Krzysztof Karpiński – „Był jazz. Krzyk jazz-bandu w międzywojennej Polsce” – recenzja i ocena
Przeczytaj fragment tej książki
Jaki był jazz lat 20.? Jak pisała na jego temat prasa, wypowiadały się autorytety? Kto tworzył muzykę jazzową w Polsce międzywojennej? Na te pytania odpowiada w przepięknie wydanej monografii Był jazz. Krzyk jazzbandu w przedwojennej Polsce Krzysztof Karpiński. Ten prawnik (co może niektórych zadziwić), pianista, entuzjasta jazzu i badacz jego historii, niektórym dobrze znany z prowadzenia audycji „W jazzowym tonie” i współpracy z magazynem „Jazz Forum”, przez osiem lat badał, poszukiwał, zbierał i dokumentował materiały – począwszy od opracowań, poprzez artykuły prasowe, na wierszach i piosenkach skończywszy. Dało to niesamowity efekt, który docenią zarówno historycy zajmujący się dziejami jazzu w Polsce, jak i entuzjaści muzyki jazzowej. Był jazz to bodaj pierwsza tak szczegółowa dokumentacja historii przedwojennej muzyki jazzowej.
W swej książce, liczącej niemal osiemset stron, opatrzonej licznymi, mającymi ogromną wartość dokumentalną ilustracjami i fotografiami, autor barwnie opisuje klimat międzywojennej Polski: pierwsze lata po odzyskaniu niepodległości, powolne odbudowywanie państwowości, ale nade wszystko nadrabianie zaległości w kulturze i rozrywce. Wraz z nim odbywamy podróż po kabaretach i rewiach, warszawskich klubach, restauracjach i nocnych lokalach rozrywkowych, które jak „pompy ssąco-tłoczące” wchłaniały i wyrzucały ludzi szukających rozrywki po całym dniu pracy na ulicach Krakowa, warszawskim Nowym Świecie czy wypoczywających w kurortach Zakopanego, Krynicy i Truskawca. A nade wszystko poznajemy początki jazzu, reakcje, jakie wywoływał wśród ludzi, losy artystów, którzy byli w jakiś sposób z nim związani.
Krzysztof Karpiński ze swadą, poczuciem humoru i przede wszystkim z ogromną czułością opisuje, jak to jednych jazz przerażał głośnością, „barbarzyńskimi” instrumentami, których dźwięki smagały, a rytm deptał uszy słuchaczy, drugich zaś wprawiał w autentyczny zachwyt: na przykład poetkę Marię Pawlikowską-Jasnorzewską, której wiersze, jak choćby Krzyk jazzbandu, Karpiński chętnie przywołuje:
mówisz, że jazz-band jest dziki
że płacze jak wicher w kominie
i że cię przeraża
to minie
nuty życia czyż nie są dzikie
życie jest zamętem i krzykiem
przecież przyszliśmy na świat wśród takiej muzyki
Śledząc uważnie lekturę, możemy dowiedzieć się m.in. o tym, że ważną cezurą dla polskiego jazzu jest rok 1929. To właśnie wtedy w Polsce zaczynają koncertować jazzbandy z Francji, Belgii i Stanów Zjednoczonych. Rok wcześniej Zygmunt Karasiński, podczas Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu, daje pierwszy koncert i gra jazz „do słuchania”, a nie „do tańczenia” (s. 55). Krzysztof Karpiński dużo miejsca poświęca sylwetce tego nietuzinkowego, bardzo zdolnego muzyka, który odcisnął piętno na przedwojennej, polskiej scenie jazzowej. W tym miejscu warto zaznaczyć, że duże brawa należą się autorowi za osobny rozdział Kto jest kim w jazzie międzywojennym, który stanowi zbiór biografii muzyków, kompozytorów, zespołów i prawdziwych osobistości związanych z jazzem – dość wymienić Jerzego Petersburskiego czy Henryka i Artura Goldów – i który w sposób przejrzysty porządkuje nazwiska pojawiające na kartach książki. A dodajmy, że jest ich niemało.
Wraz z Karpińskim z prawdziwą przyjemnością śledzimy przedwojenną prasę, podróżujemy z Warszawy do Wilna, Krakowa i Lwowa, bywamy w kawiarniach i nocnych lokalach, a nade wszystko dajemy się porwać dzikiej, tanecznej, jazzowej muzyce, która towarzyszy nam w lekturze dzięki załączonej do książki płycie. I tutaj kolejne brawa – tym razem dla wydawcy. Unikatowe nagrania, pochodzące z lat 1934–1940, są prawdziwą perełką i niewątpliwie uatrakcyjniają, ale nade wszystko uzupełniają lekturę tej wyjątkowej książki, stanowią jej nieodłączny element.
Zobacz też:
- Ewa Winnicka – „Nowy Jork zbuntowany. Miasto w czasach prohibicji, jazzu i gangsterów”
- Krystian Brodacki - „Historia jazzu w Polsce”
- Z miłości do jazzu – Klasycy jazzu
Najistotniejsze jednak pytanie, które postawił w swej monografii Krzysztof Karpiński, brzmi: czy w Polsce międzywojennej mieliśmy do czynienia z muzykami faktycznie grającymi jazz, czy też może jednak bardziej jazzującymi? Warto nadmienić, że książka nawiązuje do słynnego filmu Feliksa Falka pod tym samym tytułem, który z kolei przybliżał „początki” polskiego jazzu lat 40. i 50. XX wieku i ugruntował mit, że jazz zaczął się od „katakumbowych” jam sessions w stalinowskiej Polsce. Krzysztof Karpiński zrywa jednak z tym mitem i udowadnia, że to właśnie dwudziestolecie międzywojenne było kluczowe dla rozwoju polskiej muzyki jazzowej, która mogłaby się dalej swobodnie rozwijać, gdyby nie wybuch II wojny światowej. Autor podkreśla, że jazz pojawił się w Polsce jako muzyka taneczna i w przeciwieństwie do swojego amerykańskiego odpowiednika była raczej muzyką bogatej elity, a nie biednych. Ale to przecież w latach 20. i 30. funkcjonowało Stowarzyszenie Jazz; o jazzie pisała prasa; działały zespoły nie tylko Karasińskiego czy Kataszka, ale i Franciszka Witkowskiego oraz Ady’ego Rosnera, którymi zachwycali się sami prekursorzy z Ameryki (s. 439).
Był jazz. Krzyk jazzbandu w przedwojennej Polsce to bogato ilustrowana panorama dwudziestolecia międzywojennego, oglądana i – co najważniejsze – słuchana z perspektywy jazzbandów. Czy tylko dla prawdziwych miłośników jazzu i dwudziestolecia międzywojennego? Niekoniecznie. Jeśli jesiennie długie wieczory i ponura aura za oknem dają się coraz bardziej we znaki, warto zaparzyć sobie dobrą, mocną herbatę, sięgnąć po najnowszą książkę Krzysztofa Karpińskiego i w towarzystwie orkiestr Ady’ego Rosnera, Jerzego Gerta i Henryka Warsa zanurzyć się w klimat polskiego jazzu. Był jazz to zaproszenie do czytania, słuchania i… tańczenia. Tak jak tańczono na przedwojennym dancingu.
Redakcja i korekta: Agnieszka Leszkowicz