Kiedy Sisi poznała Franciszka Józefa
Ten tekst jest fragmentem książki Allison Pataki „Sisi. Cesarzowa mimo woli”.
Wartownik zamknął za nimi drzwi i znalazły się w chłodnym, wysoko sklepionym holu. Sisi przymrużyła oczy. Po wyjściu z jasno oświetlonego dziedzińca jej wzrok powoli przyzwyczajał się do półmroku. Grube mury pałacu tłumiły zgiełk panujący na zewnątrz. Wszystkie trzy stanęły w milczeniu, niepewne, co robić dalej.
Sekretarz w peruce wysunął się naprzód. Sisi drgnęła na dźwięk jego głosu.
– Księżno Ludwiko. – Skłonił się. – Proszę, czy Wasza Wysokość wraz z córkami zechce pójść za mną?
Bez słowa poszły za sekretarzem, który poprowadził je przez hol do czegoś, co sprawiało wrażenie poczekalni. Kremowe ściany były nagie z wyjątkiem flag, takich samych jak na zewnątrz – flag licznych królestw należących do Franciszka Józefa. Przeszły przez wysokie drzwi i znalazły się w kolejnym, o wiele mniejszym pomieszczeniu zalanym światłem, które wpadało do środka przez okna sięgające sufitu. Sisi zamrugała. Wzrok zdążył się już przyzwyczaić do chłodnego, mrocznego holu.
– Wasza Wysokość arcyksiężno Zofio, czy mogę przedstawić Waszej Cesarskiej Wysokości Jej Królewską Wysokość księżną Ludwikę Wilhelminę, żonę księcia Maksymiliana Bawarskiego z domu Wittelsbachów?
Wzrok Sisi pobiegł w kierunku, w którym zwrócony był sekretarz. Dopiero teraz zauważyła ciotkę siedzącą przy stoliku. Po bokach miała dwóch mężczyzn. Ich twarze oświetlało popołudniowe słońce, które wsączało się do sali przez wielkie okna i przeszklone drzwi prowadzące na zewnątrz. Jeden z mężczyzn był dość młody, a drugi dość stary. Zapewne oficer i minister, odgadła Sisi. W pomieszczeniu znajdowało się jeszcze kilka osób. Spojrzenie Sisi powędrowało do kąta, gdzie z dala od całej grupy stała siwowłosa kobieta o kredowobiałej, ściągniętej twarzy. Stojący tu i ówdzie służący w perukach i o twarzach pozbawionych wyrazu odwracali wzrok od gości, ale ta siwowłosa kobieta patrzyła na trzy Bawarki z nieskrywaną nieufnością i mocno zaciśniętymi ustami. Sisi zastanawiała się, kto to taki.
W następnej kolejności przeniosła spojrzenie na ciotkę, która przyglądała się im badawczo i z zaciekawieniem, choć bez entuzjazmu. Gdy sekretarz je przedstawił, Ludwika wysunęła się do przodu, rozpostarła szeroko czarną spódnicę i dygnęła z wdziękiem, który zadziwił Sisi.
– Oraz jej córki. – Sekretarz, najwyraźniej niepewny, która jest która, jednocześnie przywołał je gestem. – Ich Królewskie Wysokości Helena Karolina Teresa oraz Elżbieta Amalia Eugenia, księżniczki Bawarii, z domu Wittelsbachów. – Obydwie dygnęły za przykładem matki. Sisi uznała, że to dziwne, a nawet zabawne, że przedstawiono ją tak wieloma imionami.
Zofia niemal niedostrzegalnie skinęła palcem, przywołując je bliżej. Księżna ruszyła pierwsza. Wszystkie trzy przeszły przez próg i zbliżyły się do stołu, przy którym siedziała arcyksiężna.
– Powoli, dziewczynki – szepnęła Ludwika. – Pochylcie głowy.
Sisi jednak nie potrafiła się oprzeć pokusie i zerknęła na postać, do której się zbliżały. Arcyksiężna wyglądała tak samo jak w jej wspomnieniach, podobna do matki, lecz o ostrzejszych rysach twarzy. Nosiła też podobną fryzurę jak Ludwika. Jej twarz otaczały ciasno splecione pierścienie jasnobrązowych włosów przetykanych siwymi pasemkami, związanych w niski węzeł na karku. Suknia w łososiowym kolorze wykończona była na dole szeroką krynoliną. Szmaragdowe kolczyki tańczyły wokół uróżowanych policzków, gdy obracała głowę, przypatrując się gościom po kolei. Miała wąskie oczy, bardziej przenikliwe i mniej skore do uśmiechu niż oczy Ludwiki.
Ludwika mówiła, że Zofia powinna odezwać się pierwsza, ale arcyksiężnej nie śpieszyło się, by przełamać milczenie. Jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu było rytmiczne stukanie obcasów gości idących przed siebie po marmurowej podłodze. Wszystkie trzy zatrzymały się o kilka kroków przed gospodynią, na tyle blisko, że Sisi poczuła mocny, kwiatowy zapach perfum ciotki. Z bliska Zofia była szersza od Ludwiki w biuście i w biodrach – zapewne z powodu cesarskich bankietów, w których brała udział wraz z synem. Stół, przy którym siedziała, zastawiono imbrykami, herbatnikami, ciasteczkami i talerzami pełnymi owoców i orzechów. Sisi dopiero teraz poczuła, że po długiej podróży jest bardzo głodna.
Na kolanach cesarzowej matki siedział mały białawy piesek i wpatrywał się w trzy milczące kobiety. Upierścieniona dłoń Zofii gładziła jego gęste futro. W pewnej chwili arcyksiężna podniosła pieska i szepnęła coś z uczuciem do jego spiczastego ucha.
Ludwika odchrząknęła. Zofia podniosła wzrok znad psa i spojrzała na nie raz jeszcze.
– A zatem Bawarki przyjechały.
Ponieważ nie wiedziały, co odpowiedzieć, wszystkie trzy nadal milczały.
– O co chodzi? – mówiła dalej Zofia. – Ludwiko, czy tak cię interesuje posadzka w moim pałacu, że nawet nie podniesiesz wzroku na swoją starą siostrę?
Ludwika podniosła głowę i uśmiechnęła się.
– Witaj, Zofio. Miło cię znów widzieć.
– Witaj, Ludie. Ciebie też miło widzieć. Zaczęłam już podejrzewać, że mnie nie poznałaś. Przez te cesarskie kucharki zrobiłam się zupełnie okrągła.
Ludwika wybuchnęła śmiechem, podeszła do krzesła siostry i wyciągnęła ręce w geście, który był w połowie ukłonem, a w połowie uściskiem. Objęły się i napięcie Sisi nieco zelżało. Miała nadzieję, że Helena również trochę się uspokoiła.
Zastanawiała się, czy ona i Helena będą się kiedyś zachowywać podobnie. Czy po kilku dekadach separacji spotkają się kiedyś jak obce sobie kobiety? Czy dzieci, mężowie i życie w różnych krajach oddali je od siebie, tak jakby nigdy nie spały w jednym łóżku, nie szeptały ze sobą po nocach i nie wychowywały się w jednym domu? Nie, pomyślała Sisi, Helena nigdy nie stanie się jej obca. Nie należała do ludzi, którzy z racji posiadanej władzy patrzą z góry na swoje poprzednie życie. A Sisi nigdy by nie pozwoliła, żeby tak wiele czasu upłynęło bez żadnego spotkania.
Skorzystała z tej chwili, by uważniej przyjrzeć się otoczeniu. Jak już zauważyła wcześniej, po obu stronach Zofii siedzieli mężczyźni. Gdy weszły do sali, obydwaj się podnieśli. Starszy miał śnieżnobiałą perukę i srebrzystoszary jedwabny strój. Sisi zgadywała, że to jakiś minister. Mężczyzna po drugiej stronie Zofii nosił mundur. Zapewne pełnił funkcję doradcy wojskowego, choć wyglądał młodo. Był szczupły i całkiem przystojny, z jasnoniebieskimi oczami, kasztanoworudymi, nieco falującymi włosami i cienkim wąsikiem. Jego biało-czerwony mundur lamowany złotą nicią przykuwał wzrok. Gdy młodzieniec napotkał jej spojrzenie, Sisi poczuła na policzkach gorący rumieniec i szybko odwróciła oczy. Pomyślała, że będzie musiała się bardzo pilnować na dworze, pośród tylu przystojnych mężczyzn. Nie mogła pozwolić, by adiutant ciotki Zofii czy ktokolwiek inny rozpraszał jej uwagę. Musiała się skupić na Helenie, pomóc jej zająć miejsce u boku cesarza.
Siostry wreszcie odsunęły się od siebie i Sisi zauważyła, że obydwie miały łzy na policzkach, choć Zofia szybko otarła swoje i znów usiadła za stołem.
– Przesuń się, Ludwiko, bo chcę zobaczyć twoje piękne córki.
Jej chłód nieco już stopniał, ale poważna twarz wciąż miała surowy wyraz.
– Naturalnie, Zofio. To jest…
– No, no, a zatem już uznałaś, że możesz pominąć mój tytuł. – Arcyksiężna przechyliła głowę na bok i wydęła usta, patrząc na młodszą siostrę zagadkowo. – Poczułaś się już tak swobodnie?
– Och – odchrząknęła Ludwika. – Czy… czy mam cię nazywać…
– Tylko się z tobą drażnię. – Zofia machnęła ręką, jakby odganiała muchę. – To był żart.
Ale Sisi zastanawiała się, czy to naprawdę był żart.
– Odsuń się, Ludwiko.
– Oczywiście. – Ludwika cofnęła się. Przypominała w tej chwili nerwową klacz, która nie jest pewna, czego chce od niej instruktor i obawia się uderzenia batem. Wzrok ciotki Zofii po raz pierwszy zatrzymał się na siostrzenicach.
– Ludwiko – przymrużyła oczy. – Dlaczego one są ubrane na czarno?
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Allison Pataki „Sisi. Cesarzowa mimo woli” bezpośrednio pod tym linkiem!
Ten tekst jest fragmentem książki Allison Pataki „Sisi. Cesarzowa mimo woli”.
Gdyby Sisi nie przypatrywała się ciotce tak uważnie, zapewne nie zauważyłaby tego, co zaszło w następnej chwili. Oczy Zofii pobiegły w stronę młodego oficera, jakby chciała go o coś zapytać. Była to komunikacja bez słów. Potem znów spojrzała na Ludwikę, a jej spojrzenie stało się chłodne i badawcze.
– Dlaczego nie przebrałyście się z tej okropnej czerni? – zapytała, krzyżując ramiona na piersiach.
– Miałyśmy taki zamiar, Zofio, mówię szczerze. Ale…
– Mogłyście się przebrać na drodze.
– Chciałyśmy tak uczynić, Zofio, ale powóz z naszymi bagażami pojechał wcześniej.
– Trzeba było to lepiej zaplanować.
– A kiedy dotarłyśmy tutaj, natychmiast wprowadzono nas do środka.
– Powinnyście się lepiej przygotować na takie spotkanie.
Ku zdumieniu Sisi matka zamilkła. W końcu Zofia westchnęła.
– Na szczęście mają młodość i zdrowie na swoją obronę – powiedziała Zofia o siostrzenicach, tak jakby ich tu nie było. – Pozwól, że zgadnę. Ta piękność to starsza, Helena. Widzę wyraźne rodzinne podobieństwo.
– Nie, Zofio. To moja młodsza córka, Sisi… to znaczy Elżbieta – wyjaśniła Ludwika. Stanęła przed Sisi i położyła dłoń na ramieniu Heleny. – To jest nasza Helena. Nasza słodka, miła, posłuszna Helena. Moja najstarsza córka.
– Och. – Zofia przeniosła wzrok z Sisi na Helenę i umilkła na chwilę. – Och, to jest Helena – powtórzyła takim tonem, jakby miała nadzieję, że się myli, a gdy Ludwika skinęła głową, westchnęła z rozczarowaniem. – Daję słowo, nie odgadłabym. Tak dawno was nie widziałam, dziewczęta. – Przyglądała się Helenie bez śladu skrępowania, jakby patrzyła na konia, którego zamierzała kupić do cesarskich stajni. – Ale wydajesz się młodsza od tej drugiej.
Ludwika przestąpiła z nogi na nogę, układając w głowie jakieś zdanie o delikatnej kobiecej figurze. Helena i Sisi spuściły wzrok i wpatrzyły się w rąbki swoich czarnych sukni.
– Jaka jest różnica wieku między nimi? – zapytała Zofia.
– Elżbieta ma dopiero piętnaście lat, Helena właśnie skończyła osiemnaście. To doskonały wiek do małżeństwa.
– Doprawdy? – Zofia nie wydawała się przekonana. Przechyliła głowę na bok. – Wciąż ma dziecięcą figurę. Nie wygląda na osiemnaście lat.
Ludwika wzruszyła ramionami z grzecznym uśmiechem.
– Zapewniam cię, że ma tyle. W końcu ja wiem najlepiej.
– A ile ma ta druga?
– Elżbieta za kilka miesięcy skończy szesnaście.
– Ach, to jeszcze dziecko. – Po długiej chwili milczenia Zofia podjęła: – Masz, zdaje się, jeszcze kilkoro młodszych dzieci?
– Tak. Dziewczęta mają brata Karola, spadkobiercę księstwa, a także czwórkę młodszego rodzeństwa, trzy dziewczynki i chłopca. Wszyscy zostali w domu ze swoim ojcem.
– Tyle dziewcząt do wydania za mąż – westchnęła Zofia, wciąż przypatrując się Helenie spod przymrużonych powiek. – Ale, naturalnie, jeśli najstarsza wejdzie do rodziny Habsburgów, to nie będziesz się skarżyć na brak kandydatów do ręki pozostałych.
Ludwika skinęła głową.
– Z pewnością masz rację.
– Czy ona będzie płodna? Jest chuda jak patyk.
Ludwika zaśmiała się krótko i nerwowo. Sisi wyczuła jej irytację.
– Ależ, Zofio. Ja nigdy nie miałam problemów z płodnością i moje córki też ich nie będą miały.
Sisi znów pochwyciła spojrzenie młodzieńca o kasztanowych włosach i wbrew sobie musiała się uśmiechnąć. Odpowiedział jej uśmiechem. Szybko spuściła oczy z nadzieją, że nikt nie zauważył tej milczącej komunikacji. Policzki znów oblały się rumieńcem i poczuła gorąco w całym ciele.
– Miejmy taką nadzieję. Ale nie podoba mi się ta czerń, Ludwiko. Nie pasuje do niej. – Ton Zofii był płaski, bez śladu entuzjazmu.
– Próbowałam ci to wyjaśnić, Zofio. Nie miałyśmy jeszcze czasu przebrać się z żałobnych sukien – wycedziła Ludwika przez sztywno zaciśnięte usta. – Mam nadzieję, że szybko znajdziemy nasze kufry.
Arcyksiężna skinęła głową.
– Podejdź bliżej, dziewczyno. – Podniosła rękę, która dotychczas spoczywała na futrze pieska i przywołała Helenę, która posłusznie podeszła. Sisi na chwilę oderwała od niej wzrok i zerknęła na młodego żołnierza. Wciąż na nią patrzył. Tym razem wymiana spojrzeń trwała odrobinę za długo. W końcu Sisi zmusiła się, by znowu przenieść wzrok na siostrę.
– Powiedz mi zatem, siostrzenico, jak wam minęła podróż? – Czekając na odpowiedź, Zofia powiodła wzrokiem po całej postaci Heleny, jakby szukała odpowiedzi na dręczące ją pytania. Czy naprawdę będzie płodna? Czy zadowoli jej syna? I z pewnością, skoro jest tak drobna i potulna, nie ma potrzeby martwić się o jej niewinność?
Pod naporem tej wzrokowej inkwizycji Helena wyraźnie się skurczyła.
– Zadałam ci pytanie. Jak ci minęła podróż, siostrzenico?
Helena wbiła wzrok w podłogę i nerwowo przygryzła usta. Sisi wielokrotnie powtarzała jej, że musi zerwać z tym nawykiem, zanim zostanie oficjalnie przedstawiona na wiedeńskim dworze.
– Heleno, ciotka Zofia zadała ci pytanie. – Ludwika szturchnęła córkę, ale ta wciąż nie potrafiła się zdobyć na żadną odpowiedź.
– Nerwy? – zaśmiała się Zofia.
– Chyba tak. – Uśmiech Ludwiki nie sięgał oczu. – Helena jest bardzo bystra. Zadziwia wszystkich swoich nauczycieli. Może jest nieco zbyt poważna, ale sztuki konwersacji zawsze można się nauczyć. Poza tym, rzecz jasna, ten dwór jest znacznie bardziej imponujący niż nasze księstwo bawarskie. Potrzebuje trochę czasu, żeby poczuć się tu swobodnie.
– Ha, to jeszcze nic. To tylko letnie uzdrowisko. Poczekaj, aż wrócimy do Wiednia. – Zofia znów zaczęła głaskać pieska. Pierścionki na palcach wplątywały się w futro. – Pamiętam, jak ja sama po raz pierwszy pojawiłam się na dworze. Nie pozwoliłam sobie na okazanie zdenerwowania. Heleno, czy wiesz, że z urodzenia jestem Bawarką, tak jak twoja matka?
– Tak, Wasza Wysokość. – Helena skinęła głową i Sisi odetchnęła z ulgą. Przynajmniej tyle udało się wydobyć z siostry.
– Powiedz mi, Heleno, jak ci się podoba Austria w porównaniu do Bawarii? – Gdy Helena znów nie odpowiedziała, Zofia mówiła dalej. – Ja na przykład nigdy w życiu nie chciałabym wrócić do tej zimnej, ciemnej krainy. Z pewnością piękno naszych Alp i rozległe widoki w Austrii są przyjemną odmianą po waszych sosnowych lasach, czyż nie?
Między siedzącą za stołem kobietą a trójką gości zapanowało milczenie. W pomieszczeniu słychać było tylko pochrapywanie pieska na kolanach arcyksiężnej. Młody oficer, który wciąż stał, odchrząknął.
Zofia napiła się herbaty i spróbowała jeszcze raz.
– Co masz do powiedzenia na ten temat, Heleno? Czy uważasz, że Austria jest piękna?
Mów, miała ochotę krzyknąć Sisi. Zerknęła z ukosa na siostrę, ale ta wciąż przygryzała dolną wargę, równie niema jak gwardziści stojący przy wszystkich drzwiach.
Zofia uniosła wysoko brwi.
– Czy twój język również był w tym zagubionym kufrze z sukniami?
Helena zachowywała się okropnie. Sisi zerknęła szybko na matkę. Na twarzy Ludwiki malował się grymas. Zacisnęła dłonie na czarnych fałdach spódnicy i nie potrafiła znaleźć żadnych słów, by przerwać tę upokarzającą scenę. Podobnie jak robiła to wiele razy wcześniej, Sisi instynktownie wysunęła się naprzód i stanęła obok siostry.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Allison Pataki „Sisi. Cesarzowa mimo woli” bezpośrednio pod tym linkiem!
Ten tekst jest fragmentem książki Allison Pataki „Sisi. Cesarzowa mimo woli”.
– Prawdę mówiąc, Wasza Wysokość, moja siostra była tak zauroczona alpejskimi krajobrazami, że zupełnie ją to wyczerpało. – Skłoniła się nisko przed ciotką, zdążyła jednak zauważyć, że młody oficer wyprostował się i utkwił w niej spojrzenie. Z trudem powstrzymywała się, by nie patrzeć w jego stronę. – Helena przez całą drogę mówiła o tym, jak piękny jest jej nowy kraj. Mama i ja miałyśmy wrażenie, że zapomniała już o swoich bawarskich korzeniach i nie może się doczekać chwili, kiedy będzie mogła nazwać Austrię swoją nową ojczyzną.
– Czy to prawda? – Zofia popatrzyła na młodszą siostrzenicę, nie przestając głaskać pieska. – Twoja siostra tak wiele o tym mówiła? Nie mogę w to uwierzyć.
– Cóż, trudno jest zachować powściągliwość na widok austriackich widoków.
Wszystkie trzy poczuły ulgę, gdy na ustach Zofii pojawił się cień uśmiechu.
– A jak tobie się tutaj podoba, siostrzenico Elżbieto?
– Tu jest niewyobrażalnie pięknie – odpowiedziała Sisi szczerze. – Sądzę, że nie ma wspanialszego życia niż życie austriackiego pasterza kóz.
Teraz Zofia wybuchnęła głośnym śmiechem, który rozproszył napięcie, jak burza rozprasza letni upał.
– Mój Boże, Ludwiko, z pewnością tej drugiej z twoich córek nie brakuje charakteru! Mała księżniczka, która pragnie być pasterzem kóz. Nigdy o czymś podobnym nie słyszałam. – Zwróciła się w stronę młodego oficera i wymienili uśmieszki. Sisi również napotkała jego spojrzenie i zarumieniła się po raz kolejny. Wpatrywał się w nią tak intensywnie, jakby czegoś od niej chciał.
– Usiądź wreszcie, Ludie. Pewnie chętnie się czegoś napijesz. Dziewczęta też. Przynieście herbatę. – Pomachała ręką i do stołu natychmiast podeszło trzech służących, którzy pomogli im zająć miejsca i napełnili porcelanowe filiżanki malowane w delikatny wzór winorośli parującą herbatą. Siwowłosa kobieta o ściągniętej twarzy wciąż stała nieruchomo w kącie. Wyglądała jak posąg, tyko lekkie poruszenie piersi przy oddechu świadczyło o tym, że jest żywa.
– Powiedz, Elżbieto, w jaki sposób los austriackiego pasterza kóz może być lepszy od losu austriackiego cesarza? – Zdawało się, że Zofia zupełnie zapomniała o Helenie. Teraz zwracała się tylko do młodszej siostrzenicy.
– Oczywiście moja ciotka wie, że nie ma losu lepszego niż los austriackiego cesarza. – Sisi popatrzyła z utęsknieniem na herbatniki leżące na stole, zastanawiając się, czy powinna zaczekać na zaproszenie arcyksiężnej. – Ale ja nigdy nie próbowałabym nawet sobie wyobrażać, jak może wyglądać takie życie, bo ta rola należy tylko do boskiego wybrańca, do mojego kuzyna Franciszka Józefa, i my, prości ludzie, nie możemy mieć o tym żadnego pojęcia.
– Nie jesteś prostą dziewczyną. Jesteś córką księcia. – Zofia podniosła do ust cytrynowe ciasteczko, ale nie poprosiła, by się częstowały. Ludwika powoli sączyła herbatę. Helena siedziała zupełnie nieruchomo.
– To prawda, ale przy cesarzu Franciszku Józefie wszyscy jesteśmy prostymi ludźmi. – Sisi znów skłoniła głowę i pokornie spuściła wzrok na kolana.
– Tak – potwierdziła Zofia. Okruch cytrynowego ciastka przykleił się jej do brody. To łatwe, pomyślała Sisi. Ta kobieta chce tylko słyszeć komplementy o sobie, swoim kraju, a przede wszystkim o swoim synu.
– Ona szybko myśli – powiedziała Zofia do starszego ministra w szarościach, a potem, zupełnie jakby siostrzenic przy tym nie było, zwróciła się do młodszej siostry. – Ludwiko, jaka szkoda, że to nie Elżbieta jest twoją najstarszą, bo jej wygląd i charakter o wiele bardziej pasują do korony.
Sisi skrzywiła się boleśnie i nie odważyła się podnieść wzroku w obawie, że ciotka zauważy jej grymas. Jak śmiała w ten sposób obrażać Helenę?
– To miło z twojej strony, że mówisz komplementy Elżbiecie, Zofio – wycedziła Ludwika przez zaciśnięte zęby, chociaż Sisi jeszcze nigdy nie słyszała u niej tak pokornego tonu. – Elżbieta jest bardzo żywa, ale pod względem wykształcenia nie może się równać z Heleną. Elżbieta obiecała dołożyć wszystkich sił, by pomóc siostrze w przygotowaniach do tej szlachetnej roli, jaką ją zaszczyciłaś.
– Czy to prawda? – Zofia przeniosła spojrzenie z jednej siostrzenicy na drugą, jakby porównywała ze sobą dwie bele jedwabiu. Jej wzrok, podobnie jak spojrzenie błękitnych oczu siedzącego obok oficera, zatrzymał się na Sisi. W końcu westchnęła z rezygnacją i zwróciła się do dziewczyny, którą sama przeznaczyła synowi. – Heleno, przyznaję, że wasza podróż była męcząca, ale proszę, zrzuć te ponure szaty. Bardzo dobrze by ci zrobiła odrobina różu na policzkach i może jakiś uśmiech od czasu do czasu. I na miłość boską, przestań przygryzać tę nieszczęsną wargę, bo całkiem ją sobie odgryziesz. Przyjechałaś tutaj na zaręczyny, a nie na pogrzeb!
Ludwika pochyliła się nad stołem, w jej głosie pojawił się błagalny ton.
– Zamierzamy jak najszybciej odnaleźć nasze kufry i przebrać się, kiedy tylko zechcesz nam na to pozwolić, siostro. Bardzo chciałabym to zrobić, zanim spotkamy się z cesarzem.
– Z cesarzem? – Zofia uśmiechnęła się, ściskając ciasteczko w wyciągniętych palcach. – Cóż, obawiam się, że na to już za późno. Cesarz jest tutaj. – Obróciła głowę w lewo, wskazując na młodego oficera, tego samego, którego Sisi uznała za wojskowego doradcę.
– Wasza Wysokość – westchnęła Ludwika. Zerwała się z krzesła i pochyliła w niskim ukłonie, a potem szepnęła ledwie słyszalnie, wbijając wzrok w ziemię: – Przyjmij moje najszczersze przeprosiny. Nie miałam pojęcia. Tak bardzo dorosłeś i się zmieniłeś, że zupełnie cię nie poznałam.
A zatem ten młody człowiek w wojskowym mundurze był cesarzem, gospodarzem i właścicielem tego pałacu, a także narzeczonym Heleny? Sisi przypomniała sobie młodego chłopca o delikatnych rysach twarzy i włosach koloru cynamonu i zakręciło jej się w głowie. Była pewna, że zdziwienie odbija się na twarzy, ale opanowała się szybko i podobnie jak matka, ona również podniosła się z krzesła i dygnęła. Obok niej Helena zachwiała się na nogach, jakby miała zemdleć.
Młody człowiek uśmiechnął się do nich i odezwał po raz pierwszy.
– Nie ma potrzeby przepraszać, ciociu Ludwiko. – Jego niebieskie oczy, łagodniejsze niż oczy matki, przesunęły się po nich wszystkich. – Proszę, wstańcie. Jesteście moją rodziną, a nie poddanymi.
– Ależ, Zofio, nie przedstawiłaś nas jeszcze – powiedziała Ludwika, patrząc na siostrę z oszołomieniem.
– Lubimy się tak czasem zabawić. Dzięki temu Franciszek może spokojnie poobserwować. Zwykle to jest niemożliwe, bo wszyscy patrzą na niego.
– Bardzo mi wstyd, że moje córki i ja nie okazałyśmy należytego szacunku. – W tonie Ludwiki pojawiła się odrobina irytacji. – W obecności cesarza należy okazać stosowną pokorę.
– Nic się nie stało – powiedział Franciszek swobodnie. – Od czasu do czasu lubię być nierozpoznany. Mogę wtedy obserwować, a sam nie jestem obserwowany. – Przeniósł wzrok z ciotki na Sisi. Jego niebieskie oczy przypominały bezchmurne niebo. – Proszę, wstańcie. Nie mogę pozwolić, żebyście klęczały przede mną po tej męczącej podróży, którą przedsięwzięłyście na moją prośbę.
– Mój Boże, Franciszku – Ludwika rozpromieniła się i znów usiadła – jesteś bardzo przystojnym cesarzem.
Franciszek zdumiał ją, ujmując jej ręce w swoje.
– Ciociu Ludie, jakże się cieszę, że cię widzę. Witaj w Austrii. Nie mogę się już doczekać, żeby poznać twoje córki.
Miał się ożenić z Heleną, ale gdy to mówił, jego oczy zatrzymały się na twarzy Sisi.