Klio i internet: Poza Akademią
Moja wypowiedź nie ma być komentarzem do materiału Tomasza Słupika, chociaż przygotowany przez niego artykuł stał się jej inspiracją. Nie ma sensu kontestować moralnej kondycji społeczeństwa - uniwersytety działały zawsze w określonych realiach politycznych, gospodarczych i społecznych i nigdy nie były to warunki idealne. Masowość i zmiana paradygmatu funkcjonowania elit to stan, którego nie da się odwrócić – chociaż tu doskonałe inspiracje krytyczne dostarcza choćby Ortega y Gasset w swoim Buncie mas czy de Tocqueville – w kontekście postępującej egalitaryzacji.
Nie bałbym się – tak jak autor przywoływanej tu analizy – specjalnego zagrożenia dla uniwersytetu ze strony nowych mediów. Co prawda negatywny wpływ telewizji czy tabloidyzującej się coraz bardziej prasy i oferty popularnych portali internetowych na naukową świadomość społeczeństwa to duże wyzwanie dla naukowców i edukatorów. Jednak era Gutenberga niekoniecznie się kończy. Ci, którzy wciąż potrafią czytać nadal to robią, chociaż zmienia się medium, które udostępnia im treści. Internet staje się przestrzenią, która może redefiniować model funkcjonowania uniwersytetu.
Społeczny zasięg...
Zmiany te nie dotyczą wyłącznie uniwersytetu. 7 lipca w audytorium London School of Economics zorganizowano panel dyskusyjny The Museum of the 21st Century. Wziął w niej udział m.in. dyrektor British Museum Neil MacGregor oraz szef Tate – brytyjskiego muzeum sztuki nowoczesnej – Nicholas Serota. Wnioski ze spotkania są dość czytelne: XIX-wieczny model muzeum się skończył, nowe społeczeństwo i nowe narzędzia zmieniają formy jego funkcjonowania. Dawna świątynia historii czy sztuki staje się społecznym nadawcą treści, partnerem w dyskusjach dotyczących współczesności, edukatorem wspierającym oddolne inicjatywy i doskonale funkcjonującym w przestrzeni publicznej poza swoimi bezpiecznymi murami. Kiedy patrzy się na nowe inicjatywy związane z działalnością uniwersytetów, można dostrzec, że wpisują się one w dokładnie ten sam kierunek.
Trudno tu szczegółowo pisać o wszystkich nowych trendach i narzędziach, które pozwalają pozytywnie patrzeć na kondycję tych instytucji w nowym, zmedializowanym, globalnym świecie. Jednym z nich jest na pewno ruch Open Access, akcentujący społeczną rolę naukowców, którzy – finansowani z publicznych pieniędzy – udostępniają za darmo wyniki swojej pracy (w ramach dostępnych bez ograniczeń czasopism naukowych publikowanych online). Dodajmy do tego zapisy video z wykładów i zajęć, które publikują ośrodki na całym świecie (polecam strony takie jak http://videolectures.net czy "academicearth.org":academicearth.org), a także materiały z konferencji udostępniane w internecie czy blogujących wykładowców, z którymi można wymieniać uwagi w komentarzach pod poszczególnymi notkami.
Podobnie open education – idea wolnej dystrybucji wiedzy w społeczeństwie i wspierania oddolnych inicjatyw edukacyjnych – stanowi świetny przykład pozytywnej roli internetu. Jest już też obecna w Polsce: swoje projekty realizuje Koalicja Otwartej Edukacji, funkcjonuje program Wolne Podręczniki utrzymywany przez Fundację Nowoczesna Polska.
...i oddolne inicjatywy
Z drugiej strony mamy do czynienia z oddolną, nieinstytucjonalną redystrybucją wiedzy i idei, która nie tylko nie potrzebuje uniwersytetu, ale – co niestety tak wyraźnie widać w Polsce – dla której uniwersytet jako instytucja stanowi dużą przeszkodę. Problemy te zaczynają się już na najniższym poziomie. Nawet mailowy kontakt z wykładowcami jest wciąż często niemożliwy, nie mówiąc już o bardziej skomplikowanych inicjatywach, takich jak blogi czy funkcjonowanie naukowców akademickich w ramach tematycznych społeczności internetowych („Histmag” jest doskonałym przykładem, że taki model może świetnie się sprawdzać). Restrykcyjny system praw autorskich blokuje publikowanie prac magisterskich i doktorskich w internecie, skomplikowane procedury administracyjne utrudniają organizowanie nowatorskich projektów przez studentów czy doktorantów, a programy nauczania nie charakteryzują się odpowiednią elastycznością na nowe trendy i zjawiska w danej dziedzinie nauki.
Piszę o tym jako osoba z zewnątrz, nie funkcjonująca w ramach żadnej instytucji (mój projekt doktorski realizowany w Collegium Civitas ma dość niezależny charakter). Od lat utrzymuję i rozwijam serwis Historia i Media, który nie ma jakiegokolwiek oparcia w żadnej ze szkół wyższych w Polsce. Okazuje się, że często łatwiej współpracować przy tego typu projektach będąc poza akademickimi układami, znajdując wsparcie wśród osób zainteresowanych określoną tematyką (głównie za granicą) i współpracując z nimi w przestrzeni internetu. To aktywne międzynarodowe kontakty na Twitterze (informacje o konferencjach, artykułach, książkach), lektura dobrych naukowych blogów i korzystanie z zagranicznych systemów dystrybucji artykułów naukowych pozwala na samokształcenie się w dziedzinie (digital history), która w Polsce jako osobny kierunek w nauczaniu akademickim być może jeszcze długo się nie pojawi.
Zobacz też
Przypominamy, że felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji "Histmag.org".
Zredagował: Kamil Janicki