Kamil Sobik – „W drodze do wolności” – recenzja i ocena
Kamil Sobik – „W drodze do wolności” – recenzja i ocena
Wkrótce będziemy obchodzić kolejną rocznicę wybuchu powstania wielkopolskiego, jednego z nielicznych polskich zrywów, które zakończyło się sukcesem. Szkoda tylko, że w powszechnej świadomości to wydarzenie jest wciąż tak słabo znane. Nawet nie ma się co łudzić, że ustanowienie rok temu Narodowego Dnia Zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego, spowoduje zmianę tego stanu rzeczy. Dlaczego tak jest? Cóż, to temat na inną okazję, niemniej małą cegiełkę do popularyzacji tej ważnej daty, jaką jest 27 grudnia 1918 roku, postawił początkujący pisarz Kamil Sobik, który własnym sumptem wydał powieść o powstaniu wielkopolskim.
Główną postacią „W drodze do wolności” jest studiujący w Londynie Krzysztof Wartecki, który współpracuje z Polską Organizacją Wojskową Zaboru Pruskiego. Jego celem jest nawiązanie kontaktu z przebywającym w brytyjskiej miejscowości Harwich Ignacym Paderewskim, który zamierza przyjechać do ojczyzny na rozmowy pokojowe między Komitetem Narodowym Polskim Romana Dmowskiego a Jędrzejem Moraczewskim. Trasa przejazdu wielkiego artysty ma przebiegać przez zabór pruski i tutaj przed Warteckim stoi kolejne zadanie, aby nakłonić Paderewskiego do zatrzymania się w Poznaniu.
Akcja powieści rozpoczyna się 17 grudnia 1918 roku i jesteśmy pewni, że fabuła będzie toczyć się chronologicznie – aż do wyparcia wojsk niemieckich z Wielkopolski. Jednak autor nieoczekiwanie cofa nas do lutego 1918 roku. I tym samym, poznajemy matkę Krzysztofa Warteckiego, Joannę, która przez Niemców była uważana za ich rodaczkę. Od małego, gorliwie uczyła się języka niemieckiego, a nauczyciele stawiali ją za wzór Polki, która przykłada się do swoich obowiązków. Jednak wśród polskich rówieśników była odtrącana i trzymała się z dziećmi niemieckimi. Rodzicie niechętnie patrzyli na znajomości córki, ponieważ angażowali się w prace pomocowe dla innych Polaków. Joanna nie mogła pojąć, niechęci Polaków do społeczeństwa niemieckiego. Uważała, że Niemcy tak ostro reagują, bo Polacy są nieposłuszni władzy. Ubolewała, że urodziła się Polką oraz wyrażała żal wobec tych, którzy marnowali czas na walkę o odrodzenie Polski. Chcąc normalnie żyć, wyszła za Niemca, którym był Hans von Koenig. Rodzice nie zaakceptowali jej wyboru i wygnali z domu. W zasadzie nie kochała swojego męża, ale za to ubóstwiała świat, który otrzymała dzięki Hansowi – dalekie podróże, status damy, bywanie na salonach, rozmowy z Rockefellerem czy Edisonem.
Bajkowa idylla zakończyła się po dziesięciu latach nieoczekiwaną śmiercią małżonka. Rodzina Niemca wydziedziczyła Joannę i po nieudanych próbach ułożenia sobie życia na nowo kobieta musiała powrócić do rodziców oraz do rzeczywistości, którą tak bardzo gardziła. Po jakimś czasie poznała Łukasza Warteckiego, który nauczył ją miłości do polskości. Z drugiego małżeństwa urodził się wspomniany Krzysztof. Gdy wybuchła I wojna światowa, Joanna zaangażowała się we współpracę z „podziemiem niepodległościowym”. Gdy jej mąż został powołany do armii niemieckiej – wysłała syna na studia do Londynu, aby uniknął poboru. Okaże się to słusznym rozwiązaniem, ponieważ Łukasz Wartecki polegnie w bitwie pod Verdun. Jego śmierć będzie miała ogromny wpływ na Krzysztofa.
W tle skomplikowanych zawirowań życiowych Krzysztofa i Joanny otrzymujemy barwny opis zmieniającego się biegu historii, którego końcowym efektem będzie pokonanie Niemców. Ukazane w książce pomysły przechytrzenia zaborcy, jakie wychodziły ze strony Polskiej Organizacji Wojskowej zaskoczą niejednego miłośnika filmów szpiegowskich. Zwłaszcza efektownie wygląda próba podmiany listy osób powołanych do Służby Straży i Bezpieczeństwa (Wach-und Sicherheitsdienst) – z Niemców na Polaków, którzy byli zapisani pod niemieckimi nazwiskami. Ponadto w lekturze mamy niezwykle autentycznie brzmiące dyskusje między członkami POW a Naczelną Radą Ludową. Zaś potyczki polsko-niemieckie pod Zdziechową czy o lotnisko Ławica umożliwiają nam wyobrażanie tego, co musieli przeżywać zwykli żołnierze. Obok kilku fikcyjnych bohaterów, mamy tutaj całą gamę postaci, które zapisały się w podręcznikach historycznych. Wystarczy wspomnieć Wojciecha Korfantego, Stanisława Taczaka, Władysława Seydę czy mniej znanych, ale kluczowych dla całej powieści działaczy niepodległościowych jak Mieczysław Paluch, Julian Lange, Zygmunt Kittel, Wincenty Wierzejski, Wojciech Jacobson-Jedlina, Edmund Krause, Mieczysław Andrzejewski. Warto dodać, że przed sięgnięciem powieści, wskazane byłoby zapoznanie się z historią powstania wielkopolskiego. Wtedy zdecydowanie łatwiej będzie można zrozumieć powieść „W drodze do wolności”.
Spośród wielu aspektów książki Kamila Sobika bardzo ciekawie wygląda przybliżenie nienawiści Niemców do Polaków. Usposobieniem wszystkiego, co najgorsze u Szkiebrów (tak nazywano Niemców w gwarze poznańskiej) był sierżant Lars Bairich. Należał do tej grupy żołnierzy w armii niemieckiej, u których duch bojowy nigdy nie zagasnął – nawet w obliczu porażki. Był nazywany katem, gdyż potrafił od każdego więźnia wydobyć wszelkie informacje. Jego firmowym powiedzonkiem, przed wymierzeniem ostatecznego ciosu, brzmiało: To, żebyście wszyscy zapamiętali. Swoją drogą, to w książce roi się od cytatów wpadających w pamięć: Teoretycznie sztuka i polityka nie mają ze sobą wiele wspólnego, ale to od mało poważnych tematów zaczynają się rozmowy dotyczące istotnych spraw; To żaden wstyd płakać, tylko chłopcy tego nie robią. Mężczyzna w ten sposób pokazuje, że na czymś mu zależy; Za rosyjskimi promocjami zawsze się kryje drugie dno.
Wracają do psychopatycznego Niemca, to gardził on Polakami, niczym archetyp esesmana, gdy mówił: Może i Polacy to podludzie, ale są za to bardzo cwani. W powieści „W drodze do wolności” Niemcy co rusz wyzywają Polaków od wieprzów, szumowin, szczurów, wrednych szmat, durnych suk itd. Podłe zachowanie Niemców, które wyłania się z książki pokazuje, że chamstwo, buta, arogancja, rasizm był u nich na porządku dziennym i nie rozpoczął ich ponury marsz nazistowskiej ideologii.
Taim polskim odbiciem Larsa Bairicha może wydawać się Krzysztof Wartecki. Jego pierwsze zabicie Niemca, wyglądało jak zwyczajna egzekucja. Okrutny sposób pozbycia się wroga nie wywołał w nim żadnych wyrzutów sumienia. Uważał siebie wcześniej za pacyfistę, ale zrozumiał, że nienawiść była w nim zawsze i potrzebował jedynie impulsu, żeby to zło wyszło na wierzch. Dla niego Niemiec zasługiwał jedynie na kulkę w łeb. Nie tylko chodziło mu o wyzwolenie Polski, ale na „wytępieniu” wszystkiego co niemieckie. Nie mógł znieść, że Niemcy jego ojca nie pochowali z honorami, a potraktowali jak śmiecia. Podczas pogrzebu obiecał sobie, że każdy Szkiebr, który w jakikolwiek sposób przeszkodzi Polakowi w dążeniu do wolności – musi liczyć się ze śmiercią i otrzymaniu co najmniej pięciu kulek z Mausera. Czytelnicy mogą się spodziewać, że między Bairichem a Polakiem będzie toczyć się swoista gra nerwów. Trzeba przyznać, że szczególną uwagę w książce przyciągają właśnie te fragmenty, gdy Lars Bairich na swej drodze spotyka Warteckiego, Joannę Koenig, a nawet ukochaną Krzysztofa. Podczas śledzenia losów głównego bohatera, nasuwa się kluczowe pytanie: czy będzie w stanie zapanować nad pożerającą go nienawiścią?
„W drodze do wolności” Kamil Sobik ma nam do przekazania dwie ważne lekcje. Pierwsza dotoczy kultywowania pamięci o powstaniu wielkopolskim. Druga ma nas nauczyć, że patriotyzm i walka za ojczyznę, nigdy nie mogą iść w parze z nienawiścią, a gdy mierząc się ze zbrodniarzami będziemy posługiwać się ich metodami, staniemy się tacy sami jak oni. Jak mówił cytowany w powieści Ignacy Paderewski, w żadnej konstytucji nie ma takiego prawa jak prawo zemsty oraz trzeba odróżnić walkę od zemsty.