Konflikt Ukrainy z Rosją – walka nie tylko o Krym
W czasie, gdy świat odwraca oczy Rosja realizuje swoje mocarstwowe aspiracje. Ostatnie wydarzenia na Morzu Azowskim dowodzą, że dotychczasowe międzynarodowe działania nie przynoszą skutku, więcej, są ignorowane przez Rosję, która powoli, ale systematycznie wprowadza w życie kolejne etapy planu uzależnienia krnąbrnego sąsiada.
W ostatnich dniach Ukraina wróciła na usta światowych mediów. Przypomina to trochę zbudzenie ze snu przy dźwiękach przerażającego alarmu. Okręty pod rosyjską banderą przejmują ukraińskie statki, aresztują ich załogę, a potem sądy stawiają zarzuty marynarzom. Morze Azowskie staje się areną kolejnego etapu konfliktu na linii Ukraina – Rosja. Dotąd na mocy podpisanych umów oba państwa mogły swobodnie korzystać z jego wód. Rosyjskie działania stanowią nie tylko pogwałcenie wcześniej uznawanych porozumień, ale przede wszystkim mają uderzać w Ukrainę zarówno pod kątem militarnym, jak i gospodarczym.
Już nie „zielone ludziki” podejmują wrogie Ukrainie działania, ale rosyjscy żołnierze. Fakt ten zmienia charakter samego konfliktu – po obu stronach stają niekryjące się za parawanem obłudy państwa. Oczywiście, nie jest tak w każdej kwestii, ale przynajmniej nikt teraz nie może mieć wątpliwości, kto i jakimi metodami działa. Władze Ukrainy od razu nazwały wydarzenia aktem agresji, rosyjscy dyplomaci z kolei przedstawiają całe zdarzenie, jako naruszenie swoich wód terytorialnych. A „Rossijskaja Gazieta” informuje o dozbrajaniu Krymu…
Pytaniem, które nie schodzi z ust wielu osób, jest czy ostatnie wydarzenia nie zakończą się kolejną wojną? Interwencje zachodnich głów państw oraz organizacji międzynarodowych ograniczają się do deklaracji i słownego łajania, na które rosyjska dyplomacja zdaje się być uodporniona. Po wydarzeniach w Donbasie i wprowadzeniu sankcji gospodarczych na Rosję arsenał ich możliwości wydaje się wyczerpywać. Sprawę dodatkowo komplikują wzajemne powiązania gospodarek wszystkich zaangażowanych krajów.
Ograniczenie możliwości żeglugi po Morzu Azowskim będzie miało dwa ważne następstwa. Po pierwsze sprawi, że Rosja uzyska swobodny dostęp do Krymu, do czego od jego aneksji dąży. Po drugie, zablokuje ukraińskie porty stanowiące żywotny element gospodarki kraju.
Prezydent Ukrainy, Petro Poroszenko, przy poparciu parlamentu wprowadził stan wojenny w okręgach sąsiadujących bezpośrednio z Rosją oraz na wybrzeżach. W pierwotnej wersji oznaczało to, że zostanie zawieszona część praw obywatelskich, w tym najważniejsze, prawo do zgromadzeń, które stanowią podstawową broń w konfliktach politycznych na Ukrainie. Fakt ten w połączeniu z krótkim okresem do kolejnych wyborów sprawiał, że podnoszone były negatywne głosy wobec postawy Poroszenki. Przeciwko niemu przemawiały także wyniki sondaży przedwyborczych, które nie dają mu szans na reelekcję. Jednak po konsultacjach i wspomnianych oskarżeniach stan wojenny objął jedynie wyznaczone okręgi i został ograniczony do podniesienia gotowości bojowej.
W porównaniu z 2014 rokiem, kiedy nieprzygotowaną do walki Ukrainę zaskoczyła aneksja Krymu, zmienił się jeszcze jeden ważny czynnik. Ciągłe zagrożenie ze strony Rosji wpłynęło pozytywnie na jej zdolności obronne. Propozycja wprowadzenia stanu wojennego, to odważna deklaracja skierowana zarówno do Rosji, jak i innych krajów. Skrótowo można by ją ująć w zdaniu: „Jesteśmy gotowi do walki z waszą pomocą lub bez niej”.
Po raz kolejny rolę mediatorów zaproponowały państwa UE, a Stany Zjednoczone wysłały na Ukrainę generała Keith’a Dayton’a, który pełni funkcję specjalnego doradcy. Próby kontaktu z Moskwą strony ukraińskiej zakończyły się fiaskiem, co potwierdził Petro Poroszenko w jednym z telewizyjnych wywiadów.
Dostępne w Internecie filmiki z przejęcia ukraińskich statków dają podstawy stwierdzeniu o wykonywaniu przez rosyjskich marynarzy wcześniej wydanych rozkazów. Za taką interpretacją przemawia także postawa rosyjskich dyplomatów, którzy nie mają problemu z nazywaniem wód międzynarodowych rosyjskimi. Czyżby Wladimir Putin chciał w ten sposób odwrócić uwagę Rosjan od wprowadzonych niedawno niepopularnych reform? Podwyższenie wieku emerytalnego nie przysporzyło mu zwolenników, a więc zaostrzenie konfliktu zbrojnego może znowu zjednoczyć Rosjan pod jego rządami.
Chociaż niektórym może się wydawać, że rosyjsko-ukraiński konflikt rozgorzał na nowo, to jest tak jedynie dlatego, że informacje o nim coraz rzadziej pojawiały się w mediach głównego nurtu. W Kijowie wystarczy wyjść na krótki spacer po centrum miasta, aby zobaczyć zarekwirowane osławionym „zielonym ludzikom” wozy transportowe i broń. Ukraińska stolica stała się także celem uciekinierów z terenów objętych działaniami wojennymi. Poruszający widok matek cywilów i żołnierzy poległych w trakcie walk proszących o pomoc oraz plakaty przedstawiające same ofiary daje do myślenia. Konflikt ten nigdy się nie zakończył, a jedynie oczy świata zwróciły się w inną stronę.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.