Klio i internet: Wybrać model dystrybucji. Znów kilka słów o polityce historycznej
Ponad rok temu, 3 czerwca 2008 roku w warszawskim Domu Spotkań z Historią odbyło się spotkanie, którego uczestnicy – przedstawiciele historycznych instytucji i organizacji pozarządowych – dyskutowali nad wizją polskiej polityki historycznej. Inspiracją dla debaty stał się artykuł Zbigniewa Gluzy Powinności polityki historycznej , opublikowany w 55. numerze kwartalnika „Karta”. Artykuł analizuje dotychczasowe zaangażowanie struktur polskiego państwa w promocję wiedzy historycznej w społeczeństwie oraz opiekę nad badaniami historycznymi dotyczącymi najważniejszych okresów najnowszych dziejów Polski. Znalazły się w nim także szczegółowe propozycje podstawowych kierunków polityki historycznej Polski. W podsumowaniu czytamy:
Realizowanie celów polityki historycznej samo w sobie nie mogłoby dać pożytecznych skutków, jeśli elementem tej realizacji nie stanie się odpowiednie upowszechnienie rezultatów. Nie chodzi o klasyczną edukację, bowiem głównym odbiorcą powinno być tu całe społeczeństwo. To jest ciągle zasadniczy problem, bowiem stan świadomości historycznej w Polsce raczej pogarsza się niż poprawia. Oczywiste jest już, że sama obecność tej tematyki nie jest receptą, ważne – jaka będzie ta obecność. Polska nie dopracowała się do dzisiaj żadnej formuły działań edukacyjnych, które – mając w sobie dużą atrakcyjność – byłyby kształcące, odsłaniające najważniejsze pokłady historii, odkrywające to, co w niej najwspanialsze, najciekawsze, ale i – najtrudniejsze. Dotąd udawało się osiągnąć formuły rozdzielne – albo atrakcyjne, albo mądre. Polityka historyczna powinna poszukać sposobu połączenia tych obu wymiarów.
Sebastian Adamkiewicz w swoim artykule Polityka historyczna, czyli teren sztucznie zabudowany słusznie podkreśla konieczność obecności polityki historycznej także w sferze naukowej – w postaci odpowiedniego wsparcia dla naukowej infrastruktury i badaczy. W Powinnościach polityki historycznej czytamy o konieczności transmisji rezultatów badań naukowych do społeczeństwa. O ile raczej nikt nie będzie negował potrzeby odpowiednio intensywnego finansowania naukowych projektów historycznych, o tyle pytanie jak przenosić na grunt świadomości społecznej ich wyniki wciąż pozostaje otwarte i bezpośrednio zależy od tego, jak definiować się będzie politykę historyczną i jaki będzie jej model.
Problem w tym, że bardzo trudno wypracować rozwiązanie, w którym duży zasięg komunikatu połączony jest z odpowiednią jakością przekazu. Transmisja wiedzy historycznej do ahistorycznego społeczeństwa wymusza często odpowiednie formatowanie przekazywanych treści. Skoro wiedzę o historii – jak pokazują badania – czerpiemy głównie z mediów, stają się one podstawowym narzędziem takich działań. Trudno oczekiwać, że edukacyjne projekty telewizyjne lub filmowe skierowane do masowej publiczności zawierać będą taki sam ładunek wiedzy o przeszłości jak naukowe opracowania.
Jednak spełnieniem postulatów wyrażonych w artykule Zbigniewa Gluzy może być silniejsze zaangażowanie w projekty internetowe profesjonalnych ośrodków zajmujących się badaniami historycznymi i edukacją historyczną. Internet udostępnia potencjalnie olbrzymi zasięg dystrybucji informacji przy braku ograniczeń co do jej jakości i charakteru: nawet niszowe treści mogą zdobyć tu popularność, której w innych mediach (telewizja, prasa) nie mogłyby uzyskać. Dobrze ilustruje ten potencjał koncepcja tzw. długiego ogona, którą w 2004 roku w magazynie Wired przedstawił Chris Anderson. Internet w odróżnieniu od telewizji czy prasy udostępnia środowisko i narzędzia, które pozwalają w bardzo zróżnicowany sposób prezentować wyniki badań historycznych, a nawet je wspomagać. Dobrym przykładem byłyby tu otwarte, ogólnie dostępne internetowe bazy danych publikujące własne API , pozwalające na budowanie w oparciu o nie różnorodnych narzędzi i prezentacji. Ważnym elementem polityki historycznej doceniającej potencjał internetu byłoby także wdrażanie polityki otwartego dostępu (open access) do schematów funkcjonowania naukowych czasopism historycznych.
Świetną praktyczną formą realizacji zadań polityki historycznej byłoby także utworzenie specjalnego funduszu finansującego niezależne, oddolne internetowe projekty historyczne. Oczywiście konieczne byłoby wypracowanie odpowiednich zasad regulujących merytoryczną jakość takich inicjatyw. Zwrócenie uwagi na potencjał funkcjonujących niezależnie od siebie w środowiskach lokalnych lub w tematycznych niszach projektów historycznych wymagałoby odejścia od takiego schematu polityki historycznej, która zakłada obronę jednej oficjalnej narracji o przeszłości.
Dyskusje o współczesnej polityce historycznej – bez względu na to, jak się ją definiuje – nie mogą nie obejmować tematu roli mediów w poznawaniu i upamiętnianiu przeszłości. Wydaje mi się, że powinien to być nawet jeden z ważniejszych tematów tej debaty. To nie tylko sprawa transmisji wyników badań historycznych do masowego odbiorcy, ale także form funkcjonowania historii w ponowoczesnym społeczeństwie. Bez względu na to, czy uznajemy baudrillardowski koniec historii, czy może wierzymy w przeszłość jako nauczycielkę życia i walczymy o prawdziwe jej interpretacje, musimy dostrzegać potęgę mediów.
Zobacz też
Przypominamy, że felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji "Histmag.org".
Zredagował: Kamil Janicki