Krzysztof Haladyn – „Ostatnie namaszczenie” – recenzja i ocena
Krzysztof Haladyn „Ostatnie namaszczenie” – recenzja i ocena
Przebacz mi, Ojcze, bo zgrzeszyłem. Obraziłem Boga następującymi grzechami... – Zwykle po tych słowach przestawałem słuchać. W końcu co mógł powiedzieć mi Lis, ten dziewiętnastoletni rudzielec ze śladami trądziku na twarzy? Jak grzeszył? Gniewem? Trudno się nie wściekać. Obżarstwem? Przecież przymieramy tu głodem. Zabijał? Ja też. Przeklinał? Nic innego nie pozostało, jak tylko kląć w bezsilnej furii.
Historia Żołnierzy Wyklętych wciąż budzi zainteresowanie. Po tym, jak komunistyczna władza skazała ich na zapomnienie, wracają oni do szeroko pojętej świadomości społecznej. Powstają poświęcone im filmy, monografie naukowe, wystawy. Ku ich czci odbywają się marsze, biegi, apele pamięci. Z całą pewnością pomaga w tym świętowany co roku 1 marca Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
Oczywiście debata poświęcona Żołnierzom Niezłomnym często bywa burzliwa. Oprócz ich niepodważalnych zasług w walce z komunistyczną władzą, wielu wskazuje na ciemne strony działalności niektórych żołnierzy. Koszty tej walki ponosiła – wycieńczona już przecież latami wojny i okupacji – ludność cywilna. Apologeci Żołnierzy Wyklętych chcieliby widzieć w nich bohaterów bez skazy, którzy byli wierni hasłu „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Przeciwnicy – świadomie lub nie naśladując komunistyczny język – ukazują ich jako zwykłych bandytów, kryjących się po lasach i będących utrapieniem dla ludności cywilnej. Prawda – jak to zwykle bywa – jest bardziej skomplikowana.
Po tę problematykę sięgnął w swojej nowej powieści Krzysztof Haladyn. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Fabryka Słów. „Ostatnie namaszczenie” to, jak informuje wydawca, „poruszający mariaż historii i magii”. Przyznam szczerze, że raczej nie czytam tego typu literatury. Uznaję, że historia to historia: wydarzenia, które miały miejsce nie powinny być mieszane z fantastyką. Powieść Haladyna udowadnia jednak, że takie połączenie może przynieść bardzo ciekawy efekt.
Autorowi – praktycznie już na pierwszych stronach powieści – udało się odmalować cały tragizm i złożoność losów Żołnierzy Wyklętych. Pokazał beznadzieję ich walki. Chociaż walczyli z wielkim poświęceniem, to jednak wiedzieli, że zostawieni przez aliantów nie mają szans w walce z sowieckim kolosem. Mimo to trwali – zawsze wierni Polsce.
Narratorem powieści jest kapelan oddziału porucznika Burego. Jest to bardzo udany zabieg pisarski. Pierwszoosobowa narracja sprawia, że podczas lektury czujemy się niemal jak kolejni członkowie „leśnych”. Obserwując akcję oczami księdza niejako sami bierzemy w niej udział. Stajemy przed tymi samymi dylematami i wyborami co żołnierze. Instynktownie wiedzą oni, że ich końcem będzie mogiła w lesie. Nie znają tylko odpowiedzi na pytanie: kiedy? Która akcja będzie tą ostatnią? Z której potyczki już nie wrócą żywi?
Autor stosunkowo szybko wprowadza elementy fantastyki. Podczas zdobywania pewnego miasteczka, po stronie radzieckiej walczą olbrzymi. Mieli około trzy metry wzrostu i „wyglądali odrażająco”. Po trudnej potyczce oddział wkracza do miasta. Kapelan udaje się do niedużego, barokowego kościółka. To właśnie tam znajdujeł tajemniczą książkę „Grymuar polski, czyli rzecz o Mocy, Ziołach i Czarostwie Wszelakiem”. Szybko uświadomia sobie, z czym ma do czynienia: „grymuar – miałem więc w rękach księgę magiczną. W seminarium uczył o nich starszy ojczulek, ten sam, który opowiadał o egzorcyzmach i innych dziwnych sprawach”.
Kapłan decyduje się użyć zaklęć zawartych w książce. Z trzech żołnierzy stworzył Obrońców. Gdy ogląda ich w walce, zaczyna żałować tego, co zrobił. Przypomina sobie, że „według słów starego kapłana z seminarium wszelkie takie praktyki stanowiły bluźnierstwo i grzech ciężki”. Czy kapelan, który wyznaje, że w lasach stracił wiarę, na nowo odnajdzie Boga? Czy z prastarego rytuału można korzystać zupełnie bezkarnie? Czy można lekkomyślnie przywołać nieznane siły na pomoc? Jak zakończy się historia oddziału porucznika Burego?
„Ostatnie namaszczenie” to książka niezwykle realistyczna. Opisy walk są pełne naturalizmu, krwawe i brutalne. Lektura wymaga więc od czytelnika mocnych nerwów.
Powieść Krzysztofa Haladyna bardzo przypadła mi do gustu. Autor umiejętnie wplótł wątki fantastyczne. Nie przytłaczają one czytelnika, ani nie są dominujące w książce. Co więcej, oddanie realizmu losów Żołnierzy Wyklętych wyszło doskonale. Wszystko to przesądza o mojej wysokiej ocenie. Jestem pod wrażeniem tej powieści i gorąco polecam jej lekturę. Tego faktu nie zmieniają nawet „teologiczne rozważania o Bogu” kapelana, który jest człowiekiem zrezygnowanym, zgorzkniałym i praktycznie odrzucającym Boga. Wbrew temu, co mówi, Pan Bóg pamiętał o oddziale Burego, tak jak pamięta o każdym człowieku.
Jeśli szukacie powieści, od której nie będziecie mogli się oderwać, koniecznie sięgnijcie po „Ostatnie namaszczenie”. Naprawdę warto.