Karolina Koprowska – „Postronni? Zagłada w relacjach chłopskich świadków” – recenzja i ocena
Karolina Koprowska – „Postronni? Zagłada w relacjach chłopskich świadków” – recenzja i ocena
Problem i złożoność relacji polsko-żydowskich podczas II wojny światowej od kilkunastu lat analizowane są pod różnym kątem. Tym razem spróbowano przyjrzeć się temu, w jaki sposób mieszkańcy wsi mówili (i pamiętali) o Holokauście w zakresie literatury oraz spisanych wspomnień.
Karolina Koprowska jest doktorantką kulturoznawstwa w Katedrze Antropologii Literatury i Badań Kulturowych Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jest autorką, współautorką i współredaktorką rozlicznych artykułów oraz książek. Obecnie redaktor naczelna czasopisma naukowego „Polisemia”. Nakładem wydawnictwa Universitas w serii „Modernizm z Polsce” ukazała się jej książka dotycząca Zagłady w oczach chłopskich świadków.
Recenzowana pozycja składa się z czterech rozbudowanych rozdziałów: I. Polscy postronni Zagłady. Metodologiczny rekonesans; II. Postronny Zagłady na wsi – kontekstualizacje; III. Postronny jako okoliczny; IV. Narracje o wsi i Zagładzie, czyli rzecz o (prze)milczeniu. Głównym materiałem źródłowym, z jakiego korzystała autorka są relacje nadesłane na konkurs opisujący zmiany na wsi, który ogłoszono w 1947 r. oraz twórczość Tadeusza Nowaka, a dokładniej zawarte w niej metafory i baśnie Zagłady.
„Postronni? Zagłada w relacjach chłopskich świadków” wpisują się w obecny sposób pisania o stosunku polsko-żydowskim podczas wojny oraz o polskim udziale w Holokauście. Choć jest to zjawisko bardzo pożądane, aby raz na zawsze wyjaśnić kwestię szmalcownictwa, pogromów oraz zakresu pomocy niesionej Żydom, to jednak pewne stwierdzenia mogą budzić swego rodzaju zgrzyt. Już przewodni dla książki motyw postronności przedstawiany jest w zupełnie innym niż słownikowe znaczeniu. Z terminu, który niesie za sobą niezaangażowanie zrobiono synonim pewnego zakresu udziału. Postronny znaczy w recenzowanej książce zaangażowany postronnie. Być może to skromna forma książki, jak również fakt, że raczej jest ona hipotezą badawczą niż tezą, nie pozwoliła autorce przekonać mnie do takiego stwierdzenia. Nadal, zgodnie z obowiązującą semantyką oraz wykładnią prawną (postronny świadek składający zeznanie przed prokuratorem) postronność nie jest dla mnie formą czynną.
Rozumiem skromność dostępnego materiału. Chłopi nie mieli zwyczaju ani szerszych możliwości pozostawienia po sobie obszernych memuarów. Jednak doszukiwanie się paralelności sytuacji Żydów i zwierząt gospodarskich w wykorzystaniu stwierdzenia „chować Żyda” (chów gospodarski oraz ukrywanie) jest w moim odczuciu lekkim nadużyciem. Równie dobrze można byłoby posądzić dzieci bawiące się w chowanego o naśladownictwo trzody chlewnej. Użycie czasownika „chować” zamiast „ukrywać” może wynikać przede wszystkim z potoczności języka jaki posługują się chłopi.
Brakuje mi również szerszego kontekstu dla zachowania chłopów (choć może jest to również wynik szczupłości miejsca w książce). Często zapomina się, że były to w większości osoby o mało rozbudowanej przynależności narodowej. Większość z nich wpierw była tutejszymi i należała do danej wsi. Najważniejszą dla nich była własna sytuacja bytowa, co doskonale odzwierciedlają rabunki ciał poległych żołnierzy (tutaj można równie dobrze sięgnąć aż do czasów powstania styczniowego), opuszczonych folwarków czy majątków bądź niechęć do dawania ubrań cywilnych żołnierzom polskim z rozbitych oddziałów we Wrześniu 1939.
„Postronni? Zagłada w relacjach chłopskich świadków” to praca ciekawa i niewątpliwie zachęca do dyskusji czy polemiki. Trzeba powiedzieć, że coraz mniej jest książek stawiających odważne hipotezy. Badacze tematu powinni się z nią zapoznać.