Krew w Bratysławie
Bratysława to jedna z bardziej skrzywdzonych stolic europejskich. Po pierwsze musi żyć w cieniu swojej siostry Pragi, odbierającej jej miano najpiękniejszego miasta regionu. Czy faktycznie stolicę Republiki Czeskiej można uznać za ładniejszą? To niewątpliwie kwestia warta osobnej dyskusji – ja osobiście wolę stolicę Słowacji. Po drugie Bratysława została napiętnowana komunistycznymi pomysłami urbanistycznymi, czyli, jak śpiewał LUC, przegrała z sowietonem. Piękną panoramę miasta psują bloki z wielkiej płyty i podobne architektoniczne koszmarki. Na przykład Plac Niepodległości przywodzi na myśl Orwellowski „Rok 1984”, składa się bowiem z wybetonowanej przestrzeni z ohydną fontanną w centrum, otoczoną nie mniej ohydnymi ławkami. Całość dopełniają trzy molochy, mogące stanowić odpowiednik ministerstw miłości, prawdy i obfitości. Jakby tego było mało, do placu przynależy również przepiękny rokokowy pałacyk, będący siedzibą władz miasta...
Nie będę jednak opisywał zalet i wad Bratysławy, lecz postaram się zachęcić tych z grona czytelników, którzy wybierają się do tego miasta, aby odwiedzili jedno z tamtejszych muzeów.
Słowacka Narodowa Galeria prezentuje niezwykłą wystawę o wiele mówiącym tytule „Blood”. Dlaczego warto ją obejrzeć? Niejednokrotnie zdarza się, że osoba zwiedzająca ekspozycję sztuki współczesnej, nie ma tak naprawdę pojęcia: „co artysta miał na myśli”, a gdy się w końcu orientuje, nierzadko pragnie jak najszybciej wymazać to z pamięci. Nie wiem jak czytelnicy, ale ja mam tak niemal za każdym razem, kiedy mnie podkusi, aby zajrzeć do warszawskiej Zachęty. Tymczasem „Blood” stanowi jeden z chwalebnych wyjątków od tej reguły. Wystawę, moim zdaniem, zaaranżowano w niezwykle interesujący sposób. Została podzielona na osiem osobnych sekcji, takich jak: „Święta krew”, „Brak krwi”, „Zew krwi”, „Nasza krew”, „Przelana krew”, „Krew medialna”, „Głos krwi” oraz „Z serca”.
Twórcy wystawy wybrali mniej typowy sposób aranżacji zbiorów. Już w pierwszej sali obok rycin Albrechta Dürera, średniowiecznych krucyfiksów i ikon z początku XIX w. wiszą współczesne obrazy i instalacje. Spoiwem wszystkich eksponatów jest nie czas powstania dzieła, lecz powtarzalność jednego konkretnego motywu w różnych okresach.
Pierwszym z tematów jest „Święta krew”. Obok barokowych obrazów przedstawiających rezurekcję znajdziemy tam na przykład zdjęcie ekranu komputera, na którym realizowana jest komenda przemiany wina w krew. Wśród poruszanych tematów odwiedzający odnajdzie: mękę Chrystusa, problemy transsubstancjalności, ale również… ofiarność pelikanów, karmiących życiodajnym płynem swoje dzieci.
Pozornie zaskakujący temat został podjęty w kolejnej sali, gdzie twórcy spróbowali uchwycić w sztuce wątek „Braku krwi”. Podobnie jak wcześniej, nie wyeksponowali wizualizacji jednej konkretnej interpretacji, lecz raczej starali się pokazać możliwie jak najwięcej spojrzeń. Odwołali się nie tylko do wątków religijnych, reprezentowanych przez brak (widzialnej) krwi podczas jej przemiany w wino, ale również do fizycznego niedoboru tego płynu, ilustrowanego przez plakaty zachęcające do uczestnictwa w akcjach krwiodawstwa, wykazując dzięki temu analogię między tymi dwoma motywami. Twórcy wystawy wskazują w ten sposób na istnienie bezpośredniego związku między teologicznym pojmowaniem przemiany krwi, a także jej ofiary uczynionej przez Chrystusa, z oddawaniem tego drogocennego płynu przez ludzi. Poruszyli tym samym w mądry i niebanalny sposób wątki teologiczne.
Historia Europy, czy tego chcemy czy nie, jest związana z krwią, a najczęściej jej przelewem, ale również z szeroko rozumianą wspólnotą krwi. Twórcy bratysławskiej wystawy nie przeszli wobec tego faktu obojętni. Część „Głos krwi” została poświęcona właśnie temu problemowi. Odwiedzający mogą za pośrednictwem dzieł sztuki prześledzić sposób, w jaki przelew krwi wpływał nie tylko na życie naszych przodków, ale również na nasze własne. Drugim sposobem pojmowania „Głosu krwi” jest przedstawienie go w kategoriach relacji miedzy ludźmi. Artyści starali się ukazać zwiedzającym, w jakim stopniu więzy tego rodzaju wpłynęły na kształt dzisiejszego świata. Nieprzypadkowo za punkt wyjścia obrali średniowiecze. Można wskazać dwa powody takiego wyboru. Po pierwsze właśnie z tego okresu zachowało się wiele prac, w których problematyka relacji rodzinnych odgrywa znaczącą rolę. Po drugie, co jest już tezą dyskusyjną, zdaniem twórców właśnie w średniowieczu rodzina miała wyjątkowo duże znaczenie.
Największy odkryciem były dla mnie działy związane z historią najnowszą i aktualnymi wydarzeniami. Słowaccy artyści okazali się przenikliwymi obserwatorami, którzy nie boją się oskarżyć dziennikarzy o udział w eskalacji przemocy. W specjalnie wydzielonej sekcji zaprezentowano m.in. serię odpowiednio zmontowanych zdjęć, na których ofiary zamachu leżały w studiu telewizyjnym, zaś dziennikarze z obojętnością im się przyglądali. Moim zdaniem, jest to interesujący i bardzo aktualny głos w ramach debaty na temat tego, na ile media swoją ciągłą pogonią za sensacją w nieoczekiwany sposób przyczyniają się do dalszego rozlewu krwi.
Interesująca była dla mnie również możliwość odkrycia, że nie tylko Czesi nie poradzili sobie z pamięcią o interwencji wojsk państw Układu Warszawskiego z roku 1968 roku. Jak pokazała wystawa, również Słowacy mają z tym spory problem. Jednym z przykładów na to, że wydarzenia „praskiej wiosny” odcisnęły się głęboko w ich sercach, jest plakat przedstawiający czechosłowackie serce szarpane przez bagnety najeźdźców.
Całość wystawy zamyka spojrzenie skupiające się na sercu jako na organie tłoczącym życiodajny płyn. Odwiedzający może prześledzić zarówno barokowe przedstawienia religijne, jak i dwudziestowieczne, czysto biologiczne spojrzenia na ten problem. Twórcy zwrócili uwagę na zaskakująco często pomijany aspekt wykorzystywania serca w różnego rodzaju propagandzie. Organ ten był nie tylko używany w kontekście teologii, ale również jako element politycznej agitacji: zarówno tej która wyszła spod pióra komunistycznych politruków, jak i ludzi związanych z aksamitną rewolucją.
Nie było moim celem przedstawienie wszystkiego, co można zobaczyć na wystawie „Blood”. Byłoby to bezcelowe, ponieważ nawet najlepsze omówienie nie jest w stanie oddać sensu całej wystawy. Dla mnie była to jedna z ciekawszych ekspozycji, jakie miałem okazję odwiedzić. Wydaje mi się szczególnie ważne to, że twórcy zwrócili uwagę zwiedzających na kilka nieoczywistych płaszczyzn, na których można podejmować temat krwi. Z jednej strony wykazali, jak pozornie zapomniane wątki teologiczne wypływają czasem w nieoczekiwany sposób w publicznym dyskursie, a z drugiej – zabrali bardzo wyraźnie głos w aktualnych dyskusjach na temat przemocy i rozlewu krwi. Każdego, kto przed końcem marca 2013 roku będzie w Bratysławie, zachęcam do odwiedzenia wystawy „Blood”.
Redakcja: Michał Przeperski
Korekta: Bożena Pierga