Krzysztof Gajdka – „Pitaval śląski. Lata trzydzieste XX wieku” – recenzja i ocena
Krzysztof Gajdka – „Pitaval śląski. Lata trzydzieste XX wieku” – recenzja i ocena
Jako literaturoznawca i medioznawca, który ma na koncie publikacje z zakresu mediów i public relations, Krzysztof Gajdka na kartach recenzowanej książki zabiera nas w podróż na międzywojenny Śląsk. W swoich badaniach sięgnął po gazety wydawane głównie na terenie przedwojennego województwa śląskiego, które szczegółowo relacjonowały najbardziej kontrowersyjne procesy sądowe.
Książka Gajdki koncentruje się na jedenastu wyjątkowych sprawach, które nie tylko oburzyły opinię publiczną, ale także znalazły swoje miejsce na łamach ogólnopolskich gazet. Autor opisuje m.in. sensacyjne śledztwa, pościgi, a także zmagania prokuratorów i sędziów, którzy nierzadko poddawani byli ogromnej presji społecznej. Często nie radzili sobie z bezczelnymi oskarżonymi, co dodatkowo potęgowało emocje towarzyszące sprawom. W książce nie brakuje także wątków dotyczących procedur sądowych, jak np. zasady, które musiały zostać spełnione, by proces odbył się w trybie doraźnym. Gajdka tłumaczy, jak prawnicy oraz oskarżeni wykorzystywali tę wiedzę na swoją korzyść.
Pitaval Śląski to pasjonująca lektura dla każdego, kto interesuje się historią, kryminalistyką oraz międzywojennym prawem karnym. To także podróż do przeszłości, w której sprawy sądowe pełniły rolę nie tylko prawną, ale także społeczną, kształtując opinię publiczną i będąc źródłem szerokiej dyskusji. Można powiedzieć, że sala sądowa stawała się czymś na kształt dzisiejszych social mediów. Wtedy też każdy z mieszkańców czuł się w obowiązku mieć zdanie na temat aktualnie najgorętszej sprawy i z wypiekami śledził doniesienia prasowe lub sam uczestniczył w procesie.
Choć książka była bardzo wciągająca, to jednak czułam pewien niedosyt, jeśli chodzi o postać nadkomisarza Mariana Chomrańskiego. Autor wielokrotnie wspomina go jako najsłynniejszego i najskuteczniejszego śledczego Policji Województwa Śląskiego, jednak zabrakło szczegółowego przybliżenia jego sylwetki. Mimo że jego rola w książce jest wyraźnie istotna, autor nie poświęcił mu osobnego akapitu, co mogłoby dodać głębi tej postaci. Czułam, że ta informacja mogłaby wzbogacić całość i zaspokoić ciekawość czytelników.
Podczas lektury dopadło mnie również coś, co uważam za moje nemezis, a z czym przyjdzie mi po prostu nauczyć się żyć, a więc politpoprawność. Już przy recenzji Skóry Curzia Malapartego zdziwiła mnie nota wydawcy, który tłumaczył się z nieprzepisania książki według obecnej wrażliwości językowej. Niestety, to samo zrobił Krzysztof Gajdka, który w sążnistym przypisie tłumaczy się z zachowania poprawnej dla opisywanej epoki nazwy własnej Cyganie, na końcu zapewniając o swej atencji dla kultury romskiej. Osobiście uważam, że w książkach historycznych nie można kompulsywnie zmieniać słów i moja miłość do wierszy Papuszy nie ma tutaj nic do rzeczy. Mam nadzieję, że obecny trend cenzurowania literatury zemrze zanim Maryla Rodowicz będzie musiała przepraszać przed każdym występem za piosenkę „Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma”.
Dziwi
mnie również dlaczego w dość ciekawym posłowiu, które słusznie zwraca uwagę na
potencjał Bibliotek Cyfrowych, będącymi wręcz kopalnią wiedzy o
społeczeństwie, a także często walnie przyczyniającymi się do powstawania
biogramów postaci zaangażowanych w życie społeczne bądź pełniących jakieś
funkcje, znalazł się szczegółowy zapis w jakim miejscu na ziemi i przy
jakim ciastku pisano poszczególne rozdziały.
Niezależnie od powyższych uwag, warto dać się porwać opowieściom z przedwojennych sal sądowych na Śląsku. Warto też samemu sięgać do starej prasy, korzystać ze Śląskiej Biblioteki Cyfrowej czy innych tego typu narzędzi. Badania prasoznawcze dzięki nim przeżyją swój renesans.