Kilka pytań do prezesa Kaczyńskiego

opublikowano: 2013-07-01, 16:31
wolna licencja
_Zmienimy kształt Muzeum II Wojny Światowej tak żeby wystawa w tym muzeum wyrażała polski punkt widzenia_ – huczał z mównicy w czasie Kongresu PiS w Sosnowcu prezes Jarosław Kaczyński. Co ma oznaczać ta deklaracja? Do końca nie wiadomo. Prezesowi stawiam więc konkretne pytania, nie licząc szczególnie, że kiedykolwiek uzyskam na nie odpowiedź.
reklama
Muzeum II Wojny Światowej - wizualizacja

W filmie „Defilada” Andrzeja Fidyka, jest taka scena, w której pracownice hotelu w Pjongjang chwalą się jego wystrojem, który osobiście zaprojektować miał Kim Ir Sen. Cały dokument jest zresztą pełen wzmianek o „osobistych wskazówkach” Wielkiego Wodza, które z Korei Północnej stworzyć miały kraj wiecznej szczęśliwości. Zdawać by się nawet mogło, że gdyby nie owe uwagi, zazwyczaj przekazywane „na miejscu”, to runąłby on jak domek z papierowych kart.

Nie mam oczywiście zamiaru porównywać prezesa Kaczyńskiego do koreańskiego dyktatora. Byłby to zapewne chwyt nieuczciwy i głupi, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że świat polityki łatwo zaraża się chorobą wszechwiedzy, która mandat do reprezentowania obywateli zamienia w absolutystyczne ciągoty do regulowania każdej dziedziny życia. Nie dotyczy to jedynie przywódcy Prawa i Sprawiedliwości. Jest to gangrena, która przeżera polskie życie polityczne od lewa do prawa.

Dlaczego więc przytaczam przykład „Defilady” w kontekście ostatniego przemówienia Jarosława Kaczyńskiego na Kongresie PiS w Sosnowcu? Nie sposób tego nie robić, skoro pewną część przemówienia prezes poświęcił historii, która od lat stanowi jeden z głównych punktów programu politycznego jego ugrupowania. Oczywiście kwestią sporną pozostanie na ile polityka historyczna lansowana w czasach rządu PiSu była projektem udanym, a na ile skrzywdziła nauki historyczne i sprowadziła je do banalnej mitologizacji. Zdania na ten temat chyba już na zawsze będą podzielone, przy czym zarówno za apologetami, jak i zagorzałymi krytykami będą stały konkretne argumenty, którym nie sposób będzie nie przyznać racji. Z jednej strony bowiem dziedzictwem okresu polityki historycznej są nowoczesne muzea i projekty umożliwiające edukację historyczną, z drugiej zaś razić może ich jednowymiarowość czy spłaszczenie narracji.

Dziś PiS wraca do haseł polityki historycznej, które od wejścia brzmią jednak dość groźnie. Największą ich ofiarą jest jak na ten moment Muzeum II Wojny Światowej, któremu dostało się za rzekome „niewyrażanie polskiego punktu widzenia”. Prezes Kaczyński posłużył się tutaj metodą często stosowaną w jego przemówieniach. Problem określił bez przybliżania szczegółów, bez argumentacji i bez stosownego wyjaśnienia. Ostra retorycznie wrzutka podgrzewa atmosferę, ale sama w sobie większego sensu nie ma. A i pewnie prezes Kaczyński nie zamierza jej objaśniać. Efekt w postaci oklasków potwierdzających słuszność idei walki z „niepolskim punktem widzenia” był wystarczający, aby temat uznać za zamknięty.

Za taki uzna go pewnie także duża część społeczeństwa, która albo utrwalona jest w przekonaniu, że rzeczywistość tworzą głównie złodzieje i zdrajcy, albo uznaje wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego za niegodne jakiegokolwiek komentarza. Ja jednak jestem ciekaw jaki potencjalny przyszły premier ma pogląd na temat historii i jak zamierza realizować go w praktyce. Jest to o tyle istotne, że zapowiedź odgórnego regulowania wyglądu wystaw muzealnych i wpływania na nie budzi we mnie daleko idące zaniepokojenie. Na czym bowiem polegać owe „zmienianie kształtu Muzeum II Wojny Światowej”? Bo nie chodzi tu zapewne o nowy przetarg na jego wygląd architektoniczny? Czy mowa tu o wymianie dyrekcji, która przedstawi nową koncepcję muzeum, czy może o wspomniane wcześniej „uwagi na miejscu”? Jeśli o to pierwsze – co mogłoby wprowadzić w mojej duszy odrobinę spokoju – to dlaczego obecna dyrekcja i Rada Muzeum (której trudno zarzucić brak fachowości czy kompetencji) jest według prezesa Kaczyńskiego zła i szkodliwa? A jeśli w istocie taka jest, to kto mógłby zorganizować muzeum lepiej, sprawniej i…prawdziwiej? Jeśli jednak mój spokój miałby być poddany ciężkiej próbie to warto zapytać jeszcze: jaką wizję przeszłości chciałby realizować sam przywódca Prawa i Sprawiedliwości? Trudno tu zadowalać się ogólnikami, które zawsze brzmią przekonująco. Ciekawy jestem jakie treści miałby wyrażać kolejne wystawy i z jakim przekonaniem wychodzić ma turysta, który odwiedzi muzeum kiedy już ostatecznie ubarwi ono polskie Wybrzeże?

reklama

Ciekawy również jestem, dlaczego według prezesa PiS, obecnie projektowana wystawa w Muzeum II Wojny Światowej nie wyraża polskiego punktu widzenia? Czy istnieje jakikolwiek zestaw konkretnych zarzutów, które można by postawić jej twórcom? Czy np. to co zobaczymy w Gdańsku, będzie krótkim streszczeniem serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”, czy może II wojna rozpocznie się tam w czerwcu 1941 roku, a jedynymi jej ofiarami będą Żydzi? Czy prezes Kaczyński ma coś na ten temat więcej do powiedzenia, niż to co wyczytał z komentarza Piotra Semki, jaki kiedyś pojawił się na łamach dziennika „Rzeczpospolita”? Czy za ostrymi słowami prezesa stoją np. autorytety naukowe, które swoją wiedzą i doświadczeniem społecznym mogą potwierdzić, że prof. dr hab. Paweł Machcewicz i współpracujące z nim osoby to dyletanci i amatorzy, którzy historię znają jedynie z Wikipedii?

Czy o II wojnie światowej należy mówić wyłącznie z polskiej perspektywy?

W tym kontekście chciałbym również zapytać, jak ma wyglądać ów tajemniczy polski punkt widzenia? Być może w mojej krwi płynie za mały promil szczerego patriotyzmu, ale dla mnie to ciągle pojęcie mocno nieostre, które mówi tyle co nic. Dlatego też stawiam szczere pytanie: co prezes Kaczyński uważa za polski punkt widzenia II wojny światowej? Czy w tym punkcie widzenia jesteśmy jedynymi ofiarami? Wojna trwała wyłącznie w Polsce? Dysponowaliśmy niezwyciężoną armią, bez której Stalin i Churchill mogliby co najwyżej pogrzebać palcem w bucie? Tego typu pytania można ciągnąć w nieskończoność, na koniec pytając, czy ograniczenie wystaw wyłącznie do „polskiego punktu widzenia”, nie stworzy z tej placówki kolejnego prowincjonalnego muzeum, które posłuży co prawda do podbijania bębenka, ale o II wojnie światowej powie niezwykle mało? Można bowiem zapytać dużo odważniej: czy Muzeum II Wojny musi w ogóle przedstawiać polski punkt widzenia? A może uzasadnione jest to, żeby mogło skonfrontować na swojej powierzchni szereg narracji, opisać wojnę z różnych punktów widzenia, opowiedzieć o niej z uwzględnieniem wszystkich społecznych i politycznych uwarunkowań, zejść z poziomu narodowych rachunków krzywd, a wejść na poziom ludzkiej tragedii jaką wojna niewątpliwie była, niezależnie pod jaką szerokością geograficzną zbierała swoje żniwo. I nie chodzi tu o relatywizację historii, czy uciekanie od prawdy historycznej. Wręcz przeciwnie - chodzi o ukazanie jej w pełni. Można bowiem zapytać, czy w muzeum reprezentującym "polski punkt widzenia" znajdzie się miejsce na tragedie czeskich wsi Lidice i Leżaki, na akcje wysiedleńcze skierowane przeciwko Niemcom sudeckim, na opisanie zbrodni reżimu księdza Tiso, czy chorwackich ustaszy? Czy w takim muzeum będzie można dowiedzieć się o stalinowskim terrorze na mieszkańcach Estonii i Łotwy?

Oczywiście polityk ma prawo do krytykowania czy administracyjnego kontrolowania instytucji, które finansowane są z budżetu państwa. Prezes Jarosław Kaczyński zawsze może wyjaśnić, że jego uwagi dotyczące Muzeum II Wojny narodziły się z takich pobudek i będzie to dla mnie zupełnie zrozumiałe. Warto jednak by miały one charakter nieco szerszy niż stworzenie zdania-młota, które nie posiada w sobie żadnej większej treści, albo też treść tą można interpretować i modelować w dowolny sposób. Jeśli tylko na tym opierać ma się polityka historyczna w wersji 2.0 to nie wróżę jej sukcesów. Oczywiście mam na myśli cele, dla jakich badana jest historia, a nie te, które stawiają sobie polityczni liderzy tej czy innej partii.

Felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”.

reklama
Komentarze
o autorze
Sebastian Adamkiewicz
Publicysta portalu „Histmag.org”, doktor nauk humanistycznych, asystent w dziale historycznym Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, współpracownik Dziecięcego Uniwersytetu Ciekawej Historii współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Nauk Humanistycznych. Zajmuje się badaniem dziejów staropolskiego parlamentaryzmu oraz kultury i życia elit politycznych w XVI wieku. Interesuje się również zagadnieniami związanymi z dydaktyką historii, miejscem „przeszłości” w życiu społecznym, kulturze i polityce oraz dziejami propagandy. Miłośnik literatury faktu, podróży i dobrego dominikańskiego kaznodziejstwa. Współpracuje - lub współpracował - z portalem onet.pl, czasdzieci.pl, novinka.pl, miesięcznikiem "Uważam Rze Historia".

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone