Kanalizacja jako spisek żydowski
Zdarzają się lektury nudne, ale zdarzają się też groźne. Jeszcze inne są tak głupie, że czytelnik może tylko się śmiać. Są też takie, przy których najpierw człowiek się uśmiecha, a dopiero potem zaczyna widzieć ukryte w nich niebezpieczeństwo. Niewątpliwie do tej ostatniej grupy należy zaliczyć wydaną w 1900 roku broszurę „Kanalizacja miasta Warszawy jako narzędzie judaizmu i szarlatanerii w celu zniszczenia rolnictwa polskiego oraz wytępienia ludności słowiańskiej nad Wisłą”. Dziełko to wyszło spod pióra autora określającego się jako „F.R. rolnik nadwiślański”.
Jeżeli nawóz – to tylko ludzki!
Dlaczego warto zapoznać się z tym osobliwym tekstem? Między innymi dlatego, że jest on dobrym studium na temat działania wszelkiego rodzaju teorii spiskowych. Niezwykłe wrażenie robi, do jakich fantastycznych wniosków potrafią dojść niektórzy ludzie. „Kanalizacja miasta Warszawy…” zaczyna się wstępem, w którym tajemniczy autor przedstawia zalety nawożenia podwarszawskich pól… ludzkim kałem. Czytelnik kiepsko orientujący się w tajnikach ogrodnictwa i rolnictwa zostaje wręcz zarzucony przytłaczającymi danymi. Na początku autor, co okaże się szalenie istotne w dalszej części tekstu, szacuje, że koszty nawożenia pola ludzkimi ekskrementami wynoszą 2 ruble za jedną beczkę, podczas gdy użyźnianie go kompostem kloacznym to koszt 8 rubli 24 kopiejek. Zauważa jednocześnie, że za korzystanie z nawozów chemicznych trzeba zapłacić aż 55 rubli 34 kopiejki. Wyraźna różnica, nieprawdaż?
Korzystając z tego rodzaju wyliczeń, autor udowadnia, że jedynie użyźnianie nawozem ludzkim może przynieść gospodarstwu zysk – jakiekolwiek inne zabiegi będą wyłącznie generowały straty. Przy okazji przytacza liczne teorie jednoznacznie wskazujące, że skutecznie używany może być tylko jeden rodzaj nawozu. Wyjątkową nienawiścią „F.R. rolnik nadwiślański” darzy nawozy sztuczne, które jego zdaniem przyczyniają się do procesu wyjałowienia ziemi uprawnej. Natomiast nawóz ludzki, tani i łatwo dostępny, jest idealnym panaceum na rolnicze problemy. Szczególnie zaś ten, który pochodzi z ustępów kamienic warszawskich. Jak przekonuje autor: Dalej powiedzmy jeszcze, że nieczystości warszawskie, utworzyłby naokoło miasta jeden ogród kwitnący, przestrzeni 400 wiorst kwadratowych, czyli w promieniu 20-tu wiorst z pracowitą i zamożną ludnością, i że ten ogród powiększałby się stopniowo wraz z bogactwem narodowem i liczbą rolników, jednocześnie ze wzrostem Warszawy. Trzeba przyznać, że to dość niezwykła wizja.
Czyja wina?
Wszystkie te skomplikowane wyliczenia są jednak jedynie przykrywką dla właściwego tekstu i rzeczywistego celu, jaki przyświecał powstaniu broszurki. Siły przymusowego postępu bowiem:
wymyśliły straszliwe narzędzie w postaci kanalizacji. Ten straszliwy wynalazek został stworzony właśnie w tym jednym celu, aby zniszczyć polskie rolnictwo.
Tu naszym czytelnikom należy się wyjaśnienie. Zdaniem autora broszurki, przypadek warszawskiej kanalizacji jest jednym z etapów odwiecznej walki cywilizacyjnej. Z jednej strony dzielnie broni się kultura Słowian-chrześcijan. Ludzie ci od wieków żyli blisko natury i gardzili podejrzanymi wynalazkami, które miały ich od przyrody odsunąć. Największym wrogiem miłujących pokój Słowian byli Żydzi. Natomiast według autora przebywanie, przepraszam za dosłowność, w smrodzie ludzkich fekaliów urastało u Słowian do rangi cnoty. I to nie byle jakiej, bo kulturotwórczej. Zdaniem „F.R. rolnika nadwiślańskiego”, przebywanie w bezpośrednim sąsiedztwie tego odoru było wręcz zalecane:
O zupełnej nieszkodliwości dla ludzi nieczystości kloacznych świadczy zdrowie kwitnące robotników, zajmujących się specjalnie oczyszczeniem ustępów i rolników podmiejskich, używających przeważnie nawozów ludzkich, nawet w czasie grasowania chorób epidemicznych. I gdzie tu przypuszczać istnienie mikrobów chorobotwórczych – chyba wymarzonych w pustych głowach pismaków brukowych lub przewrotnych mózgach ludzi złej woli.
Z drugiej strony mamy zjednoczony front żydowsko-postępowy. A dokładnie rzecz ujmując, fantastyczny twór na miarę demona Lewiatana: kuglarski materializm i obskurantyzm grecko-łaciński:
Nakierowany on jest na całkowite zniszczenie tego, co naturalne. Myliłby się czytelnik, gdyby myślał, że jest to spowodowane tak banalną rzeczą, jak próba zdobycia kapitału. To walka metafizyczna. Autor broszurki pisze wprost, że przecież Wielka Mądrość, Jezus Chrystus, urodził się właśnie w stajence, a co za tym idzie był niezwykle blisko natury.
Walka z polskim rolnikiem jest zatem tak naprawdę walką z chrześcijaństwem. A właściwie z ideą naturalno-chrześcijańską. Myśl jest wyjątkowo prosta: natura równa się chrześcijaństwo, więc jakikolwiek atak na naturę jest tak naprawdę próbą pogrzebania jedynej słusznej wiary.
Kanalizacja to tylko jeden z rodzajów broni, choć, jak wskazuje autor, niezwykle skuteczny. Ostatecznie, według niego, to właśnie z powodu kanałów uległo zniszczeniu rzymskie imperium (sic!). Trzeba zaznaczyć, że przeciwnicy natury są naprawdę potężni. Znajdują się wśród nich nie tylko Żydzi, ale również pracujący na ich usługach zachodni naukowcy, ze szczególnym uwzględnieniem Germanów. Jednym z wyjątkowo niesympatycznych drani jest oczywiście Lindley, nie wiedzieć czemu zakwalifikowany jako Niemiec. Po stronie tych strasznych sił stoją również… Immanuel Kant i filozofowie niemieccy. Nie są jednak pozostawieni sami sobie, bowiem dzielnie sekundują im Wolter i inni francuscy myśliciele.
Przeciwnie na Słowiańszczyźnie, gdzie grasuje epidemicznie absolutyzm oświecony, obskurantyzm grecko-katolicki, utylitaryzm pogański i kapitalizm żydowski, wszystkie uwagi przyrodników i rolników polskich, przekonywujące o ważności nawozów miejskich w gospodarstwie przyrody i kultury, zagłuszone zostały przez dzikie teorie i doktryny łotrowskie, odwiecznych kłamców i pogromców wszelkiego stworzenia, pismaków żydowskich i ich pupilów, wyznawców wiedzy czystej, udekorowanych tytułami higienistów, gazeciarzy, finansistów i inżynierów (…)
Na szczęście autor rozszyfrował ich szczwany plan. Poprzez kanalizację miast chcą zniszczyć rolnictwo, przez co chłopi zostaną zmuszeni, aby przenieść się do dużych aglomeracji. Tam zostaną wydani na łaskę i niełaskę Żydów, a co za tym idzie: odejdą od Boga i Ewangelii. Gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości, autor mówi wprost:
«Imach szmoj wozychroj» (niech zginie jego imię, to jest Jezusa Chrystusa); «Imach szmom wojzychrom» (niech przepadnie ich pamięć to jest chrześcijan); złorzeczą rabini i chałaciarze w bożnicach, chederach i kahałach, a złość ich wygłaszaną teoretycznie przeciwko niebieskiemu chrystyanizmowi wykonywają w praktyce postępowi żydowscy i szarlatanerya za pomocą budowy kanałów po miastach dla wytępienia wyznawców Imienia Chrystusowego.
Tę antysemicką broszurkę kończy fałszywy (i niepasujący do całości) fragment z Pisma Świętego:
Pozostaniecie bez dachu i schronienia, pokryci trądami ciała i duszy, pogrążeni w ciemnościach ducha i będziecie prześladowani przez wszystkie narody, aż do końca wieków, jeżeli nie uwierzycie prawu ewangelicznemu.
Pytania
Podczas lektury tej groteskowej broszurki zwróciłem uwagę na dość charakterystyczną cechę. Otóż, zazwyczaj różnego rodzaju głosiciele teorii spiskowych upatrują przyczyn klęsk poniesionych przez Polaków w postawie wschodnich sąsiadów. Tymczasem w tej anonimowej broszurce brakuje rosyjskiego wątku. Co więcej, w publikacji krytykującej budowę kanalizacji warszawskiej, wykonanej na zlecenie rosyjskiego namiestnika Sokratesa Starynkiewicza, próżno szukać ataku na jego osobę czy chociażby jakiejkolwiek wzmianki na jego temat.
Rosjanie są wspominani jedynie, podobnie jako Polacy, jako ofiary Żydów i im podobnych szarlatanów. Bez odpowiedzi pozostaje pytanie: dlaczego broszurka, która nie atakuje caratu, a dotyczy Warszawy, została wydana w Krakowie, położonym bądź co bądź w obcym państwie. Czyżby miało to zwiększyć jej wiarygodność?
Odnoszę wrażenie, że choć wydana w zaborze austriackim, została ona napisana w biurze jakiegoś rosyjskiego urzędnika. Całą sprawę warto bowiem rozpatrywać w kontekście sytuacji politycznej. Niespełna sześć lat wcześniej Europa z niezdrową fascynacją śledziła sprawę Dreyfusa. Natomiast przełom wieków to okres relatywnego osłabienia nastrojów antysemickich na terenie carskiej Rosji. Dopiero trzy lata później niezwykłą popularność zyskały owiane złą sławą „Protokoły mędrców Syjonu”. Niewykluczone, że broszurka nadwiślańskiego rolnika miała przygotowywać grunt pod te późniejsze akcje. Mimo wszystko są to jedynie spekulacje, oparte na niepokojącej zbieżności pewnych zdarzeń w czasie i przestrzeni. Przypadek? Nie sądzę.
Tu przeczytasz o historii warszawskiej kanalizacji
Chcesz zawsze wiedzieć: co, gdzie, kiedy, jak i dlaczego w historii? Polecamy nasz newsletter – raz w tygodniu otrzymasz na swoją skrzynkę mailową podsumowanie artykułów, newsów i materiałów o książkach historycznych. Zapisz się za darmo!
Redakcja: Michał Przeperski
Korekta: Bożena Pierga