Kartka z kalendarza (dzień po 31 marca 2012)
Jeśli mówimy o początku miesiąca, warto zacząć od wspomnienia urodzinowego. Otóż prawdopodobnie wiele lat temu urodził się Papa Smerf – przywódca patriarchalno-komunistycznej sekty Smerfów. Nie znana jest dokłada data roczna jego urodzin, gdyż żadne źródła jej nie zawierają. Historycy twierdzą, że być może ważne papiery w tej sprawie mieszczą się w nieodtajnionych archiwach NKWD.
Można więc zaryzykować, że Papa Smerf istniał od zawsze i nigdy nie był młody. W zasadzie od początku miał cechy przywódcze, a pewne poszlaki mogą wskazywać, że narodził się już z brodą. Stworzył sektę Smerfów – małych zbuntowanach ludków o wyraźnie lewckich poglądach. O ich lewicowości świadczyć mogą czapeczki, wyraźnie nawiązujące do czapek sankiulotów. Od pewnej królowej Smerfy otrzymały nieużytkowany kawałek lasu i domki w grzybkach po krasnoludkach, które opuściły ten teren kiedy przestały być modne jako bohaterowie bajek. Smerfy miały go użytkować bo zaniżonych cenach w zamian za szerzenie działalności kulturalnej i druk książek, za co osobiście odpowiedzialny był Smerf Ważniak.
Pomimo początkowej popularności wioski Smerfów z czasem ich styl życia, miał tak niewiele wspólnego z życiem lasu, że Smerfy stały się niebieskie, jak niebo do którego odleciały. Co ciekawe Papa Smerf stał się inspiracją dla obecnie rządzących naszym krajem. W debacie nad wiekiem emerytalnym niektórzy politycy powołują się na jego osobę. Dlaczego? Podobno pomimo podeszłego wieku Papa Smerf nie zamierza rezygnować ze swoich funkcji, bo nie umie żyć bez pracy.
200 lat temu wyszła jedyna płyta DJ Jankiela pt. „Było cymbalistów wielu…”. Jest ona zapisem utworów wykonanych live na weselu Pana Tadeusza i Pani Zosi. Weselnym okolicznościom powstania longplaya, niektórzy złośliwcy przypisują fakt, że odbiorcy utworów Jankiela w czasie słuchania zdają się widzieć uchwalenie konstytucji 3 maja, zbieranie się konfederacji targowickiej czy rzeź Pragi (ale nie tej czeskiej na szczęście).
W związku z tymi wizjami, pierwsza płyta została zatrzymana przez cenzurę, a rząd podjął szeroką akcję antynarkotykową. W jej wyniku właściciele wytwórni „Soplicowo” musieli udać się na emigrację do Paryża, aby tam cieszyć się swoją twórczością, której nikt oprócz nich nie chciał słuchać. Z emigrantami nie pojechał jednak Jankiel, który tuż przed odjazdem oskarżony został o to, że jego utwory są syjonistyczną prowokacją, która sprowadziła nieszczęście na polskich patriotów.
Dziś mija także kolejna rocznica pierwszej ofiary Smoka Wawelskiego. Przez lata smok siał grozę pod Zamkiem Wawelskim zjadając okolicznych mieszkańców i ziejąc ogniem. Ponoć zagroził nawet ówczesnej rodzinie książęcej. Niektórzy historycy twierdza jednak, że Smok Wawelski nigdy nie istniał i był tylko legendą wymyśloną przez dawnych władców grodu Kraka, aby budować mit swojego rodu i wykorzystywać go do walki politycznej z Piastami. Są jednak i tacy, którzy do dziś dnia wierzą w istnienie smoka za dowód podając fakt istnienia jego groty. Znawcy Krakowa twierdzą, że każdy prawdziwy Krakus-katolik musi wierzyć w dwie rzeczy - w to, że smok istniał, i że w Krakowie nie ma starówki.
A nam pozostaje się już tylko cieszyć z niedzieli i zaśpiewać razem z Monty Pythonem – „always look on the bright side of life!”