Kamen Nevenkin – „Zdobyć Budapeszt. Kampania na Węgrzech 1944” – recenzja i ocena
Kamen Nevenkin – „Zdobyć Budapeszt. Kampania na Węgrzech 1944” – recenzja i ocena
Tajemnicą poliszynela jest to, iż wydawcy chętniej publikują prace dotyczące „popularnych” wydarzeń niż te dotyczące walk na niszowym, czy też nie cieszącym się zainteresowaniem czytelników, teatrze działań II wojny światowej. W tym wypadku Replika zdecydowała się podjąć takie ryzyko, publikując na polskim rynku tłumaczenie pracy Kamena Nevenkina z 2013 roku. Czy było to zagranie opłacalne? O tym już zadecydują czytelnicy.
„Zdobyć Budapeszt” nie jest lekką lekturą, i nie chodzi tu o jej treść. Praca ta ma łącznie 608 stron, co stanowi pewną niedogodność, jeśli szukamy książki do autobusu czy pociągu, a nie mamy zwyczaju noszenia torby czy plecaka. Jak na swą objętość, książka jest dość oszczędnie ilustrowana mapami, zdjęciami i schematami organizacyjnymi. Od 459 strony zaczynają się za to załączniki, zawierające informacje dot. struktur, liczebności i wyposażenia walczących jednostek, jak również krótkie cytaty z dokumentów źródłowych.
Pierwsze, co rzuca się w oczy przy lekturze to bardzo powolne tempo narracji. Autor po prostu się nie spieszy. Zamiast tego metodycznie opisuje poszczególne wydarzenia, cytuje dokumenty i powoli (żeby nie powiedzieć, bardzo powoli) rozwija opowieść o walkach o Węgry, łącznie z zawiłościami węgierskiej polityki wewnętrznej. Nevenkin zadbał również o odpowiednie naświetlenie znaczenia walk o Budapeszt na arenie międzynarodowej. Takie informacje są na pewno pomocne, niemniej zasadnicza radziecka ofensywa rozpoczyna się dopiero na 216 stronie omawianej pracy. Co ciekawe, sam fakt rozpoczęcia natarcia nie wpływa na przyspieszenie narracji autora, dalej podchodzącego bardzo metodycznie do opisywanych wydarzeń.
Mimo dość jednoznacznego tytułu, „Zdobyć Budapeszt”, nie mówi nic, za wyjątkiem skromnej zmianki na ostatniej stronie ostatniego rozdziału, o walkach o samo miasto. Wymienienie tego miasta jest swoistą „przynętą” na czytelnika, a samej jej treści odpowiada bardziej podtytuł. Omawiana książka opowiada więc polityczne i militarne przyczyny samego radzieckiego natarcia, jak również proces wypracowywania pozycji do szturmu na samą węgierską stolicę.
Niestety, w omawianej pracy pojawiły się także pewne błędy, biorąc jednak pod uwagę objętość pracy, ich liczba i waga są doprawdy minimalne. Na s. 39 znajdziemy amunicję z „rdzeniem karbidowym”. Jest to zapewne błąd tłumacza, jako że takiej amunicji po prostu nie wytwarzano. Chodzi tu o pociski przeciwpancerne z rdzeniem z węglika wolframu (ang. tungsten carbide). Równie ciekawie brzmi tłumaczenie zwrotu „hedgehog defence” (podanego w książce w brzmieniu oryginalnym) jako pozycji obronnej złożonej z wielu pojedynczych gniazd oporu, zamiast obrony okrężnej czy po prostu „na jeża”.
Trudno jest określić „Zdobyć Budapeszt” mianem porywającej czy wciągającej lektury. To solidny kawałek dobrze wykonanej roboty archiwalnej, podany jednak w niezbyt atrakcyjny dla czytelnika sposób, przez co sama książka nabiera zasadniczo charakteru leksykonu, czy encyklopedii, przedstawiającej dane wydarzenia w sposób naukowy. Ot, dobrze mieć taką książkę na półce, aczkolwiek prawdopodobnie nie będziemy do niej zbyt często zaglądać. Powyższe nie dotyczy rzecz jasna pasjonatów tematu, dla których książka ta będzie bardzo cennym źródłem wiedzy.