądze na poprawę warunków bytowych ludności, rozwijali polski przemysł i technikę, co także dało podstawy pod budowę niepodległości. A wreszcie żołnierze Hallera, Legioniści, wielkopolscy i śląscy powstańcy, żołnierze roku 1920, którzy albo o niepodległość bezpośrednio walczyli, albo jej od najwcześniejszego etapu bronili. No i nie mniej ważne dwadzieścia milionów ludzi, którzy zakasali rękawy i wzięli się do mozolnego odbudowania tego, co pozostało z Polski po trzech zaborach i Wielkiej Wojnie.
Ci wszyscy ludzie też zasługują na upamiętnienie, znikają jednak w analizie wydarzeń roku 1918. Może powinniśmy trochę zmienić nasze myślenie o niepodległości, nie odbierać jej jako coś, co parę wybitnych osób przewiązało wstążką i zrzuciło nam na przez komin, lecz jako coś, co wymagało wysiłku wszystkich osób z każdego szczebelka drabiny społecznej i każdego odcienia spektrum politycznego.
A może tylko potwierdzam starą prawdę, że sukces ma wielu ojców...
Paweł Czechowski, zastępca redaktora naczelnego: Myślę, że możemy się wszyscy zgodzić co do jednego – odzyskanie niepodległości przez Polskę to, jak sztampowo by to nie zabrzmiało, wspólna praca setek, tysięcy, albo i milionów Polaków (i nie tylko), zależnie od tego, jak zdefiniujemy „działanie dla niepodległej”. To wielka polityka, ale też codzienna dbałość o swoją rodzinę czy lokalną społeczność. To czyn zbrojny, ale też starania o zachowanie języka i kultury. To romantyzm i pozytywizm. Różne wartości.
Zbytnio przywiązujemy wagę tylko do nazwisk Wielkich, a i to robimy niedbale, co wynika na pewno też z tego, że przypisywanie zasług TYLKO garstce osób to metoda dalece niedoskonała. Świadczy o tym chociażby praca nad ustawą o obchodach setnej rocznicy odzyskania niepodległości – w tekście najpierw wymieniony był tylko Piłsudski, potem dodano Dmowskiego, Paderewskiego, Korfantego i Witosa. Na sam koniec dorzucono w końcu Daszyńskiego – widocznie uznano, że jednak „coś tam zrobił”.
I nie piszę tego wszystkiego dlatego, by budować jakiś sielankowy, milutki obraz i wykazać, że wszyscy Polacy mają naraz czerpać z każdej tradycji niepodległościowej. Każdy kto chce, powinien wybrać sobie tradycję najbliższą sercu, nie zapominając jednak, że na pewno nie jest ona tą jedyną istniejącą. I pamiętać, że niepodległa Polska to efekt nie tylko działań, które można dostrzec na pierwszy rzut oka.