Koka wrogiem peruwiańskich lasów
Na północy Peru, czyli w regionie najbardziej dotkniętym handlem narkotykami dewastacja lasów trwa cały czas – alarmuje peruwiański Państwowy Instytut Bogactw Naturalnych. Właściciele nielegalnych plantacji cały czas prowadzą karczunek, by uzyskać tereny pod nowe uprawy. Aby zapewnić sobie przychylną nieingerencje władz, część krociowych zysów z handlu przeznaczają na łapówki dla urzędników.
Według opublikowanego w 2006 roku raportu Biura ds. Narkotyków i Przestępstw ONZ (UNODC), Peru jest drugim po Kolumbii producentem koki i kokainy na świecie. W 2006 r. wyprodukowano w tym kraju 280 ton kokainy i 114 tys. ton liści koki. To o 8 procent więcej niż rok wcześniej. Powierzchnia upraw tej rośliny wynosiła wówczas 51 400 ha.
Jednocześnie Peru jest jednym z 15 krajów, które łącznie posiadają 80 proc. zasobów wartościowych ekologicznie, zdrowych lasów, tzw. lasów zamkniętych. Narkotykowy biznes to główny, ale nie jedyny winowajca ich karczowania. Do innych przyczyn wylesiania specjaliści zaliczają także nadmierną wycinkę drzew na drewno oraz prowadzenie upraw na obszarach chronionych.
Aby zmienić tę sytuację, Narodowa Komisja dla Rozwoju i Życia bez Narkotyków zamierza przeprowadzić wśród peruwiańskich rolników warsztaty na temat projektów dotyczących rozwoju lasów i planowania obszarów leśno-rolniczych. Przedstawiciele komisji liczą, że dzięki temu rolnicy będą stopniowo rezygnować z uprawiania koki. Problem tylko w tym, czy urzędnicy znajdą skuteczną broń przeciw gigantycznym pieniądzom, które stoją za handlarzami narkotyków. A w Peru dzięki łapówce można wiele uzyskać...
Wiadomość za Serwisem Naukowym PAP 〈=PL&_CheckSum=-536649096