Kamil Całus – „Mołdawia. Państwo niekonieczne” – recenzja i ocena
Kamil Całus – „Mołdawia. Państwo niekonieczne” – recenzja i ocena
W ciągu nieco ponad siedemdziesięciu lat (między 1918 a 1991) ten w zdecydowanej większości chłopski lud zamieszkujący niewielki skrawek ziemi miedzy Prutem a Dniestrem został poddany intensywnej rumunizacji, a następnie mołdawianizacji (czy też raczej sowietyzacji przez moławianizację). To zbyt mało, by stworzyć silną tożsamość. Gdy więc w 1991 roku nadeszła nieco niespodziewana niepodległość i Mołdawianie mogli w końcu, nie oglądając się na Moskwę czy Bukareszt, zadać sobie pytanie „Kim jesteśmy?”, okazało się, że każdy ma na ten temat nieco inne zdanie…
W czerwcu 2019 roku, po kolejnym kryzysie politycznym, Kiszyniów opuścił oligarcha Vlad Plahotniuc – najpotężniejszy człowiek w kraju, który przez lata kontrolował system polityczny i najważniejsze instytucje, w tym wymiar sprawiedliwości oraz służby specjalne. Mafijny układ, oparty m.in. na korupcji oraz zbieraniu lub fabrykowaniu kompromitujących materiałów (nie tylko) na przeciwników, tworzony był od lat dziewięćdziesiątych, kiedy przedsiębiorca zaczynał (prawdopodobnie) od handlu ludźmi. „Lalkarz” de facto zawłaszczył sobie Mołdawię, jednak jego ucieczka wcale nie oznaczała końca trapiących ją problemów.
Kamil Całus, analityk i pracownik Ośrodka Studiów Wschodnich, w najnowszej publikacji wydanej w serii Sulina podsumowuje swoje liczne wizyty w najbiedniejszym europejskim państwie. Motywem przewodnim reportażu jest poszukiwanie odpowiedzi na kluczowe pytanie: co to dziś oznacza być Mołdawianinem? Dobrą wskazówką jest użyte na okładce zdjęcie przedstawiające skrzyżowanie alei Puszkina z ulicą Bukaresztańską. Od 1991 roku opisywany kraj znajduje się bowiem na rozdrożu. Wciąż bardzo silny jest sentyment za sowiecką przeszłością, kiedy większości mieszkańców po prostu żyło się lepiej. Mimo rosyjskiej obecności wojskowej i ingerencji w sprawy Naddniestrza, Federacja Rosyjska nadal jest dla Mołdawian głównym celem wyjazdów zarobkowych. Z drugiej strony, rusyfikacja i sowietyzacja nie przekreśliły związków z rumuńską macierzą. Niepodległość miała być dla wielu jedynie przystankiem na drodze do zjednoczenia. Tak się jednak nie stało i zapewne w najbliższej przyszłości nie stanie.
Autor szczegółowo analizuje wyzwanie, jakim dla Mołdawii i Rumunii byłoby połączenie obu państw. Cofa się do trudnej przeszłości Besarabii, w panoramicznym ujęciu przedstawia kontekst historyczny i geopolityczny zjednoczenia, zadaje pytania i udziela na nie przekonujących odpowiedzi. Rozmawia z politykami, dyplomatami, ekspertami, dziennikarzami i emigrantami. Nie ulega wątpliwości, że Całus jest osobą odpowiednią do kompleksowego opisu mołdawskiej rzeczywistości na przełomie XX i XXI wieku. Pisze przystępnym językiem, z widoczny znawstwem tematu, w kolejnych rozdziałach porusza najważniejsze zagadnienia związane z tożsamością mieszkańców międzyrzecza Prutu i Dniestru.
Krótko po ogłoszeniu niepodległości temu krokowi sprzeciwili się mieszkańcy Gagauzji i Naddniestrza. Tej pierwszej, stosunkowo słabo znanej społeczności Całus poświęcił zdecydowanie zbyt mało miejsca. Czytelnikowi zainteresowanemu tematyką położonego nad Dniestrem quasi-państwa warto natomiast polecić także lekturę „Granic marzeń. O państwach nieuznawanych” Tomasza Grzywaczewskiego (2018 rok) oraz „Naddniestrze. Terror tożsamości” Piotra Oleksego (2019 rok). Wszystkie trzy tytuły potwierdzają, że Mołdawia zdecydowanie nie jest dziś dobrym miejscem do życia i chyba faktycznie jest obecnie państwem „niekoniecznym”.
Recenzowana pozycja powinna spodobać się przede wszystkim miłośnikom stosunków międzynarodowych. Całus, jako zawodowy analityk, w najlepszej formie jest właśnie pisząc na temat geopolityki oraz spraw wewnętrznych niewielkiej Republiki (chyba najciekawszy fragment tekstu dotyczy wspomnianego wcześniej imperium Plahotniuca). Zresztą niewiele gorzej radzi sobie pisząc o historii Besarabii i tożsamości jej mieszkańców.
Warto zatem sięgnąć po „Mołdawię” i lepiej poznać kraj położony zaledwie czterysta kilometrów od polskiej granicy. Polecam uwadze!