Kropla drąży skałę — wstępniak
Wróciłem do domu i przyjrzałem się przesyłkom, które dotarły na mój adres pocztowy. Przeżyłem szok. Obok najnowszego numeru „Tygodnika Powszechnego” znalazłem... ankietę kontrolną przesłaną przez bytomski urząd pocztowy. „W trosce o podniesienie jakości pracy placówek pocztowych i w celu poznania Państwa opinii, Poczta Polska prowadzi badania prawidłowości (...) doręczania przesyłek i przekazów pocztowych”. — O, zbliżamy się powoli do XXI wieku, skoro nawet Poczta Polska zaczyna poważniej podchodzić do swoich stałych klientów — pomyślałem. Gotów już nawet byłem przeboleć i wybaczyć, że zrobiono ze mnie Michała Świgdę. Niestety, nie ma lekko.
Pominę już fakt, że ciąg dalszy treści tej ankiety przygotowany został tak, że... ja, prawie już magister, miałem pewne problemy ze zrozumieniem, co mam z tym zrobić. A ankiet badawczych wypełniłem już naprawdę wiele, kilka zdarzyło mi się też przeprowadzić. Najciekawszy jednak fragment został, o dziwo, podkreślony. „Jeżeli tutejsza placówka pocztowa nie otrzyma od Pana(i) odpowiedzi, będzie uważała, że przesyłka/przekaz została prawidłowo doręczona bądź kwota pieniężna przyjęta lub wypłacona”. Hola, hola! Przecież każdy, kto zajmuje się badaniami społecznymi, wie doskonale, że jeśli 10% adresatów na tego typu ankietę odpowie, to jest to... nieprzeciętnie dobry wynik. A tak? Za sprawą zwyczajnej badawczej nieuczciwości pocztowcy będą mogli stwierdzić, że mają miliony zadowolonych klientów.
To wszystko dzieje się w kraju, gdzie zwykły list potrafi dochodzić do adresata dwa tygodnie, a jeśli chce się ten termin skrócić do 3 dni, należy wykupić przesyłkę priorytetową. Poczta Polska tymczasem dumnie informuje na swojej stronie, że listy „będą dostarczane następnego dnia roboczego po dniu nadania”, jeśli zostaną nadane do określonej godziny. Bzdura. O problemach z dochodzeniem paczek pocztowych rozpisywać się może nie będę...
Ciężko będzie nam zorganizować te mistrzostwa, jeśli nie przeskoczymy pewnych barier związanych z naszą polską mentalnością, „niechciejstwem”, minimalizmem w każdym calu, naciągactwem. Całe szczęście, że mamy talent choć do jednego: udanych improwizacji. Zapewne tylko to pozwoli nam uniknąć wstydu przed światem.
Michał Świgoń
PS: Kopię tego wstępniaka włożyłem do koperty i przesłałem „na zdrowie” do urzędu pocztowego. Kropla drąży skałę...