Klaus Christian Richter – „Kawaleria Wehrmachtu” – recenzja i ocena
Książka pokrótce opisuje i niezwykle bogato ilustruje historię jednostek: najpierw „traktatowej” Reichswehry, a później Wehrmachtu i Waffen-SS. Autor w krótkim wprowadzeniu zaznajamia czytelnika ze strukturą organizacyjną jednostek kawalerii, ich uzbrojeniem oraz sposobem szkolenia – tak ludzi, jak i wierzchowców. Najważniejszą jednak częścią pracy jest niezwykle bogaty zbiór ilustracji. Niemal każde słowo z krótkiego wstępu zostaje opatrzone odpowiednią ilustracją. Często, niestety, jest wręcz odwrotnie – że to fotografie opowiadają nam część historii, której nie wyczytaliśmy we wstępie.
Szczególnie dobrze widać to w kwestii struktur organizacyjnych. W iluż to pracach spotkaliśmy się z opisem, że „kompania składa się...”, a brakowało graficznego przedstawienia składu tejże. W omawianej książce każda kolejna wspomniana kompania jest przedstawiona graficznie, co znacznie ułatwia zrozumienie zasad organizacyjnych jednostki.
Książka od razu zwraca uwagę swoją kompozycją. Dzieli się na trzy zasadnicze części. Pierwszą jest pochlebna ocena, wydana przez ostatniego dowódcę 9. Szwadronu 32 Pułku Piechoty. Pozytywna opinia uczestnika opisywanych wydarzeń i zarazem „koniarza” zapowiada dobrą lekturę. Do czytania mamy już jednak stosunkowo niewiele, gdyż od strony 35 rozpoczyna się część fotograficzna. Całość liczy sobie 210 stron.
Pojawia się pytanie: taki podział to wada, czy zaleta? Ciężko na nie jednoznacznie odpowiedzieć. Rys historyczny jest właśnie tylko schematem, szkieletem, który wyjaśnia nam podstawowe problemy związane z funkcjonowaniem kawalerii. Przybliża nam również strukturę organizacyjną, a także wylicza większe związki kawaleryjskie wraz z podaniem podstawowych informacji na ich temat. Szlak bojowy jednostek jest przedstawiony wybiórczo i bardzo ogólnikowo. Ważną rolę pełni „słowo z epoki” – pismo z 1939 roku autorstwa kawalerzysty, ppor. Elerta. Jest ono stosunkowo długie w porównaniu do reszty części opisowej, ale niewątpliwie ją uzupełnia i jest niezaprzeczalnym atutem tej pozycji.
Po przeczytaniu krótkiego wprowadzenia przechodzimy do zdjęć. Sam opis to zdecydowanie mało. Ale jego sens rozumiemy dopiero wtedy, gdy przejrzymy fotografie. Te dwie części uzupełniają się – zbyt długi opis odciągnąłby nas od zdjęć, a fotografie bez opisu to tylko niezwiązane z niczym obrazki.
Materiał zdjęciowy jest bogaty – możemy zobaczyć kawalerię tak czasu pokoju, jak i wojny – w marszu, w boju czy wtedy, gdy kawalerzyści zamieniali się w „chłopców stajennych”, by zadbać o swoje wierzchowce. Jeśli jakakolwiek grupa rekonstrukcyjna próbowałaby odtworzyć niemiecką kawalerię, to na podstawie tej książki mogłaby to z powodzeniem zrobić. Co ważne, opisy pod zdjęciami i szkicami nie ograniczają się do lakonicznego „to jest SdKfz X”, ale także zaznajamiają nas z częścią historii tego pojazdu. Komentarze pod ilustracjami to zdecydowanie mocna strona tej publikacji.
Kawaleria nie była nigdy na pierwszym planie II Wojny Światowej – zawsze przemykała gdzieś w cieniu czołgów, o ile w ogóle była zauważana. Książka zajmuje się w więc tematem, który nie doczekał się na naszym rynku zbyt wielu prac. Co więcej, zajmuje ona niezwykłą pozycję ze względu na swą konstrukcję. Będąc na poły albumem na poły książką, wychodzi naprzeciw tym, którzy już nieco znają temat i jest dla nich idealnym uzupełnieniem dowolnej innej książki. Warto także wspomnieć, że wstęp jest zarówno krótki, jak i bardzo płynnie i zrozumiale napisany.
Przed wystawieniem oceny warto zwrócić uwagę na wady. Właściwie jedynym minusem książki jest to, że tekstu jest nieco za mało. Oczywiście, dłuższy opis zupełnie zmieniłby jej układ i sposób odbioru, spychając zdjęcia na drugi plan. Można by się jednak pokusić o kilka stron więcej, co nie odebrałoby zdjęciom głównej pozycji, a przybliżyło nieco zaniedbane w opisie pola, takie jak uzbrojenie, pojazdy i formowane już podczas wojny jednostki Heereskavallerie.
Przy cenie 34,90 zł możemy zadać sobie pytanie, czy warto wydać te pieniądze na kilka zdjęć ledwie okraszonych słowami. Tekst jest może krótki, ale wartościowy. Zdjęcia są bardzo dobrze dobrane, uzupełniają się nawzajem i dają przekrojowy obraz funkcjonowania kawalerii. Jakość wydania także nie pozostawia wiele do życzenia – książka ma twardą oprawę i została wydrukowana na papierze wysokiej jakości. Od strony edytorskiej publikacja także stoi na wysokim poziomie – ilustracje przy tekście są właśnie tam, gdzie powinny być, żadna nie „zapycha dziury”.
Ciekawostką umieszczoną na końcu książki jest reklama następnej publikacji wydawnictwa Replika, tym razem o niemieckich motocyklach. Kolorystyka i opis sugerują, że ma ona być podobna w kształcie do „Kawalerii...”. W takim razie wydawca nie wydał przypadkowej książki z ładnymi obrazkami, a rozpoczął nową serię wydawniczą, która będzie walczyła o swoje miejsce na rynku. Jeśli kolejne części utrzymają poziom „Kawalerii...”, to czemu nie?
Korekta: Bożena Chymkowska