Kazimierz Wóycicki: Przeszłość będzie ważną sprawą dla przyszłego prezydenta Niemiec
Tomasz Leszkowicz: W zbliżających się wyborach prezydenckich w Niemczech kandydatami głównych partii mają zostać: 72-letni pastor Joachim Gauck, były enerdowski opozycjonista i 73-letnia Beate Klarsfeld, dziennikarka zaangażowana w rozliczanie nazistowskiej przeszłości. Czy Pana zdaniem można uznać to za podświadome wyrażenie niemieckich problemów z przeszłością?
Kazimierz Wóycicki: Może być to nie tylko podświadome, ale wręcz całkowicie świadome. Kwestie przeszłości, zarówno okresu 1933-45, jak tej wschodnioniemieckiej lat 1945-89 to istotne kwestie niemieckiej kultury politycznej. Niemcy nieustannie dyskutują o przeszłości i z pewnością tego nie zaprzestaną. Dyskusja taka jest zresztą składnikiem każdej bardziej dojrzałej kultury politycznej, a ucieczka od historii jest wyrazem niedojrzałości i kompleksów. Oczywiście Niemców w szczególny sposób motywuje ich „zła przeszłość” okresu narodowego socjalizmu.
Dla Joachima Gaucka zrozumienie przeszłości posiada wielką wagę. Sądzę, że również na stosunki polsko-niemieckie spogląda on pamiętając o historii. Wiele jego wypowiedzi wskazuje, że posiada wielki szacunek dla zasług polskiej opozycji i ruchu „Solidarności”, jest również znakomicie świadomy czym była dla Polski II wojna światowa.
Czy Gaucka można uznać za jednego z czołowych opozycjonistów w dawnym NRD?
W dużym stopniu tak, choć trzeba zdawać sobie sprawę, że otwarta opozycja, w naszym znaczeniu tego słowa, to w NRD dopiero lata 1987-1989. Przed tym należy mówić o pojedynczych dysydentach, do których Gauck nie należał. Był jednak pastorem, co stawiało go w naturalny sposób w kontrze do komunistycznego reżimu.
Abstrahując od jego działalności przed 1990 r., jest on najbardziej znany z 10-letniego kierowania Federalnym Urzędem ds. Akt Stasi, zwanym powszechnie Instytutem Gaucka. Jak można ocenić tę działalność?
Przede wszystkim pozytywnie. Gauck był nie tylko szefem tej instytucji, ale też charyzmatycznym przywódcą prowadzonego przez siebie Urzędu. Stworzył bardzo wysoki standard moralny tego, co wypada nazwać rozrachunkiem z przeszłością. Wyraźne widać było, że dla niego to nie tylko archiwum dawnej policji politycznej, ale że przed BSTU stoją poważne zadania edukacji obywatelskiej.
Można też przypomnieć, że kanclerz Kohl w roku 1990 uważał, że akta STASI należy zamknąć. Gauck był jednym z tych, którzy byli temu zdecydowanie przeciwni. Silny protest przeciw stanowisku kanclerza doprowadził do tego, że utworzenie instytucji zajmującej się aktami Stasi i rozrachunkiem zostało zagwarantowane w traktacie zjednoczeniowy.
Często porównuje się funkcjonowanie Instytutu Gaucka do polskiego Instytutu Pamięci Narodowej. Na ile procesy rozliczania zbrodni komunistycznych i lustracji w byłym NRD przebiegały podobnie do tych w Polsce?
W Niemczech procesy te były prowadzone z bez porównania większym zdecydowaniem i determinacją niż działo się to w Polsce. Rozumiano tam, że budowanie demokracji wymaga przejrzystości biografii, a współżycie społeczne wymaga odpowiedzialności za swoje uprzednie czyny, choćby miała ona tylko charakter symboliczny. Prawodawstwo jest tam w tym względzie surowsze i niemal nikt nie ośmiela się twierdzić, że przypominanie kto kim był w przeszłości i co wtedy czynił może być naganne.
Inna istotna różnica polega też na tym, że środowisko byłych opozycjonistów wschodnioniemieckich jednoznacznie opowiadało się za rozrachunkiem, gdy w przypadku polskim opozycja była silnie podzielona. Jak wiemy nie wszyscy też w Polsce z sympatią przeglądali się działalności Gaucka jako gorącego orędownika rozrachunku.
Dziedzictwo NRD jest dla Niemców sprawą dość aktualną i w pewnym stopniu nieprzepracowaną. Jakie jeszcze problemy stoją przed niemiecką pamięcią i polityką historyczną rządu federalnego?
Dzieje NRD są bardzo gruntownie przepracowane. Ilość badań i opracowań historycznych jest ogromna i znacznie więcej jest ich „na głowę mieszkańca” niż dzieje się w przypadku PRL.
Uczyniono ogromny wysiłek, by w jakiś sposób uporać się z dziedzictwem NRD, a jednak nie wydaje mi się, żeby się to udało. Decydował o tym jednak nie sam sposób prowadzenia rozrachunku, ale fakt, że społeczeństwo wschodnioniemieckie było bardzo głęboko skonformizowane i choć nikt nie śmiał być głośno przeciwny rozrachunkowi, to w gruncie rzeczy nie dał on oczekiwanych efektów. Paradoksem jest, że w Polsce raczej nie chciano rozrachunku i było tyle silnych głosów mu przeciwnych, a jednak jest to sprawa wciąż żywa, niezależnie od wszystkich kontrowersji z tym związanych (a może również i dzięki nim). Może właśnie dlatego, że opór i opozycja w Polsce wobec komunizmu była bez porównania silniejsze.
Brak głębszego zrozumienia przeszłości wpływa w Niemczech wschodnich na proces transformacji gospodarczej. Nie rozumiejąc czym był komunizm, czemu NRD zawdzięczało względny dobrobyt w bloku wschodnim, czym była gospodarka nakazowa, nie mogą też lepiej zrozumieć czym jest otwarte społeczeństwo i mechanizmy gospodarki wolnorynkowej.
Proszę zwrócić uwagę, że Polska mimo braku tak ogromnej pomocy, jaką otrzymały Niemcy Wschodnie z Zachodu w ramach paktu solidarności, dogania je, gdy chodzi o dochód narodowy na głowę (w Polsce to 20 tys. $, w byłej NRD 24 tys. $), a początkowa różnica była dużo większa. To mówi coś o obu społeczeństwach i zrozumieniu czym był komunizm. Niemcy na wschodzie wciąż spoglądają w przeszłość z nostalgią. Gauck zwalczał to z ogromną energią, ale takich jak on było w byłej NRD za mało. Może teraz jako prezydent całych Niemiec będzie mógł w tej sprawie oddziaływać jeszcze silniej.
Zobacz też:
- Niemcy żałują zjednoczenia
- O pamięci historycznej według Eriki Steinbach
- Konferencja naukowa: Znaczenie rocznic i polityka historyczna w Europie Środkowej i Wschodniej (cz. 1, cz. 2).