Krzysztof Cieślik: Chcemy dać polskim czytelnikom to, co najciekawsze w literaturze światowej

opublikowano: 2024-10-16, 07:42
wszelkie prawa zastrzeżone
Seria „Przeszły-ciągły” Wydawnictwa ArtRage przybliża polskim czytelnikom współczesne powieści historyczne ze wszystkich stron świata. Starannie wybrane, nieoczywiste i świetnie napisane książki traktują o ważnych, ale niekoniecznie znanych wydarzenia. O serii opowiada Krzysztof Cieślik, redaktor naczelny Wydawnictwa ArtRage.
reklama

Magdalena Mikrut-Majeranek: „Przeszły-ciągły” to seria współczesnych, historycznych powieści autorów pochodzących z różnych stron świata (m.in. Argentyny, Danii, Finlandii czy Belgii), którzy jednak niekoniecznie są znani polskim czytelnikom. Misją Wydawnictwa jest przybliżanie zagranicznej prozy miłośnikom książek z Polski?

Krzysztof Cieślik: W ArtRage od samego początku stawiamy na prozę obcą, więc myślę, że można tak powiedzieć. Chcemy dać polskim czytelnikom to, co najciekawsze w literaturze światowej, zapomnianą klasykę, dobry reportaż. Skupiamy się głównie na literaturze nie w języku angielskim, bo zbyt mocno dominuje ona u nas.

A jaka idea przyświecała stworzeniu takiej serii?

Seria Przeszły-ciągły to pomysł przede wszystkim Michała Michalskiego. Brakuje dobrej literatury historycznej po polsku, a myślę, że to coś, czego wielu czytelników szuka. Jasne, pojawiają się różne popularne serie, ale my szukamy przede wszystkim tego, co jakoś nieoczywiste. Chcemy pokazywać ciekawe tematy, rzeczy mało znane także od strony historycznej, jak choćby Wielki Głód w Finlandii czy rzeczywistość plantacji cukrowych na Kubie.

Jaki stosują Państwo klucz doboru wydawanych dzieł?

Kluczem jest przede wszystkim temat i jakość literacka. W sumie na tym mogę skończyć – interesuje nas to, co po prostu oryginalne literacko i ciekawe. I tym właśnie chcemy zainteresować czytelników. Kiedy wydajemy powieść o II wojnie światowej, to też raczej dość specyficzną, w tym sensie, że „Wejście” Stefana Hertmansa to ostatecznie ten wycinek drugowojennej historii, który nie jest u nas bardzo znany. Nie mamy przecież ogółem – mówię także o nas, w wydawnictwie – wielkiego pojęcia o napięciach między Walonami i Flamandami, o zaszłościach historycznych, o tym, jak przebiegały tam podziały na kolaborantów i ruch oporu. Ale wspomniane „Wejście” to przede wszystkim świetnie napisany page turner. Tego szukamy przede wszystkim.

Zdecydowana większość pozycji wchodzących w skład omawianej serii, dzięki działalności Wydawnictwa, ukazała się po raz pierwszy na polskim rynku wydawniczym. Tak jest m.in. z powieścią „Ocean”, którą napisał Steve Sem-Sandberg, szwedzki dziennikarz, powieściopisarz, twórca literatury faktu. Jest on autorem m.in. publikacji „Biedni ludzie z miasta Łodzi,” opowiadającej o życiu w Litzmannstadt Ghetto. Warto dodać, że od 2020 roku jest członkiem Akademii Szwedzkiej, przyznającej od 1901 roku Literacką Nagrodę Nobla. Uznany autor to gwarant sukcesu wydawniczego?

Zdecydowanie nie. Akurat powieść Sema-Sandberga sprzedaje się raczej niezbyt dobrze. Ale też w tym wypadku nie byliśmy nastawieni na wielki sukces komercyjny. To w końcu rzecz o Janie Jakubie Rousseau, jednym z najważniejszych myślicieli oświecenia, więc nie nastawialiśmy się na to, że tabuny czytelników będą się o „Ocean” zabijać. Rzecz jasna, Steve to rozpoznawalny w Polsce pisarz, więc nie ukrywam, że liczyliśmy na nieco większy odzew, także wśród krytyków. Niestety nie zawsze udaje się książkę wypromować i dobrze sprzedać.

reklama
Wypalanie lasu – obraz Eero Järnefelta z 1893 roku.

Wśród pereł tworzących wspomnianą serię znajduje się też powieść przygodowo-historyczna hiszpańskiego powieściopisarza Artura Péreza-Revertego „W cieniu orła”.

Tak, to jest zdecydowanie perła. Prześmieszna, wspaniale przetłumaczona i opatrzona znakomitymi przypisami przez Filipa Łobodzińskiego, rzecz. Arturo Pérez-Reverte jako jeden z niewielu pisarzy potrafi połączyć dowcip z powagą, on tu naprawdę bawi czytelnika. Myślę, że nikt inny nie potrafiłby napisać tak prześmiewczej opowieści o schyłku Napoleona, bo to postać, która ma albo wyznawców (my, Polacy, mamy do Napoleona stosunek dość bałwochwalczy zwykle), albo przeciwnie – zagorzałych przeciwników. Pérez-Reverte bawi się historią, bawi się z czytelnikiem – chciałbym wydawać takich rzeczy jak najwięcej, ale nie oszukujmy się, wiele podobnych powieści po prostu nie ma.

Innym autorem, którego proza doczekała się wydania jest Stefan Hertmans. To jeden z najbardziej cenionych pisarzy języka niderlandzkiego, spod którego pióra wyszła powieść „Wojna i terpentyna”, opisująca „pokolenie belgijskich żołnierzy, których pchnięto w monstrualną paszczę niemieckich karabinów maszynowych” oraz tragizm I wojny światowej, toczącej się m.in. na polach Flandrii, a także hiszpańską grypę szalejącą po wycieńczonej wojną Europie w 1919 roku. To interesująca pozycja, ponieważ stanowi parafrazę dzienników Urbaina Hertmansa – weterana, będącego dziadkiem autora. Pozycja wyjątkowa. Podobnych tytułów brakuje na polskim rynku wydawniczym?

Akurat „Wojnę i terpentynę” wznowiliśmy, wcześniej wydały ją Marginesy i była sporym sukcesem. Ale cieszę się, że u nas wyszło drugie wydanie, bo to jest kawał powieści. Stefan Hertmans, który zresztą niedawno gościł w Polsce, jest wspaniałym człowiekiem i pisarzem. „Wojna”, zwłaszcza w części dziennikowej, jest porażająca, ale mnie też bardzo zainteresował opis przełomu XIX i XX wieku w Gandawie, tamtejszej biedy, katolickiej społeczności. Wszystko to składa się na rzecz nie do odłożenia. To zresztą wielki dar Stefana – wspaniale porusza się między faktem i fikcją, a przy tym ma taki dar opowiadania, że śmiga się przez jego książki, choć przecież to są rzeczy o sporym ciężarze gatunkowym.

Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po książki z serii „Przeszły-ciągły”, które zamówicie na stronie internetowej Wydawnictwa ArtRage.

reklama

Kolejna ważna powieść, która ukazała się w serii Przeszły/ciągły przybliża postać José Estebana Echeverrii, najważniejszego argentyńskiego poety doby romantyzmu, który odegrał znaczącą rolę w rozwoju literatury argentyńskiej. Jego dzieje opisuje Martín Caparrós, wybitny argentyński reportażysta. Echeverría w Polsce jest niemal nieznany, aczkolwiek bywa nazywany „argentyńskim Mickiewiczem”. Czy słusznie? Co łączy obu mistrzów słowa?

Porównanie z Mickiewiczem bierze się z epoki i zaangażowania, choć chyba trzeba by powiedzieć tak: Esteban był zdecydowanie słabszym poetą (choć bardzo ciekawym!), za to ważniejszym graczem na scenie politycznej. Przyznam, że mnie osobiście bardzo interesuje Ameryka Południowa, a Argentyna w szczególności. „Echeverría” jak na razie nie sprzedał się nadzwyczajnie, czego trochę żałuję, oczywiście, ale to kawał świetnej literatury. Moim zdaniem Caparrós-prozaik nie ustępuje Caparrósowi-reporterowi.

Sięgnęli Państwo też po duńską literaturę, której w Polsce tłumaczy się niewiele. W serii Przeszły/ciągły ukazała się debiutancka powieść Marii Hesselager „Mam na imię Folkví”. To surowa, oszczędna, skondensowana proza, której fabuła zanurzona jest w nordyckiej mitologii i czasach Wikingów. Posiada spory ładunek emocjonalny, jak i wywołuje wiele emocji wśród czytelników. Co poruszyło Państwa w przypadku tej powieści i skłoniło do jej wydania?

Przede wszystkim to, że nie mamy tu prostej wikińskiej historii spod znaku Walhalli i topora. Lubimy takie nieoczywiste tematy, powieści, które mają też jakiś uniwersalny wymiar, co według mnie dotyczy też np. „Cukru” czy „Białego głodu”.

Wybór tego tytułu wskazuje, że serię będą tworzyły powieści zarówno uznanych autorów, jak i pisarzy, którzy są świeżo po debiucie, ale takim, który odbił się szerokim echem w ich ojczyźnie. Czy ta zasada zostanie utrzymana?

Przyznam, że nie kierujemy się jedną zasadą, staramy się po prostu dawać czytelnikom to, co nas interesuje. Będzie więc i Pérez-Reverte, i ktoś, o kim jeszcze w Polsce nie słyszano. Kryterium zawsze jest jakość, choć wiadomo – łatwiej sprzedać pisarza z nazwiskiem. Ale na razie seria cieszy się sporym powodzeniem, więc możemy też trochę ryzykować i szukać rzeczy nieoczywistych, niszowych.

reklama

Debiutantką była też Bibiana Candia, hiszpańska poetka i pisarka, kiedy wydała swoją pierwszą, opartą na faktach, minipowieść „Cukier”. Przywraca w niej pamięć o jednym z największych skandali w XIX-wiecznej Hiszpanii, czyli o wykorzystaniu 1700 młodzieńców, którzy przybyli do Hawany w poszukiwaniu lepszego życia dla siebie i bliskich, a stali się niewolnikami przemysłu cukrowniczego. Jak udało się dotrzeć do tego tytułu?

Tutaj akurat dostaliśmy propozycję od zaprzyjaźnionego agenta, Piotra Wawrzeńczyka z Book/labu. Bardzo spodobał nam się temat, a tłumaczka książki, Katarzyna Okrasko, zajrzała do środka i powiedziała, że to dobra rzecz. Skoro Kasia tak mówi, a jej gustowi ufamy w dużym stopniu, to nie mieliśmy wątpliwości, że warto „Cukier” wydać. Plus sama ta historia – przecież to jest podróż do jądra ciemności, absolutnie poruszająca, bardzo dobrze napisana rzecz.

Warto przyjrzeć się też stronie graficznej serii, ponieważ charakteryzuje ją spójna i pieczołowicie opracowana estetyka okładek projektowanych przez Mimi Wasilewską. Na każdej znajduje się reprodukcja obrazu. Co decyduje o jego doborze? Po jakie dzieła sięgają Państwo najczęściej?

Sięgamy po obrazy z epoki, najchętniej autorstwa lokalnych malarzy. To jest zresztą często najtrudniejsze w całym tym przedsięwzięciu, bo pozyskiwanie licencji bywa kłopotliwe. Ale kryteria to epoka i geografia, zawsze.

Czy można już zdradzić, jakie tytuły ukażą się w przyszłym roku?

Na pewno wybierzemy się do XVII-wiecznego Peru, o którym świetną powieść napisał Santiago Roncagliolo. Rzecz nazywa się „Rok, w którym narodził się diabeł” i opowiada o Wicekrólestwie Peru w dobie Świętej Inkwizycji. Typowy page turner, świetnie przetłumaczony przez Tomasza Pindla.

Poza tym po raz pierwszy w serii ukaże się powieść polskiego autora, konkretnie Pawła Rzewuskiego, którego czytelnicy mogą kojarzyć ze świetnego kryminału „Syn bagien”. Tutaj wybierzemy się do XVII-wiecznej Rzeczpospolitej. „Krzywda” to powieść szkatułkowa, wspaniale zaplecione, fascynujące historie, w które nierzadko wkraczają rodzime wierzenia i przesądy, czyli taki Potocki z elementami Sandersona.

Będzie też kolejny napoleoński Pérez-Reverte, „Przylądek Trafalgar”, no i wreszcie pierwszy tom trylogii „Władca piachu”. Mia Couto, wybitny pisarz z Mozambiku, opisuje tam wojnę Portugalczyków z Imperium Gazy. „Każdego ranka siedem słońc wschodziło nad równiną Inharrime” – tak się to zaczyna i gwarantuję, że dalej jest niezwykle ciekawie.

Dziękuję serdecznie za rozmowę!

Materiał powstał dzięki współpracy reklamowej z Wydawnictwem ArtRage.

Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po książki z serii „Przeszły-ciągły”, które zamówicie na stronie internetowej Wydawnictwa ArtRage.

reklama
Komentarze
o autorze
Magdalena Mikrut-Majeranek
Doktor nauk humanistycznych, kulturoznawca, historyk i dziennikarz. Autorka książki "Henryk Konwiński. Historia tańcem pisana" (2022), monografii "Historia Rozbarku i parafii św. Jacka w Bytomiu" (2015) oraz współautorka książek "Miasto jako wielowymiarowy przedmiot badań" oraz "Polityka senioralna w jednostkach samorządu terytorialnego", a także licznych artykułów naukowych. Miłośniczka teatru tańca współczesnego i dobrej literatury. Zastępca redaktora naczelnego portalu Histmag.org.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone