Krzysztof Pyzia – „Wyszło jak zwykle… Rozbrajająca historia Polski” – recenzja i ocena
Krzysztof Pyzia – „Wyszło jak zwykle… Rozbrajająca historia Polski” – recenzja i ocena
No dobrze, historia Polski przepełniona jest chwalebnymi zwycięstwami i druzgocącymi porażkami, po których przez lata musieliśmy się podnosić. Ale również jest opowieścią o niespełnionych marzeniach, o realnych szansach na ich ziszczenie, które z różnych przyczyn – zewnętrznych i wewnętrznych – obracały się w niwecz.
Dziennikarz Krzysztof Pyzia spogląda na dzieje naszego kraju przez pryzmat anegdoty. Często idzie w karykaturalne kadry, co jednak może być uprawnione o tyle, o ile uprawnione jest dowcipkowanie ze stereotypów i wad narodowych. W tej konwencji „opowieść alternatywna, żywcem wyjęta z krzywego zwierciadła albo wyglądającą tak, jakby to był film Stanisława Barei” to równie dobrze formuła uniwersalna dla każdego narodu z wielowiekową historią. Jeśli w ten sposób będziemy czytać „Wyszło jak zwykle...”, to z pewnością będziemy usatysfakcjonowani.
Przestrzegam jednak przed traktowaniem recenzowanej publikacji jako podręcznika do historii. Niezależnie od uszczypliwości i złośliwości (o ile tego wymaga konwencja, tego rodzaju środki można traktować jako uzasadnione), dobrze by było, aby do lektury przystąpiły osoby mające pojęcie o dawnych czasach. Przede wszystkim dlatego, że zrozumieją analogie i aluzje – choćby po to, by się nie zgodzić, lub by zaśmiać się z przerysowanych dykteryjek. Albo nawet po to, by się żachnąć lub przewrócić oczami.
Dowcip jest zresztą odpowiednim narzędziem służącym nabraniu dystansu do przeszłości, krytycznego – choć nie zjadliwego – spojrzenia na postacie i wydarzenia, które trwale zapisały się w annałach. Przypomina mi się w tym momencie obrazkowa historia autorstwa Polski Zbigniewa Jujki. Ten niezrównany rysownik i komentator potrafił celnie punktować błędy naszych praprzodków, wykpiwać je lub po prostu odwołując się do obeznania swoich odbiorców umiejętnie zaprezentować powszechnie znane obrazy w taki sposób, że wywoływał szczery uśmiech. Czy można powiedzieć to samo o książce Pyzi? Czytelnicy ocenią sami podług swojej wrażliwości i poczucia humoru. Nie wszystkich musi akurat takie ujęcie przekonać.
Oczywiście niesprawiedliwością byłoby twierdzić, że każda z postaci i każde z wydarzeń zostało obsztorcowane przez autora. Przykład kreatywności Michała Drzymały (wspomnianego w tekście) pokazuje, że nie brakowało u nas ludzi zdeterminowanych, którzy umiejętnie walczyli z przeciwnikiem jego własną bronią. I dziś uśmiechamy się na myśl o tym, a jednocześnie jesteśmy dumni. Szkoda, że Pyzia nie poszedł tym tropem i nie okrasił swej książki większą liczbą podobnych przykładów. Bo przecież losy naszego kraju nie były wyłącznie pasmem niepowodzeń wywoływanych przez durniów. Nie są też zbiorem fikołków wykonywanych przez niezrównoważonych psychicznie i nienasyconych dewiantów.
Jedna uwaga. Książka została przygotowana w luźnej formie, co może stanowić atrakcyjną formułę dla młodszych czytelników. Ze względu na sporo aluzji seksualnych powinni oni raczej poczekać parę lat, uzupełniając wiedzę, lub przynajmniej czytać ją pod okiem rodziców. Gdy dorosną, recenzowana publikacja stanie się bardziej zrozumiała i odpowiednia do oceny.
Ale jest i wniosek, chyba najważniejszy, który powinniśmy wyciągnąć po lekturze książki Krzysztofa Pyzi. Nie jestem pewien, czy taka była intencja autora, jednak owo przekleństwo z tytułu – „Wyszło jak zwykle” – niestety nie traci na aktualności. W tym bowiem ujęciu winniśmy raczej widzieć nie przeszłość, gdyż co się stało, to się nie odstanie – ale teraźniejszość. Jeśli więc współcześni nam decydenci zmarnują wielką szansę, przed jaką obecnie staje Polska (ale i cały świat), to za sto lat ktoś dopisze drugą część. Nie będzie ona jednak już tak humorystyczna. Nazwiska tych ludzi nie będą zestawiane z Kowalskim z dowcipów, ile raczej z Hieronimem Radziejowskim, Szczęsnym Potockim czy Wandą Wasilewską. I tak komedia zmieni się w wielki dziejowy dramat.