Księgarnia jak z marzeń
Skrzyżowanie ulic Narutowicza i Kilińskiego w Łodzi. Samochody smętnie poruszają się w irytujących korkach, sznur tramwajów „połyka” stojących na przystankach studentów spieszących się na zajęcia, a wszechobecny gwar oznajmia, że znajdujemy się w centrum wielkiego miasta. Nieopodal gruzowisko po niedawnym Dworcu Fabrycznym zapowiada, że niedługo powstanie na tym miejscu nowoczesna stacja kolejowa. Na horyzoncie kołacze piękniejący budynek Elektrociepłowni, który niebawem zamieni się w centrum kultury. Łodzianie ukojenia szukają tutaj w parku Moniuszki. Niedaleko dumnie nad otoczeniem góruje katedra prawosławna pw. Św. Aleksandra Newskiego. Dla miłośników historii miejsce to ma jeszcze jedno znaczenie. Przy ulicy Narutowicza 46 znajduje się księgarnia, która powoduje u nich szybsze bicie serca. Szyld wiszący tuż nad wejściem dumnie głosi: Księgarnia Odkrywcy.
Jak w domu
Historycy miejsce to zarówno uwielbiają, jak i trochę się go boją. – Jeden z profesorów naszej uczelni przychodzi tam rzadko. Tłumaczy to troską o swój stan portfela. Po prostu w tej księgarni nie może powstrzymać się od kupowania – śmieje się Przemysław Damski, jeden z naszych publicystów i bywalec „Księgarni Odkrywcy”. Do księgarni wchodzę więc z ciekawością pragnąc dowiedzieć się nieco na temat jej fenomenu. Wita mnie cisza przerywana jedynie przez dochodzące z zewnątrz odgłosy miasta. Wokół unosi się zapach książek, od których uginają się gęsto rozstawione półki. Przyjemną atmosferę uzupełnia delikatny aromat kawy ze stojącego w rogu sali ekspresu. Księgarnia składa się z dwóch pomieszczeń, przypominających przytulne pokoje. Choć większość miejsca zajmują książki, znalazła się również przestrzeń na wygodne fotele, krzesła i stoliki. – W „Księgarni Odkrywcy” czuje się bardzo dobrze. Mogę usiąść, otworzyć książkę i przejrzeć ją na spokojnie – mówi Damski.
Z takich recenzji cieszy się, pracująca na co dzień w księgarni, Karolina Rendak. – Bardzo chcielibyśmy, żeby było to miejsce dla miłośników historii i dla historyków - miejsce, o którym przy poszukiwaniu jakiejś książki zawsze będą myśleli na pierwszym miejscu – stwierdza. To już nie tylko marzenie, ale i po trosze rzeczywistość. – Nie wiem jak inni, ale ja zawsze zaczynam poszukiwania pozycji, które chce kupić, od „Księgarni Odkrywcy”. Znajduje tam prawie wszystko – mówi Przemysław Damski. W rozmowach z innymi kolegami i koleżankami historykami, nazwa księgarni pojawia się niemal zawsze.
Historia, UFO i inne książki
Ta pojawiła się na rynku 9 lat temu. Wszystko zaczęło się od miesięcznika „Odkrywca” grupującego fanów historii tajemniczej i nieznanej. Dostarczał on nie tylko wiedzy, ale był źródłem informacji o nowościach książkowych. Ponieważ książki historyczne przez większość księgarni uznawane były za niszowe i mało dochodowe, miesięcznik zaczął pośredniczyć w ich sprzedawaniu. Tak narodziła się koncepcja stworzenia księgarni historycznej. Pierwszy sklep powstał w Łodzi na ulicy Sienkiewicza. Niestety po kilku latach „Księgarnia Odkrywcy” musiała się przenieść. W nowym miejscu przy ulicy Próchnika nie przetrwał jednak długo. – Nie była to okolica sprzyjająca sprzedaży książek o tej tematyce – tłumaczy Rendak. Ostatecznie księgarnia zakotwiczyła się przy Narutowicza i jak twierdzą jej pracownicy czują się tutaj jak w domu.
Spoglądam na półki z książkami. Tysiące woluminów mieni się różnymi kolorami. – Niektóre książki historyczne wydawane są w małym nakładzie, a widzę je w waszej księgarni. Skąd wiecie o ich istnieniu? – pytam tutejszych księgarzy. – Zazwyczaj otrzymujemy informacje od wydawcy. O książkach informują nas również klienci, staramy się też je wyszukiwać w Internecie. Czasem zdarza się, że sami autorzy przynoszą swoje publikacje do naszej księgarni – mówi Karolina Rendak. Na półki księgarni trafiają czasem tytuły cudaczne i wzbudzające uśmiech. – Chyba najdziwniejszą książką jaką dostaliśmy była pozycja „Chrystus i UFO” – śmieje się Artur Kuprianis, jeden z pracowników „Ksiągarni Odkrywcy”. – Znacie wszystkie książki, które znajdują się w księgarni? – dopytuję. Jak twierdzi Kuprianis dzisiaj książki o tematyce historycznej produkuje się na kilogramy. – Trudno przy takiej ilości znać wszystko – mówi. – Niestety z część z tych książek w ogóle nie powinna być wydana. Ilość nie zawsze przekłada się na jakość – dodaje ze smutkiem. Kilkuletnie doświadczenie pracy z książkami uczy jednak księgarzy, że jakość nie jest decydującą cechą gwarantującą sprzedaż określonego tytułu. – To co dobre, nie musi się zaraz sprzedawać – mówi Karolina Rendak.
Zainteresowania bywalców księgarni bywają różne. – Najbardziej popularna jest II wojna światowa i…archeologia – twierdzi Kuprianis. Karolina Rendak dodaje, że najlepiej sprzedającą się książką było…wydanie źródłowe „Mein Kampf”. Jak twierdzą pracownicy księgarni najsłabiej sprzedaje się nowożytność. – Swój sklep macie w Łodzi. Czy ktoś tutaj szuka książek o jej historii? – pytam. – Najczęściej zdarza się to okresie wakacyjnym. Wtedy możemy mówić o pewnym zainteresowaniu naszym miastem – odpowiada Rendak. Spotkania z klientami to ulubiona część pracy księgarzy. Możliwość bezpośredniego kontaktu z miłośnikami historii bywa ciekawa i inspirująca, ale zdarza się, że i zabawna. – Są tacy klienci, którzy przychodzą do nas regularnie i oprócz kupowania książek próbują nas przekonywać do różnych spiskowych teorii. Taki ich specyficzny sposób na spędzanie wolnego czasu – mówi Rendak. – Są też tacy, którzy obdarzają nas ciekawymi prezentami. Ostatnio dostaliśmy np. trzy bagnety – dodaje z uśmiechem. Faktycznie, na jednej z półek widzę okrągłą szklany wazon, a w niej bagnety ułożone jak najpiękniejsze kwiaty. Dzięki klientom praca w księgarni nie może nudzić. Choć „Księgarnie Odkrywcy” odwiedzam rano co chwilę ktoś wchodzi i pośpiesznie oddaje się lekturze. – Największy ruch obserwujemy zawsze przed świętami Bożego Narodzenia. Niewątpliwie wtedy wolnego czasu mamy bardzo mało, żeby nie powiedzieć w ogóle – twierdzi Karolina Rendak.
Ksiągarnia bez skazy?
Kiedy rozmawiamy, na zapleczu „ukrywa się” jeszcze jeden pracownik „Księgarni Odkrywcy”. To Agata Maskulak, pasjonatka średniowiecza, na co dzień zajmująca się zamówieniami internetowymi. – Internet to dla nas zdecydowanie największy rynek. Dzięki wysyłce możemy sobie pozwolić na utrzymywanie tego biznesu – mówi Rendak. W czasie gdy biorę kolejny łyk świeżej kawy przychodzi zamówienie z Niemiec. W ciągu całego mojego pobytu Agata Maskulak dostanie kilka kolejnych informacji o nowych zamówieniach.
Czy jednak „Księgarnia Odkrywcy” to faktycznie miejsce bez skazy? Pytam o to Przemka Damskiego. Zastanawia się długo. W jego oczach widzę zakłopotanie i delikatny uśmiech niepewności. – Wiesz, że to trudna odpowiedź? – ostrzega. – Mów śmiało – zachęcam. – Wydaje mi się jednak, że skoro jest to jedyna tego typu księgarnia w regionie, to mogłaby się pokusić o spotkania z autorami. Z czysto ekonomicznego punktu widzenia, jakieś karty stałego klienta, rabaty dla studentów i pracowników uniwersyteckich – odpowiada. Po chwili śmieje się i dodaje – trochę kombinuję, bo naprawdę mi się tam podoba! - Czy taka księgarnia jak wasza, nie powinna pokusić się o większą aktywność w dziedzinie organizowania debat, czy spotkań historycznych? – dopytuję Karolinę Rendak. – Być może tak, ale Łódź to dość niewdzięczne miejsce do organizacji tego typu spotkań. Wiąże się to zazwyczaj z kosztami, bez gwarancji, że ktoś na to przyjdzie, że będzie aktywny – odpowiada. – Być może, gdyby znalazł się ktoś chętny do współpracy, moglibyśmy o tym pomyśleć – dodaje.
Powoli zbieram się do wyjścia. Jeszcze sam spojrzę na książki w poszukiwaniu czegoś ciekawego. – Czy to, co robicie, jest dla was już spokojnym rajem, czy żyjecie jak na wulkanie? – postanawiam zapytać na koniec. – Każdy kto pracuje na rynku książki musi się liczyć z tym, że dziś jest, a jutro może go nie być. Staramy się przyciągać czytelników ciekawą ofertą i przytulnym miejscem. Na tę chwilę się to udaje, a jak będzie w przyszłości, tego nie wiemy – mówi Rendak. Wychodząc z księgarni żegnam się, życząc wszystkiego dobrego. Z pewnością tu jeszcze wrócę… naprawdę warto.