Kafir, weteran z Afganistanu, o polskiej armii i nie tylko
„Kafir” to były oficer Służby Kontrwywiadu Wojskowego (SKW), Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI) oraz uczestnik natowskiej misji ISAF w Afganistanie. Recenzja jego książki pt. „Kontakt - polskie specsłużby w Afganistanie” ukazała się w październiku 2018 r. na Histmagu. Jej kontynuacją jest poniższy wywiad: o Siłach Zbrojnych RP, celach służb specjalnych, współczesnych zagrożeniach i wojnie hybrydowej.
Maciej Hacaga: Nie ma w książce nic bardziej oczywistego niż Pana krytyczne nastawienie do misji w Afganistanie. Czy dzisiaj, posiadając wiedzę ze służby w tym kraju, Pana zdaniem błędem było samo podjęcie decyzji o polskim zaangażowaniu, czy jej późniejsza realizacja?
„Kafir”: To nie był błąd. Jako członek Sojuszu Północnoatlantyckiego (NATO) musimy realizować zobowiązania z tego faktu płynące. Tu nie ma pola do dyskusji. Niestety realizacja, jak Pan zauważył, była na dość miernym poziomie. Rząd i dowódcy powinni realnie ocenić jakie mamy możliwości działania ludzkie i sprzętowe i co leży w naszych możliwościach, a co nie. Oczywiście taka ocena powinna być stworzona na bazie informacyjnej przekazanej przez służby specjalne.
Nasi rządzący od początku lat 90-tych mają cechę wspólną: usuwanie ze stanowisk w armii ludzi kompetentnych i zastępowanie ich „swoimi”. O obsadzie stanowisk decyduje kryterium znajomości i spolegliwości, a nie wiedza i doświadczenie. Usuwa się z wojska doświadczonych dowódców i zastępuje ich posłusznymi, w myśl zasady: Bierny, mierny, ale wierny. Ci ostatni nie są w stanie twardo stanąć i powiedzieć: nie jesteśmy w stanie z takim potencjałem wykonać postawionych zadań. Efektem jest tak naprawdę brak koncepcji, jak powinny wyglądać Siły Zbrojne RP oraz doprecyzowania działań, jakie możemy podjąć w ramach NATO.
Przykładem jest misja w Afganistanie i Iraku a na swoim podwórku, czyli w Polsce, permanentna reorganizacja Armii od prawie 30-tu lat. Wieczne likwidowanie jednostek wojskowych i tworzenie w to miejsce nowych. Unowocześnianie i reorganizacja, lub jak kto woli restrukturyzacja armii to nie jest dla mnie argument.
To pierwsze trudno dostrzec (braki w sprzęcie bojowym: śmigłowce, okręty, drony itp.). To drugie trwa od początku lat 90-tych i końca nie widać. Przypomnę tylko, że w 2017 obecni rządzący zapowiadali zwiększenie Sił Zbrojnych do 150 tysięcy, czyli prawie o jedną trzecią, a w tym roku już niekoniecznie. Plany w zakupach sprzętowych przypominają bardziej fanaberie, niż poważną strategię.
W krajach zachodnich jednostki wojskowe istnieją od setek lat, a u nas jak przetrwa 10, to jest dobrze. Ta sama sytuacja dotyczy wojskowych służb specjalnych, które dodatkowo potrzebują ciszy wokół swoich działań. Pominę milczeniem, jaki ma to wpływ na wyszkolenie i gotowość Sił Zbrojnych RP do działania oraz generowanych kosztach takiej zabawy „chorągiewkami” na mapie Polski.
Budowę demokracji i silnego państwa w Afganistanie nazywa Pan mrzonką, a za jedyny minimalny cel uważa powstrzymanie ponownej transformacji w siedlisko terrorystów. Jednocześnie państwo jest podstawową jednostką systemu międzynarodowego. Jaka zatem Pana zdaniem powinna być strategia NATO względem Afganistanu? Mówiąc bardziej ogólnie, co możemy zrobić wobec równie odległych od kultury Zachodu upadających/upadłych państw, jak Irak czy Syria?
Wracając do Wojny w Afganistanie to prawda jest brutalna, mentalności ludzkiej nie zmieni się w ciągu 10, 20 a nawet 30 lat. Kraje Zachodniej Europy swoją demokrację budowały od połowy XIX wieku, a my chcieliśmy w krajach takich jak Afganistan zrobić to w jedną dekadę. Co możemy zrobić? Wspierać „swoich” i „przymknąć oczy”. Budować demokrację powoli na zasadzie wpływów i nacisków niewidocznych dla szerszej części społeczeństwa, reagować siłowo w momentach, które zagrażają temu procesowi, ale chirurgicznie i jak najkrócej. Może to się nie podobać, ale innej możliwości nie widzę. To robota dla służb specjalnych wspieranych przez oddziały specjalne i przede wszystkim dla polityków oraz szerokiego sztabu cywilnych specjalistów. Zaznaczam - szerokiego - od etnografów zacząwszy przez historyków, socjologów na biznesmenach skończywszy. To oni powinni wypracować wspólną koncepcję, określić formy i metody, a następnie ją wdrażać wykorzystując, jako jedno zaznaczam - jedno - z narzędzi siły wojskowe. Obecne próby budowania demokracji w krajach, które mentalnie są 200 lat za Europą to zawracanie kijem Wisły. Ktoś powie to nieprawda. To proszę sobie przypomnieć, kiedy kobiety w Szwajcarii dostały prawo głosu w wyborach? Kiedy tak naprawdę kraje wysoko rozwinięte poradziły sobie z rasizmem i czy faktycznie poradziły? Dlatego uważam, że budowanie demokracji w Afganistanie, gdzie 90% społeczeństwa jest analfabetami i wierzy teorię Płaskiej Ziemi, w przysłowiowe „10 lat” za mrzonkę i głupotę. Jeśli chodzi o Syrię to jest to pokłosie wojny w Iraku i nie można stawiać znaku równości z Afganistanem. Wbrew pozorom, jak dla mnie wojna w Iraku i Afganistanie to dwie różne wojny.
Kontynuując wątek współczesnych konfliktów - w zakończeniu książki pisze Pan, że dzisiaj wojny nie toczy się tylko przy udziale dywizji czołgów i brygad zmechanizowanych, podkreślając rolę służb i sił specjalnych. Tymczasem w 2018 roku podjęto decyzję o utworzeniu czwartej dywizji w Wojsku Polskim, a niektórzy byli wojskowi wręcz postulują utworzenie piątej. Konwencjonalny konflikt zbrojny w naszym regionie jest poważnie rozważany, do stopnia do jakiego nie był od końca Zimnej Wojny. Czy uważa Pan to za realne zagrożenie i jak, w tym kontekście, powinny kształtować się priorytety w obszarze obronności Polski?
Z pewnością istnieje zagrożenie konfliktem zbrojnym w naszym regionie ze strony Rosji. Odpowiadając na pytanie - czy nasz wschodni sąsiad zdecyduje się na prowadzenie otwartej wojny? Nie sądzę. Rosja jest zaangażowana w konflikt na Ukrainie i Syrii, ponadto boryka się z problemami wewnętrznymi. W obecnej sytuacji nie jest w stanie otworzyć kolejnego frontu działań i to w postaci otwartego konfliktu, narażając się na bezpośrednie starcie z NATO.
W mojej ocenie bardziej prawdopodobny jest konflikt hybrydowy. W naszym wypadku przeciwnik zewnętrzny może dążyć do zaognienia wewnętrznych sporów, wspierając jedną ze stron lub nawet obydwie, co jest bardziej prawdopodobne… Wojna hybrydowa jest dla Rosji tańszym rozwiązaniem i bezpieczniejszym, choćby z tego względu, że NATO będzie miało poważny problem, aby stanąć po jednej ze stron wewnętrznego konfliktu, z czego Rosja doskonale zdaje sobie sprawę.
Polecamy e-book: „Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”
Utworzenie dwóch kolejnych dywizji na pewno wzmocni Siły Zbrojne RP i morale w społeczeństwie, ale czy zniweluje problem? Na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć. Nasza armia potrzebuje rozwoju w wielu innych kierunkach niż tylko dwie nowe dywizje. Na papierze możemy utworzyć 10 kolejnych związków taktycznych. Pytanie brzmi w co będą uzbrojone, jak będą ukompletowane i wyszkolone. Powstanie dwóch dywizji nie rozwiąże całkowicie problemu bezpieczeństwa zewnętrznego. Jest wiele innych czynników wpływających na obronność, jak choćby stan Sił Powietrznych czy Marynarki Wojennej.
Ja mogę odpowiedzieć z mojej perspektywy, jako byłego oficera wojskowych służb specjalnych. Te dywizje muszą mieć zabezpieczenie informacyjne: trzeba wiedzieć z kim się walczy, jak jest uzbrojony przeciwnik, jakie ma plany, kto nim dowodzi, gdzie aktualnie są jego główne siły itd. Każdy dobry dowódca nim przystąpi do działań chce posiadać jak najwięcej informacji o przeciwniku. Nie muszę chyba tłumaczyć, kto za to odpowiada. Ćwiczenia i symulacje prowadzone przez naszą armię prawie zawsze zakładają pełne zabezpieczenie w informacje wywiadowcze i kontrwywiadowcze, co ułatwia dowódcom wygrywanie tych komputerowych wojen… Wątpię, czy obecnie ktoś poważnie działa w tym kierunku, do tego są potrzebne wojskowe służby specjalne składające się z żołnierzy, a nie z cywili. Tymczasem proces ucywilniania tych służb trwa od 2007 roku.
Przy założeniu, że stoimy na progu konfliktu konwencjonalnego, priorytet stanowi zabezpieczenie przestrzeni powietrznej, tym powinniśmy się zająć natychmiast. Dopiero w następnej kolejności tworzenie nowych dywizji, oczywiście ukompletowanych w realny nowoczesny sprzęt i wyspecjalizowany personel. Z doświadczenia wiem, że jest to proces ciężki, skomplikowany i długotrwały. Uczestniczyłem jako młody oficer w przeformowaniu 27 pułku zmechanizowanego w 9 Brygadę Pancerną w Braniewie, a potem, jako dowódca kompani rozpoznawczej, tworzyłem od podstaw 1 batalion rozpoznawczy w Siedlcach, który istniał raptem 10 lat. Proszę mi wierzyć, jest to praca po 12-14 godzin dziennie, często po kilka miesięcy w roku poza domem, bo sprzęt trzeba przyjąć i ściągnąć do jednostki. Poczta Polska nie przyśle go w paczce. Potem trwa proces szkolenia i zgrywania żołnierzy, czego nie zrobi się w miesiąc czy dwa na sali wykładowej, to są miesiące spędzone na poligonach. Nie da się wyszkolić profesjonalisty na weekendowych sesjach. Tymczasem, o ironio, to właśnie w Siedlcach będzie tworzona na nowo dywizja. Tak na marginesie, Polska musi być bogatym krajem, skoro nas stać na takie fanaberie, bo zaplanowanym działaniem to trudno nazwać.
Perspektywa zmieni się gdy staniemy (choć jak dla mnie już jesteśmy) na progu wojny hybrydowej. Tu główną rolę mają do odegrania doświadczone wojskowe służby specjalne wspierane przez cywilne (a nie odwrotnie) oraz przez jednostki specjalne. Dopiero taki komponent jest w stanie przeciwdziałać aktom terroryzmu, rozpoznawać różne organizacje ekstremistyczne, sponsorowane przez organizacje terrorystyczne bądź obce wywiady, których celem jest destabilizacja wewnętrzna kraju i wprowadzenie „zielonych ludzików”. Trudno mi w takiej wojnie znaleźć wiodące miejsce dla dywizji pancernych i zmechanizowanych, ponieważ ich zadania, z racji specyfiki wojny hybrydowej, będą mocno ograniczone.
Mówi Pan, że główną rolę w konflikcie hybrydowym mają do odegrania wojskowe służby specjalne. Czy jednak sposób przeciwdziałania nie zależy od tego, jak zdefiniujemy zagrożenie – tutaj wojnę hybrydową? Jak oddzielać obszary działania służb cywilnych od wojskowych?
Służby specjalne cywilne i wojskowe prowadzą działania wywiadowcze i kontrwywiadowcze. Celem służb jest uzyskiwanie i ochrona informacji, które mają wpływ na bezpieczeństwo państwa. Faktem jednak jest, że działania wymienionych służb mają inne obszary zainteresowań. Cywilna służba ABW jest powołana do rozpoznawanie zagrożeń na polu cywilnym związanych ze szpiegostwem w cywilnych instytucjach państwa od instytutów naukowych, aż po organy władzy państwowej. Zajmuje się też zwalczaniem przestępstw ekonomicznych w cywilnych spółkach skarbu państwa i firmach prywatnych, takich jak oszustwa podatkowe czy korupcja w sferze gospodarczej, jak i wśród osób pełniących funkcje publiczne w organach państwowych i samorządowych.
Wojskowe służby specjalne działają na płaszczyźnie militarnej, mając na uwadze bezpieczeństwo i zdolność bojową Sił Zbrojnych. Do ich zadań należy rozpoznawanie, zapobieganie oraz wykrywanie szpiegostwa przez żołnierzy pełniących służbę wojskową, przestępstw przeciwko ujawnianiu wojskowych informacji niejawnych, o znaczeniu strategicznym dla bezpieczeństwa państwa i godzących w bezpieczeństwo potencjału obronnego państwa, bądź wszelkiego rodzaju dywersji. Kolejnym obszarem działania jest uzyskiwanie informacji mogących mieć znaczenie dla obronności, bezpieczeństwa lub zdolności bojowej Sił Zbrojnych RP, a także prowadzenie kontrwywiadu radioelektronicznego oraz przedsięwzięć z zakresu ochrony kryptograficznej i kryptoanalizy. W ostatnim czasie jednym z ważniejszych zadań jest walka z terroryzmem. Służby wojskowe mają w niej duże doświadczenie płynące z misji zagranicznych.
Polecamy e-book Przemysława Mrówki – „Krwawy Kaukaz: Czeczenia”:
W mojej skromnej ocenie w razie konfliktu konwencjonalnego, czy też hybrydowego to Służby Wojskowe powinny przyjąć główny ciężar uzyskiwania informacji na potrzeby bezpieczeństwa RP. Tylko w ten sposób w konflikcie hybrydowym czynniki decyzyjne dostaną szybką informację, czy przeciwnik z działań hybrydowych przechodzi do otwartych działań zbrojnych. Z całym szacunkiem dla służb cywilnych, ale nie są one wyszkolone w uzyskiwaniu informacji z zakresu armii obcych i ocenie ich przygotowań do ewentualnych działań militarnych. Tylko szybka ocena zgrupowań i działań wojsk przeciwnika umożliwi uruchomienie w najbardziej efektywny sposób naszego skromnego potencjału militarnego, każda zła ocena i zwłoka w takich działaniach jest na naszą niekorzyść i może przynieść już na samym początku konfliktu nieodwracalne starty. Nie zmienia to jednak faktu, że służby powinny ściśle współpracować.
A jak ustosunkowuje się Pan do odpowiedzialności Sił Zbrojnych w odniesieniu do działań ofensywnych nie noszących tradycyjnych oznak konfliktu zbrojnego? Mam tu głównie na myśli wojnę informacyjną i cyberbezpieczeństwo.
W chwili obecnej, armie takich potęg jak USA, Rosja, czy Chiny globalną sieć informatyczną traktują jako nowy wymiar współczesnego pola walki, prowadzonej z wykorzystaniem narzędzi informatycznych. W cyberprzestrzeni rozgrywa się nowy rodzaj wojny, czyli wojna informacyjna. Dlatego nie wyobrażam sobie naszych Sił Zbrojnych RP bez wojskowych specjalistów od informatyki i walki w cyberprzestrzeni. Jeśli armia nie będzie liderem w tym obszarze, to nie mamy co marzyć o bezpieczeństwie Polski. Jak mamy strzec wojskowych tajemnic przed cyberszpiegostwem? Do nowych pojęć takich jak „konflikt hybrydowy”, „wojna asymetryczna” dołączyła „wojna cybernetyczna”. Armia musi być na bieżąco z tymi „nowinkami”. Szkoda, że w dalszym ciągu dla niektórych decydentów tajne informacje dalej leżą w sejfie w papierowej teczce, a „internet im się drukuje”, dla armii te czasy dawno minęły. Mam tylko skromną nadzieje, iż nasi decydenci zrozumieją, że działalność wywiadowcza w cyberprzestrzeni od końca XX wieku stała się jedną z poważniejszych form zagrożeń.
Wojna informatyczna jest konfliktem o wysokiej intensywności i szerokim spektrum działań. Jej celem w każdej chwili mogą być różnorodne technologie, między innymi systemy dowodzenia i kontroli, gromadzenia informacji wywiadowczych, przetwarzania i dystrybucji informacji, identyfikacji systemów „przyjaciel–wróg”, systemy „inteligentnej” broni. Wymienione systemy mogą być w każdej chwili zaatakowane przez cyberżołnierzy przeciwnika uzbrojonych w komputery, a nie w karabiny. Przykładem takiej operacji był izraelski atak w cyberprzestrzeni w 2007 r.
Głównym celem działań było zniszczenie syryjskiego ośrodka badań nad bronią jądrową. Ze względu na zaawansowany system obrony przeciwlotniczej armii syryjskiej, Izrael zdecydował się na zainfekowanie go złośliwym wirusem, co spowodowało oślepienie syryjskich radarów, które nie wykryły nalotu izraelskiego lotnictwa. W ten sposób, według mojej oceny, będzie zaczynała się każda wojna konwencjonalna. To było w 2007 roku, czyli z perspektywy rozwoju nowoczesnych technologii w odległych czasach. Aktualnym przykładem jest wojna na Ukrainie gdzie notorycznie atakowane są ukraińskie serwery, a sprawcy ataków mają rosyjskie adresy IP. Celem najczęściej jest zakłócanie wszelkiego rodzaju wojskowych systemów informatycznych, prac stron internetowych wojska i instytucji rządowych.
Przy tym wszystkim jednak należy pamiętać, że decyzje podejmuje człowiek i tylko człowiek. To on ma wpływ na wykorzystanie techniki i to od niego drugi człowiek może się dowiedzieć, jakie zamierza podjąć decyzje. Może też wpłynąć na to, aby decyzje były takie, a nie inne. W związku powyższym, choćby nie wiem jak daleko rozwinęła się technika, wywiad osobowy (ang. „human intelligence”) powinien być podstawą działania wszystkich służb specjalnych.
Trzymając się wątku nowoczesnych technologii – na profilu Twitterowym określa się Pan mianem „liberała”. Tymczasem, to właśnie liberałowie są zwykle oskarżani o zaniedbania w zakresie, czy wręcz brak zainteresowania obronnością Polski. Co dla Pana, jako osoby, która związała swoją karierę zawodową ze służbą wojskową oznacza to określenie?
Tak, jestem liberałem. Zwolennikiem jak najmniejszej ingerencji Państwa w wewnętrzne sprawy obywateli, ponadto jestem za demokracją, wolnością słowa i wolnym rynkiem oraz przestrzeganiem praw obywatelskich. I nie uważam by to kłóciło się w jakikolwiek sposób z ze służbą w wojsku. W końcu to armia ma stać na straży wyżej wymienionych wartości przed wrogiem zewnętrznym. Problem mają ci, którzy nie rozumieją pojęcia liberalizm, wrzucając wszystkich do jednego worka. Na przykład jednym z liberałów był Prezydent USA Ronald Reagan, co nie przeszkadzało mu walczyć z komunizmem. Ponadto chciałem zaznaczyć, że to za rządów liberałów w Polsce armia stała się zawodowa i profesjonalna i to ona jest teraz fundamentem na którym możemy rozwijać Siły Zbrojne.
Czym zatem Pana zdaniem, w 2018 roku, stuleciu niepodległości Polski i jednocześnie bardzo mocno spolaryzowanej politycznie polskiej rzeczywistości, powinien się kierować żołnierz kontrwywiadu wojskowego?
Dla mnie odpowiedź jest zawarta w Konstytucji: Art. 26. Siły Zbrojne RP podpunkt 2. „ Siły Zbrojne zachowują neutralność w sprawach politycznych oraz podlegają cywilnej i demokratycznej kontroli.” Nic nie słyszałem by ten zapis został zmieniony, osobiście kierowałem się Patriotyzmem i Honorem, Boga nie mieszałem do działań operacyjnych.
Przechodząc do podsumowania naszej rozmowy – co powiedziałby Pan czytelnikowi, który po przeczytaniu książki i wywiadu, chciałby pójść Pana śladami?
Przede wszystkim radziłbym przeczytać książkę i artykuł jeszcze raz, bo jest to decyzja zmieniająca całe życie, nie koniecznie na lepsze, ale - jak pokazuje moje doświadczenie - na pewno nieodwracalnie. W mojej prywatnej opinii w naszym kraju służby specjalne od 2007 roku stały się bardzo upolitycznione, co ma katastrofalny wpływ na ich efektywność w działaniu. W związku z tym praca w nich może wielu młodych ludzi rozczarować. System naboru i awansów opiera się nie na zasadzie „na czym się znasz”, tylko „kogo znasz”. W tej sytuacji trudno w ogóle mówić o jakimkolwiek profesjonalizmie, wymaganiach, kryteriach i ścieżce kariery. Jeśli jednak czytelnik nie zmieni zdania, to informacje o naborze dla kandydatów są na stronach oficjalnych polskich służb specjalnych. Prywatnie, jak już ktoś bardzo chce, to polecam Wojsko Polskie, które jeszcze na niższych szczeblach broni się przed polityką i posiada w swoich strukturach pułki rozpoznawcze z komórkami „human intelligence”.
Dziękuję za poświęcony czas.