Kto chce Jabłek w Polsce?

opublikowano: 2006-08-30 20:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Apple to firma, która w Polsce kojarzy się głównie z wysokiej jakości odtwarzaczami mp3. Tymczasem mało kto wie, że produkowane przez nich komputery zaliczane są do najlepszych na świecie. Niestety, polscy konsumenci napotykają wiele trudności, żeby zostać MacUserami.
REKLAMA
Paweł Tkaczyk, właściciel agencji reklamowej Midea. Specjalizuje się w projektowaniu identyfikacji wizualnej i budowaniu strategii marketingowej firmy i marki. Prowadzi cenionego bloga .

Maczki firmy Apple, jak pieszczotliwie nazywają te komputery ich właściciele, to cała seria wysokiej jakości sprzętu, który bije w USA rekordy popularności. W Polsce markę rozpoznaje jedynie garstka zapaleńców, m.in. przez to, że na Makach przez długie lata nie można było zainstalować popularnego Windowsa. Co prawda były zaopatrzone w o wiele lepiej i przemyślniej skonstruowany system operacyjny Mac OS X, ale monopol firmy z Redmond robił swoje.

Od niedawna, po przejściu Apple'a na procesory Intela na Makach pojawiła się możliwość dodatkowego zainstalowania Windowsa. Stało się jasne, że to przekona wielu do zakupienia „białego jabłka”. Jednak barier jest wciąż bardzo wiele. A największą z nich – brak polskiego oddziału amerykańskiego potentata. Polskiemu wyłącznemu dystrybutorowi – firmie SAD – daleko do legendarnej jakości usług Apple, którą to firma zdobyła sobie uznanie klientów na całym świecie. Niech za przykład posłuży fakt, że oficjalne sklepy Apple znajdują się aż w dwóch miastach Polski. Nasi MacUserzy postanowili działać…

My chcemy Apple Polska!

Jakiś czas temu pod adresem wewantapplepoland.com ruszyła strona internetowa, na której polscy użytkownicy Apple wylewają swoje żale. Zaczyna się ostro: „We live in Poland. We all are Mac users. We pay for our favorite computers more than Americans or Germans but we do not get same highest quality service as our foreign friends”. Czy nie mają racji? MacBook – bardzo popularny model notebooka w USA kosztuje 1090$. W polskim sklepie (jakim sklepie…) trzeba zapłacić 4999 zł. Ipod 2 GB – odtwarzacz mp3 kosztuje w Polsce 25% więcej niż za oceanem.

Twórcy strony uważają, że lekarstwem na całe zło byłoby utworzenie polskiego oddziału firmy i zastąpienie nielubianego SAD-u. Zacznijmy od tego: co dałaby nam obecność Apple w Polsce? Jeśli chodzi o ceny, raczej niewiele. Ceny naszych maków są porównywalne do cen w UE, a różnicę można zwalić na inne stawki VAT np. w Niemczech i Polsce. Niestety, z tymi lamentami powinniśmy się zwracać do rządu, a nie do Apple… Pewnie, że rozsądna polityka cenowa podniosłaby sprzedaż w Polsce (opłacałoby się kupić sprzęt czy soft u nas, a nie w USA), ale to akurat nie jest wyłączna odpowiedzialność Apple.

Co zatem? Przede wszystkim globalne Apple Care. Pojawienie się artykułu o wymianie baterii w bazie wiedzy na apple.com sprawiałoby, że automatycznie możemy być pewni, że nasza bateria zostanie wymieniona. W tej chwili musimy pytać SAD, czy aby przypadkiem to uznają. Akurat tutaj mam pozytywne doświadczenia (moją baterię panowie w salonie wymienili od ręki i bez problemów), ale pewnie nie ze wszystkim jest tak różowo…

„Apple” czyli „Jabłko”

![](/grafika/archiwalia/mag54/images/apple1.jpg () 50
REKLAMA

) % Apple w Polsce mogłoby oznaczać również pojawienie się oficjalnej polskiej lokalizacji systemu (bo do tej pory takiej nie ma) – takiej, która nie blokowałaby aktualizacji i która miałaby wsparcie bezpośrednio na stronach Apple. Tutaj firma z Cupertino mogłaby się sporo nauczyć od Microsoftu. Co by złego nie mówić o Windows, polska lokalizacja, polski Windows Update i inne usługi są zrobione wzorowo. Dopóki nie doczekamy się podobnego poziomu usług od Apple, nie ma sensu proponowanie pięknego i prostego w obsłudze iMaca np. mojej babci, która z angielskim interfejsem (w systemie, czy na stronie internetowej) po prostu sobie nie poradzi.

Oficjalne zwrócenie się na polski rynek oznaczałoby – przynajmniej dla mnie – bardziej kompletne „Apple experience”, jeśli chodzi o wsparcie dla iLife (taka aplikacja multimedialna). Podobnie problemy trzeba rozwiązać kompleksowo w oprogramowaniu z innego segmentu dla Maków. Po co komu poczta przez przeglądarkę, która wygląda dokładnie jak Mac, ale w komputerze komunikuje się ze mną po polsku, a na stronie już po angielsku? Dopiero mając to wszystko razem z polskim systemem możemy brać się za przekonywanie ludzi do kupowania Maków.

W dyskusji na stronie wewantapplepoland.com pojawia się argument, że Apple nie wchodzi do Polski, bo sprzedajemy za mało komputerów. Argument – moim zdaniem – chybiony. Ze wszystkich firm na świecie to właśnie Apple wie najlepiej, że rynek się tworzy. W 2000 roku w USA nie sprzedał się ani jeden iPod. Głównie dlatego, że produkt pojawił się dopiero pod koniec 2001 roku. Czy to oznacza, że rynek nie był wart zdobywania?

Stworzyć rynek

Zatem Apple Poland nie ma pojawić się w Polsce, aby zbierać żniwa i sprzedawać tysiące komputerów. Ma przygotować grunt, zapewnić wsparcie, udoskonalić „Apple experience”, stworzyć rynek, rozreklamować produkty, a dopiero w tych warunkach może zacząć sprzedawać komputery. Microsoft i producenci pecetów wydają fortunę każdego roku, aby utrzymać świadomość ich produktów. Kiedy ostatni raz widziałeś w prasie (nie-makowej) reklamę Apple? Mnie też ciężko sobie przypomnieć…

Nie jestem idealistą. Nie chcę, aby produkt pokazany w San Francisco pojawił się w Polsce następnego dnia. Apple jest amerykańską firmą i o ten rynek dba przede wszystkim. Chciałbym jednak wiedzieć, że produkt ten pojawi się na pewno (na takich samych warunkach, jak opisano na apple.com) i będzie dostosowany do polskich realiów. Microsoft wygryzł swoich biurowych konkurentów (lepszego technicznie WordPerfecta czy pierwszego na rynku Lotusa 123) właśnie doskonale zrobioną polonizacją produktów (i usług towarzyszących!).

Przez wiele lat na rynku programów graficznych królował CorelDRAW! (wtedy tak właśnie pisany), bo jako jedyny oferował polski interfejs i – nieudolnie zrobione, ale jedyne na rynku – polskie fonty. Być może pierwsze polonizacje nie były doskonałe (wordowskie tłumaczenie „column” jako „kolumna”, a nie „łam”, zrobiło sporą krzywdę językowi, corelowskie fonty do dziś jeszcze straszą nieudolnymi ogonkami w niektórych firmach), ale były i zdobyły rynek. Bo tylko tak można go zdobyć.

Wierzę, że Apple potrafi zrobić to lepiej (może nie od razu doskonale, ale na pewno lepiej). I wciąż czekam...

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Paweł Tkaczyk
Właściciel agencji reklamowej Midea. Specjalizuje się w projektowaniu identyfikacji wizualnej i budowaniu strategii marketingowej firmy i marki. Prowadzi cenionego bloga.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone