Klęska wyborów w Polsce
W Polsce powszechnym jest biadolenie o tym, jak to jest źle i jak to politycy biednych obywateli nie szanują. W przypadku dyrektyw unijnych mamy długą listę zażaleń à propos papierosów, szynek, paliw, gender i innych mniej lub bardziej rozsądnych regulacji. Mogłoby się wydawać, że obywatelowi Polski, który regularnie sarka na przepisy unijne, będzie zależało na tym, aby do Brukseli trafili ludzie, którzy by rozsądnie to prawo ustanawiali.
Guzik prawda. Polacy postanowili trzymać się w ścisłej czołówce narodów olewających temat Unii (w tym i powstrzymywanie niekorzystnych dla siebie uchwał) i tylko Czesi, Słoweńcy i Słowacy postanowili pokpić sobie temat bardziej i praktycznie w ogóle nie poszli do urn. Oczywiście, ktoś powie, że Polacy mają mniej miejsc w parlamencie niż na przykład Niemcy. To prawda, ale to jakich posłów wybierzemy jest równie ważne jak to ilu ich jest. Ponadto mała liczba europarlamentarzystów nie powstrzymała Maltańczyków i Hiszpanów przed tłumnym przybyciem do lokalów wyborczych. Cóż, najwyraźniej Polacy cały czas wolą piec kiełbaski niż iść na wybory, a potem przygotowując na grillu wybór mięs uprawiać rozległą gdybologię i narzekactwo na to, że Unia zabroniła jeść wędlinki.
Zobacz też:
Jeszcze smutniej prezentowała się sama kampania wyborcza, podczas której mimochodem dotknięto szalenie istotnego problemu. Polacy nie mają pojęcia co właściwie się w Brukseli dzieje – ani sami się tym nie interesują, ani media im tego nie ułatwiają. Dowiedzenie się co właściwie robią nasi kochani europosłowie wymaga sporej gimnastyki, bo ani radio, ani telewizja, ani nawet internet wprost nie powie co się tam dzieje i co jest dyskutowane. No chyba, że akurat ktoś powie coś głupiego, to wtedy „ha ha hi hi” i końcówka serwisu informacyjnego zapełniona.
Wobec całkowitej niewiedzy obywateli w kwestii zasadności wyborów trzeba było stworzyć kampanię, co proste nie było. Niewielka strata, gdy kandydaci mówili nie na temat, ale z sensem. Popularne były spoty w których (z bliżej nieznanych mi powodów) prezentowano kwestie związane raczej z polityką wewnętrzną Polski. Wtedy przynajmniej wiadomo było, że kandydat coś tam ma do zaprezentowania.
Polecamy również:
Problem w tym, że powstało niemało spotów, w których nie tylko nie wiadomo było co kandydat sobą reprezentuje, ale także czy przypadkiem jego celem nie było zrobienie psychicznej krzywdy swojemu potencjalnemu wyborcy. Wszystkie partie solidarnie postanowiły zignorować istotne kwestie i w niektórych przypadkach powstały cuda, które mogą okazać się tragiczne w skutkach dla zdrowia psychicznego Polaków.
Część kandydatów, z których niektórzy dostali się do Europarlamentu, postanowiła całkowicie pokpić sprawę i zrobili ze swoich spotów wyborczych cyrk. To jest dopiero klęska demokracji, gdy sami przyszli posłowie nie traktują poważnie wyborów w których biorą udział. Więcej powagi mieli posłowie do rosyjskiej Dumy z początku XX wieku, kiedy ta nic nie mogła, niż co poniektórzy kandydaci w roku 2014.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz