Komentarz: Bush wielkim prezydentem był?
Swoista obsesja George'a Busha na punkcie historii jest znana nie od dziś. Już rok temu, gdy sytuacja Busha stawała się krytyczna i było jasne, że ostatnie miesiące prezydentury republikanina będą czystą wegetacją, zaczął on rozmyślać o swojej... roli dziejowej. Ponoć z uporem maniaka zapraszał do Białego Domu różnych historyków, wypytując o to, jak zostanie zapamiętany przez kolejne pokolenia. Zresztą o roli, jaką chciałby odegrać Bush, wiele mówiło się już przy okazji wyboru na drugą kadencję. Media zapowiadały wtedy, że przejdzie do historii jako wybitny przywódca w trudnych czasach lub megaloman, który połamał sobie zęby na stworzonych przez niego samego przeciwnikach.
Zapewne większość historyków zapraszanych przez prezydenta poklepywała go po plecach i zapewniała, że odchodzi w chwale. Tymczasem półki księgarń anglojęzycznych uginają się pod stertami książek, których temat można streścić w kilku słowach: „George W. Bush – the worst president ever!” To zdanie nie jest jednak powszechne. W opinii znanego brytyjskiego historyka, Andrew Robertsa, Bush był doskonałym prezydentem. Jego felieton opublikowany w „The Telegraph” wywołał burzę.
Roberts jest przekonany, że obecna krytyka prezydenta to wynik krótkowzroczności. Historia, która patrzy na główne fakty i nie jest rozpraszana przez szum całodobowego przekazu medialnego, zapewne przedstawi prezydenturę Busha w znacznie jaśniejszym świetle, niż wynikałoby z impulsywnych i łatwych do przewidzenia reakcji amerykańskich i europejskich elit - wyjaśnia brytyjski historyk.
Co prowadzi Robertsa do takich wniosków? Cóż, argumentów ma on sporo, ale sami oceńcie ile są warte...
Historycy z pewnością dojdą do wniosku, że środki, jakie zostały przedsięwzięte, by zabezpieczyć granice USA po atakach z 11 września (zaostrzona kontrola podróżnych, podsłuchiwanie podejrzanych o terroryzm, współpraca z międzynarodowymi siatkami wywiadowczymi, podjęcie zbrojnej walki z wrogiem), mogły pomóc zapobiec dziesiątkom morderczych ataków na Amerykę. Są Amerykanie, którzy byliby martwi, gdyby nie wprowadzenie Patriot Act.
Roberts wyjaśnia też, jego zdaniem, prawdziwe powody wojny w Iraku i to, jak zostanie ona zapamiętana. A raczej pisze jak, NIE zostanie zapamiętana:
Według teorii konspiracyjnych, w które wierzy wielu głupich (nie tylko, ale głównie) ludzi, chodziło wyłącznie o ropę albo zabezpieczenie interesów amerykańskich korporacji. Te teorie odejdą w niebyt, z którego nigdy nie powinny się były wydobyć. I nie wydobyłyby się gdyby nie twórcy komedii, tacy jak Michael Moore.
Dalej Roberts pisze:
Podobnie w mrokach historii rozpłynie się najgorsza z teorii konspiracyjnych: ta, zgodnie z którą George Bush wiedział, że w Iraku nie było broni masowego rażenia. Historia pokaże, że prezydent, podobnie jak reszta jego administracji, rząd brytyjski, generałowie Saddama, francuskie, chińskie, izraelskie i rosyjskie agencje wywiadowcze i rzecz jasna SIS i CIA, rozsądnie zakładał, że morderczy dyktator nie pozbył się dobrowolnie arsenału broni masowego rażenia, którego wcześniej używał przeciw własnym ludziom.
Brytyjski historyk odnosi się też do zarzutów wobec inteligencji George'a Busha – ze względu na gafy i lapsusy słowne – zwykle ocenianych niezbyt wysoko.
Rzekomy brak intelektu Busha okaże się mitem zaraz po tym, jak w jego Bibliotece Prezydenckiej w Southern Methodist University w Dallas zostaną upublicznione dokumenty z okresu prezydentury.
Roberts zamyka felieton pełnym przekonania zdaniem:
Historia posłucha nie Ala Frankena [znanego komentatora, komedianta, polityka i krytyka prezydentury Busha – przyp. KJ], ale Boba Geldofa, wychwalającego wysiłki Busha w walce z malarią i AIDS w Afryce. Posłucha też Manmohana Singha, premiera Indii, który tydzień temu mówił Bushowi: „Ludzie Indii szczerze Cię kochają!” A już na pewno posłucha kobiet z Afganistanu, które dzięki Bushowi zostały uratowane od poniżenia, wykorzystywania i tyranii ze strony Talibów.
Ile prawdy jest lub może być w felietonie Robertsa? Zero? Trochę? Sporo? Czy tekst opublikowany w „The Telegraph” to dowód braku obiektywizmu, czy też rzeczywiście Bush nie przejdzie do historii jako aż tak czarny charakter, jak mogłoby się wydawać?
Zobacz cały felieton Andrew Robertsa po angielsku na stronach "The Telegraph".
Korektę przeprowadziła: Joanna Łagoda